70.

331 30 33
                                    

Rozmowa z Magnusem nie trwała długo. Właściwie w odczuciu Aleca dramatycznie krótko. Przerwały ją głuche trzaski, które uniemożliwiały rozpoznanie słów. Dlatego, choć z niechęcią musieli ją zakończyć.

Jedyne co go pocieszało to, że dowiedział się, że z Magikiem wszystko w porządku. Był cały i zdrowy, ale niestety ich wyprawa odrobinę się przedłuży przez to, że złapali gumę. Właściwie dopiero dojeżdżali do miejsca, gdzie znajdował się obóz.

To nie poprawiało Snajperowi nastroju, ale nie mógł za to winić ani siebie, ani Magnusa. Ot złośliwość rzeczy martwych. Ile razy sam padł ich ofiarą.

O żenującej wpadce z Fordem Shelby wolał nawet nie myśleć. Kiedy w końcu go uświadomiono, na czym polegał problem tego auta, myślał, że spłonie ze wstydu. Klemy... małe cholerne ustrojstwa, które o mało nie pozbawiły go życia. Chociaż w ogólnym rozrachunku nie wyszło tak źle, w końcu dzięki temu trafił do Azylu i poznał Magnusa.

Kolejną równie nieprzyjemną przygodą była ta z udziałem Izzy. Wtedy też złapali gumę i wolał nie łączyć tych sytuacji ze sobą, by nie katować swojej głowy myślami o podobnym sabotażu.

Zanim łączność została przerwana, Magnus zdołał mu obiecać, że załatwi wszystko jak najszybciej i natychmiast ruszy w drogę powrotną. Miał dać mu znać, kiedy tylko będą gotowi. To go nieco uspokoiło, ale też wiedział, że nie może tu czatować w oczekiwaniu na wiadomość, gdyż jest potrzebny Deanowi.

Musiał z nim o tym porozmawiać.

Wstał z miejsca z głośnym westchnieniem, czekała ich właśnie burza mózgów i nie miał pojęcia czy w ogóle znajdą jakieś rozwiązanie.

Wyszedł z pomieszczenia akurat w chwili kiedy w jego stronę szedł Winchester z Castielem.

— Udało się nawiązać połączenie? — zapytał Dean, kiedy znalazł się kilka kroków od niego.

— Tak. Magnus ma jeszcze się kontaktować, kiedy ruszą w drogę powrotną — powiedział i spojrzał na mężczyznę, przegryzając wargę.

Nie sposób było nie zauważyć, że z niechęcią opuszcza to miejsce. Nie musieli się zastanawiać, by wiedzieć, że najchętniej przyrósłby do fotela, czekając na informację. Wcale mu się nie dziwili.

— Posadzimy tutaj Simona. Jak Magik się odezwie, powiadomi nas — zdecydował Dean.

Kiedy wcześniej zastanawiał się nad osobami, które miały zostać poinformowane o sytuacji dziejącej się w bunkrze, chłopaka nawet nie brał pod uwagę. Nie dlatego że mu nie ufał, lecz z powodu jego kontuzji. Tutaj jednak nie musiał się nadwerężać. Wystarczyło, by czuwał przy radiu.

Alec uśmiechnął się do niego blado i skinął głową w niemym podziękowaniu.

— Musimy porozmawiać z Johnem — wtrącił się milczący do tej pory Castiel. O tym właśnie rozmawiał z Deanem, kiedy tutaj zmierzali.

Mężczyzna mógł coś sobie przypomnieć z chwili ataku. Wcześniej mówił, że nic nie pamięta, ale mógł być wtedy pod wpływem szoku.

Bez słowa ruszyli do ambulatorium. Oprócz Johna znajdowała się tam Znachorka, która się nim opiekowała. Miała zostać dopuszczona do tajemnicy, a wcześniej nie mieli okazji z nią porozmawiać. Nie pojawiła się na obiedzie, więc nie wiedziała o środkach ostrożności, które wprowadzili.

Dean zapukał do drzwi i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Tuż za nim podążył Castiel i Alec.

Zauważyli, że w pierwszej części pomieszczenia tam, gdzie wykonywane były zabiegi, nie było nikogo. Zniknął też bałagan, który powstał wskutek ataku. Kobieta musiała posprzątać.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz