46

441 45 42
                                    


Witam w kolejnym rozdziale. Kto się spodziewał?

Przyznam szczerze, że ja też nie 😂

Miłego czytania ;)


Magnus stał na korytarzu wciąż z ręką na klamce. Nie zamknął drzwi, gdyż czuł, że jeśli to zrobi, w jakiś sposób odetnie się od Aleca. Na to nie mógł sobie pozwolić. Nie chciał. Kochał go nad życie i wiele zrobił, by móc go ponownie zobaczyć.

Dlatego wciąż nie odszedł, tylko tkwił w tym miejscu, bijąc się z myślami. Z jednej strony chciał mu dać ochłonąć. Wiedział, że jego nagłe pojawienie się musiało się na nim odbić niekorzystnie, ale z drugiej strony kim by był, gdyby zostawił ukochanego w takiej rozsypce.

Czy nie po to jest się w związku, by się nawzajem wspierać? Być ze sobą nie tylko wtedy, kiedy jest dobrze ale zwłaszcza wtedy gdy jest źle, żeby nie powiedzieć tragicznie.

– Niech się dzieje co chce... – szepnął, podejmując decyzję.

Wszedł ponownie do sypialni, nie wiedząc jak zareaguje Lightwood. Mógł go stąd wyrzucić, mógł znów zacząć panikować, ale nie miał zamiaru odpuszczać, zanim tego nie sprawdzi. Nie mógł go zostawić samego w takim stanie. Nie, kiedy ukochany szlochał w łazience, a jemu krajało się serce, gdy to słyszał.

Ostrożnie podszedł do drzwi od pomieszczenia i cicho je otworzył. Wsunął się do środka niezauważenie.

Łazienka nie należała do największych pomieszczeń, właściwie połowę jej powierzchni zajmował brodzik z prysznicem, obok był sedes i umywalka, w takiej odległości, że praktycznie można było myć ręce, siedząc na kibelku. Poza tym był tu jeszcze tylko kosz na brudne ubrania. Nic więcej by się nie zmieściło.

Dlatego Magnus, stojąc tak w ciasnym wnętrzu, zaczął odczuwać klaustrofobię, niekoniecznie dlatego, że było tu tak mało miejsca, lecz dlatego, że wróciło do niego wspomnienie, kiedy był uwięziony w małej osobówce, otoczony stadem zombie. Czuł się wtedy jak w trumnie i niewiele brakowało, by to auto tym się dla niego stało.

Jednak nie był tutaj by walczyć ze swoimi traumami, miał ważniejsze rzeczy na głowie.

Pod prysznicem wciąż leciała woda, ale nie słyszał żadnych dźwięków świadczących o tym, że Alec się myje. To ponownie przywołało do niego kolejne nieprzyjemne wspomnienie.

Aline z żyletką w dłoni w dniu, kiedy znaleźli skatowaną Helen. Czuł, jak trwoga wypełnia go po brzegi. Był świadomy tego, że ze Snajperem jest źle. Bardzo źle, kto wie, co mu mogło przyjść do głowy.

Nie mógł nic dostrzec przez matowe szyby kabiny. Zrobił krok do przodu, następując na rozrzucone w nieładzie ubrania Aleca.

Przełknął ślinę, zdając sobie sprawę, że zaraz zobaczy go w całej okazałości, lecz to nie fakt, że będzie nagi powodował, że jego serce zatrzymało się ze strachu, a to, że wiedział, iż dostrzeże ślady niedawnego pobicia przez Valentina. Domyślał się, że jego nieskazitelna blada skóra najpewniej będzie sina od krwiaków, kto wie, czy nie miał też poważniejszych ran. Na samą myśl przechodziły go dreszcze.

Wiedział, jak trudne wiedli życie, on sam nabawił się w ostatnim czasie sporo blizn, w tym jedna była okrutnie obrzydliwa, konkretnie ta, którą łatał nieodżałowany Jace. Jednak to się nie liczyło. Liczył się Alec, który tkwił tam sam, a jego cichy płacz wciąż wżynał się w mózg Magnusa. Nie mógł tego słuchać, gdyż rozpacz chłopaka rozdzierała go na strzępy.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz