2.Czyjaś własność?

16K 1.2K 1.2K
                                    

Kątem oka zauważyłem jak blondyn szuka czegoś w kieszeniach płaszcza,uważnie mu się przyglądałem,bo co innego miałem robić? Mężczyzna nie śpieszył się zbytnio,co jakiś czas podnosił kącik ust,co strasznie mnie irytowało. Gdy w końcu wyciągnął coś na kształt strzykawki,swój wzrok skierował na mnie ilustrując w spokoju moje zachowanie. Nie wytrzymałem.

- Długo będziesz mi się tak przyglądał? - prychnąłem.

- Jeżeli z łaski swojej podasz mi swoją rękę,to nie. 

Spojrzałem nie pewnie na swoją część ciała,po czym prawie zakrztusiłem się własną śliną. - Strzykawka. - przeleciało mi przez myśl. - Po cholerę chce mi coś wstrzykiwać,psychopata jebany.

Blondyn zarechotał,jakby wiedział o czym myślę. Bez uprzedzenia,szarpnął rękaw mojej bluzy,by następnie brutalnie wbić igłę. Na początku czułem się normalnie,zauważyłem,że ten psychol przygląda mi się z zaciekawieniem. Gwałtownie zalała mnie fala gorąca powodując lekkie drgawki. - Co to,kurwa jest? 

- Wypij. - polecił nieznajomy,podając mi szklankę wody,wypiłem całą zawartość cicho sapiąc.

- Kim jesteś i dlaczego akurat ja? Czemu chcesz mnie?Strzykawka,po co? - mówiłem bez składu,łapiąc się na emocjach jakie wylewałem z siebie. Czułem jakby to świństwo,które teraz beztrosko sobie we mnie siedzi,powodowało nagromadzenie się we mnie tylu emocji. Myślałem,że zaraz oszaleje, zabiję tego psychola i ucieknę,zaś z drugiej strony chciałem go przytulić i wypłakać się w jego umięśniony tors. Zawstydzony moimi idiotycznymi myślami schowałem twarz pod brązowymi kosmykami,opierając się o ścianę za mną.

- Nazywam się Bill. A fakt,że za wygraną w grze chciałem ciebie,dowiesz się w swoim czasie. Dasz radę wyjść na zewnątrz bez mojej pomocy?

- Na zewnątrz? - powtórzyłem. - Gdzie idziemy?

- Jedziemy. - poprawił mnie Bill. - Wodogrzmoty Małe,mówi ci to coś?

Kolejna fala ,tym razem mdłości ogarnęła moje ciało. Wodogrzmoty Małe? Bill...

- To niemożliwe. - jeszcze bardziej przyległem do zimnej ściany. 

- A jednak. -usłyszałem głos blondyna w swojej głowie, zaskoczony spojrzałem na Billa,który szczerzył swoje białe zęby. Bill Cipher,idiotyczny demon,który prześladował mnie w latach mojego dzieciństwa. Dlaczego wcześniej go nie poznałem? Czekaj,wróć. Bill,którego ja pamiętam nie miał postaci ludzkiej,był tylko małym, jednookim trójkątem.

- Teraz ten mały,jednooki trójkąt powykręca ci wszystkie twoje kończyny,jak w końcu nie ruszysz swojego dupska i nie wyjdziemy z tego obskurnego pomieszczenia.

Przytaknąłem kiwnięciem głowy. Bałem się go bardziej,gdyż okazało się,że psychol to także demon. O tyle dobrze,że działanie narkotyku przestało tak bardzo doskwierać. Po wyjściu z kasyna,uderzyło mnie chłodne powietrze. Przymknąłem oczy z rozkoszy. 

- Naciesz się Dipper,to twoje ostatnie chwile wolności.- szepnąłem do siebie,tak że Bill nie był w stanie tego usłyszeć.

Demon przywołam mnie do siebie gestem ręki. Patrzyłem zaciekawiony na poczynania demona.Lewa dłoń blondyna zaczęła delikatnie się świecić.

- Co się dzieję? - jęknąłem,gdy dostrzegłem,że demon zatrzymał czas.

- Będziemy się teleportować,myślisz,że po co nafaszerowałem cię tym środkiem odurzającym - pomachał mi przed oczyma strzykawką. - Dzięki temu lepiej zniesiesz podróż. - wymuszony uśmiech wpłyną na twarz blondyna.

Wygrany w kasynie | Yaoi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz