38

345 37 48
                                    


Magnus oparł się o drzewo, był zmęczony, właściwie skrajnie wyczerpany. Od kilku godzin odpoczywał tylko po kilka minut, a następnie brnął dalej byle jak najbardziej oddalić się od stada zombie, które podążało tuż za nim. Udało mu się wypracować przewagę, niewielką ale wystarczającą na to, by od czasu do czasu chwilę odsapnąć i ruszyć dalej. Kilometr może dwa, tyle go dzieliło od truposzy, które doprowadziły go do katastrofy.

Wiedział, że długo tak nie pociągnie. Musiał znaleźć jakieś schronienie, gdzie mógłby zebrać siły i choć przez kilka godzin się zdrzemnąć. Nie było to proste... Aktualnie znajdował się wśród pól, gdzie nie było żadnego budynku w którym mógłby spróbować przeczekać szturm nieumarłych. Liczył na to, że krajobraz niebawem się zmieni. Nie śmiał marzyć o jakimś miasteczku najlepiej z wysokimi budynkami. Mógłby się wtedy ukryć na dachu. Nie wiedział nawet, gdzie tak właściwie jest. Parł przed siebie niemal na oślep, nie mając ze sobą prowiantu, wody ani ciepłej kurtki. A co najgorsze był sam... przeraźliwe sam, za towarzysza mając wyłącznie dręczące go wyrzuty sumienia.

***

Alec przebudził się nagle i błyskawicznie uniósł do pozycji siedzącej. Przez te kilka krótkich sekund nie miał pojęcia, gdzie jest. Dopiero kiedy rozejrzał się wokół i rozpoznał swój pokój w bunkrze, odetchnął z ulgą.

Przeciągnął się, uruchamiając lawinę trzasków w swoim kręgosłupie. Z niedowierzaniem spoglądał na zegarek, już nie pamiętał, kiedy ostatnio spał tak długo. Najwidoczniej był już tak wyczerpany, że przespanie dwunastu godzin ciągiem było dla jego organizmu jak zbawienie.

Jego brzuch wydał z siebie donośne burczenie. No tak, ominął go obiad, kolacja i jak przypuszczał śniadanie też. Już od dawna nie zawracał sobie głowy czymś tak trywialnym, jak głód. Jak widać, wszystko zależy od okoliczności.

Przypomniał sobie o Jimmym, który zanim zasnął, siedział przy biurku. Aktualnie nie było go w pokoju. Mógł być co prawda w łazience, ale z tego pomieszczenia nie dochodziły do niego żadne dźwięki. Być może i jego głód zmusił do opuszczenia sypialni, gdyż wcześniej nie przejawiał takich potrzeby.

Z ociąganiem podniósł się z łóżka. Wczoraj zasnął w ubraniu i niezbyt komfortowo się z tym czuł. Musiał wziąć prysznic. To też mu mówiło, jak wiele zmienia miejsce pobytu. Tam, gdzie czujesz się względnie bezpiecznie, zaczynają ci przeszkadzać sprawy na które wcześniej nie zwracałeś uwagi. Jak chociażby potrzeba kąpieli. Wcześniej tygodniami przedzierał się przez Stany, a poziom higieny był ostatnim, co go interesowało.

Wyjął z szafy czysty komplet ubrań i poszedł do łazienki. Tym razem pozwolił sobie na dłuższy relaks. Z lubością chłonął przyjemne uczucie, kiedy ciepła woda obmywała jego napięte mięśnie. Uspokajający szum pozwolił mu zupełnie wyłączyć myślenie. Był tylko on pozbawiony skrajnych emocji, które rozszarpywały go na strzępy.

Po pół godziny stwierdził, że co za dużo to niezdrowo. Uzyskał względny spokój ducha, a teraz czekały go obowiązki. Musiał sprawdzić jak Helen przetrwała noc. Zobaczyć czy Izzy i reszta grupy czegoś nie potrzebują. Poszukać Jimmy'ego i co najważniejsze pogadać w końcu z Deanem.

Sam się sobie dziwił, że pomimo tego wiedzy, iż Aline nie żyje, a stan Znachorki nadal stoi pod wielkim znakiem zapytania, on sam myśli o tym bez większego zdenerwowania. Być może zaczął obojętnieć na los innych osób, wszak ta dla niego najważniejsza została mu już brutalnie odebrana.

Wyszedł na korytarz. Spojrzał na drzwi prowadzące do pokoju Izzy, zrobił nawet krok w jego kierunku, kiedy przypomniał sobie, że siostra miała tę noc spędzić w sypialni Helen. Uznał, że nadmiar snu źle na niego wpływa. Żwawym krokiem ruszył w stronę jadalni. Wiedział, że najpewniej będzie pusta, gdyż pora śniadania już dawno minęła, ale liczył, że zostało coś, czym mógłby zapełnić swój burczący brzuch.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz