Bill bez uprzedzenia podniósł mnie tak,że zawisłem u góry,pośpiesznie owinąłem się nogami wokół bioder mężczyzny,a ręce położyłem na szyi blondyna. Demon z łatwością przeszedł dystans dzielący kuchnie od mojej sypialni. Gdy dotarliśmy do pokoju,wzrokiem zahaczyłem o zegar. Stary zabytek wskazywał dopiero godzinę 15 co bardzo mnie zaskoczyło. Z zegara mój wzrok przeniósł się na twarz Billa,który wzrokiem był nieobecny. Wpatrywałem się chwilę w jego złote tęczówki,drobne piegi okalające jego drobny nos,malinowe usta,które były delikatnie spierzchnięte. Z zamyśleń rozbudził mnie psychodeliczny śmiech,który mógł należeć tylko i wyłącznie do Ciphera.
- Co się mi tak przyglądasz? - głos blondyna rozbrzmiał się w moich uszach,powodując nieprzyjemne ciarki.
- Wiesz,nie mam nic lepszego do roboty. - chrząknąłem.
- Zaraz będziesz miał. - w tym momencie mój oprawca rzucił mnie na łóżko i nie bawiąc się w delikatność oraz czułość, energicznie pozbywał się moich ciuchów. Ja mogłem jedynie przyglądać się zaistniałej sytuacji i mieć nadzieję,że tak bardzo nie będzie boleć.
- Ohyda! - wzdrygnąłem się na samą te myśl.
Poczułem na sobie intensywny wzrok demona,jego złote oko uważnie badało każdą część mojego ciała,ponownie poczułem nieprzyjemne ciarki,gdy ten oblizał w znany sposób swoją wargę a później zagryzł ją od środka. Bill jednym pstryknięciem sprawił,że moje kończyny były unieruchomione,nie wiedziałem jak i dlaczego,ale wolałem nie zadawać pytań. W ogóle bałem się cokolwiek powiedzieć,bądź zrobić. Czekałem na kolej rzeczy,modląc się,że nie potrwa to długo. I wtedy mnie oświeciło. Przerażonym wzrokiem zjechałem na krocze demona,przypominając sobie o moim zakupie. Cicho jęknąłem gdy chłopak składał mokre pocałunki na moim obojczyku,a później klatce piersiowej.
- B-bill. - bąknąłem.
- Coś się stało Sosenko? - powiedział swoim kolanem rozszerzając moje uda. Ten paskudny uśmiech nadal przyozdabiał jego bladą twarz,dodając mu tym wygląd upiora.
- Chcesz we mnie wejść bez zabezpieczeń? - poczułem,że cały się czerwienie. Bill zmarszczył brwi jakby analizując zadane mu pytanie.
- Masz dni płodne? - myślałem,że eksploduje z nadmiaru zawstydzenia.
- Nie. Przecież ja... - przerwałem biorąc głęboki wdech. - Nie chce abyś się we mnie spuścił. - powiedziałem przełykając powoli ślinę.
- To nie koncert życzeń Pines. Myślisz,że mam ochotę biec teraz do sklepu tyko po to by kupić ci prezerwatywy?
- Nie musisz biec do sklepu. - przerwałem Bill'owi wypowiedź. - Ostatnio kupiłem,na wypadek. - nie wiedziałem kto wyglądał gorzej. Zdezorientowany złotooki,czy ja zawstydzony niewolnik demona.
- Gdzie są? - rozbudził mnie z zamyśleń stanowczy głos mężczyzny.
- W szafce w kuchni.
Demon westchnął,zszedł ze mnie i przed wyjściem rzucił mi mordercze spojrzenie,mówiące " Spróbuj coś jeszcze wymyślić,a wypatroszę ci wnętrzności." Gdy Bill zniknął z mojego pola widzenia,odwróciłem wzrok na ścianę. Nie chciałem,żeby wracał,nie chciałem przeżyć tego pierwszego razu z nim. Z paskudnym,trójkątnym demonem,do którego moja nienawiść stale rośnie. Poczułem,że moje oczy się szklą,ale nie chciałem płakać,nie mogłem okazać skruchy przy tym sadyście. To by go uszczęśliwiło,moje cierpienie,bo na tym mu zależy. Postanowiłem pomyśleć o czymś przyjemniejszym,wyobrażałem sobie jutrzejsze spotkanie z Pacificą,przyjemną grę w golfa,słoneczny dzień. Byłem tak skupiony na rozmyślaniu,że nawet nie zauważyłem jak mężczyzna ponownie zawisł nade mną.
CZYTASZ
Wygrany w kasynie | Yaoi |
RandomPo wyprowadzce z Wodogrzmotów Małych do stanu Nevada,relacje bliźniaków kolosalnie się pogarszają. Dipper jest obojętny co do uzależnienia siostry do gier hazardowych,do momentu gdy pewnego słonecznego dnia, niewinna zabawa kończy się źle dla 17 let...