30

397 38 88
                                    


Kochani, od trzech miesięcy zmagam się z brakiem weny i chęci do pisania, co na pewno zauważyliście w postaci mniejszej częstotliwości aktualizowania opowiadań. Po długiej walce sama ze sobą i jeszcze dłuższych przemyśleniach, uznałam, że czas zrobić sobie przerwę. 

Mam nadzieję, że krótki odpoczynek od pisania wpłynie na mnie korzystnie i wrócę ze zdwojoną mocą. Liczę też na to, że w tym czasie uporam się z problemami, jakie na mnie spadły, które jak podejrzewam mają też swój wpływ na moją wydajność. 

Na tę chwilę planuję zrobić przerwę do końca roku. Mam nadzieję, że kiedy wróce będzie tutaj jeszcze ktokolwiek, kto będzie chciał czytać moje wypociny. 

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie.


Dwa dni minęły od czasu, kiedy opuścili miasteczko. Jechali nieprzerwanie, zatrzymując się tylko na przydrożnych stacjach benzynowych, by sprawdzić, czy znajdą na nich choć trochę paliwa. Czasem dopisywało im szczęście, jednak najczęściej dystrybutory były wysuszone, albo uszkodzone, przez co nie mogli się dobrać do drogocennego płynu. Jednak kiedy trafiali na bijące źródełko, zabierali wszystko, co było. Nie spotykali po drodze już żadnych stad zombie, z rzadka pojedyncze osobniki, przez co nieco się rozluźnili, chwilami robili się przez to nieostrożni, a brak należytej uwagi mógł doprowadzić do przykrych konsekwencji...

Atmosfera panująca w autobusie była wyraźnie napięta. Po początkowej euforii, że w końcu podjęli przerwaną podróż, nastąpiła stagnacja. Każdy na swój sposób zatopił się we własnych myślach. Nie było osoby, która by nie miała wiele do przemyślenia, a spokojna jakby się mogło wydawać jazda, dawała możliwość refleksji nad ostatnimi wydarzeniami, które zadziały się w ich życiach.

Prowadził Aiden. Nikt nie wątpił w jego umiejętności, już wcześniej dobitnie pokazał wszystkim, że za kółkiem czuje się jak ryba w wodzie. Po części było to dla niego wybawienie. Dzięki skupieniu się na ostrożnej i bezpiecznej jeździe nie miał czasu na zgubne myśli. Nie chciał wnikać i analizować, by nie dojść do bolesnych dla siebie wniosków. Unikał też zerkania w tylne lusterko, by nie napotkać wzroku Izzy, która patrzyła na niego z pogardą. Pomimo tego, czuł jej spojrzenie na sobie. Miał wrażenie, że wypala mu dziury w plecach. Wiedział, czym była spowodowana ta niechęć dziewczyny do niego, jednak był zbyt tchórzliwy, by z nią porozmawiać i wyjaśnić motywy swojego postępowania. Ile by dał, by ta sytuacja nigdy nie miała miejsca... Nie w ten sposób. Gdyby wiedział, że przez to Zmora go znienawidzi, nigdy w życiu nie dałby się wtedy zaciągnąć do jej pokoju...

Jimmy przez większość czasu czytał, po raz chyba setny zabraną ze sobą książkę. W nielicznych chwilach kiedy tego nie robił, spoglądał niemrawo przez okno lub ucinał sobie kilkuminutowe drzemki. Wiedział, że chroniczny brak snu może doprowadzić go do katastrofy, więc pomimo strachu, że powrócą do niego makabryczne sny, pozwalał sobie od czasu do czasu przymknąć oko. Wybudzał się najczęściej wraz z pojawieniem się pierwszych majaków sennych, tak jakby jego umysł chciał go chronić przed obrazami, które stopniowo odbierały mu rozum.

Po rozmowie z Aleciem czuł się odrobinę lepiej. Przemyślał dokładnie słowa przyjaciela i w pełni się z nim zgadzał. Nie mógłby teraz kogokolwiek celowo skrzywdzić, wolałby zginąć. Było też coś, czego bał się bardziej niż własnej śmierci — poznać prawdę o swoim dawnym życiu...
Wiele by dał za to, aby na zawsze odciąć się od wspomnień. Nie chciał, by wracały, a tak właśnie się działo. Coraz częściej miał wrażenie, że rozpoznaje mijane przez nich miejsca. Wracały do niego strzępki rozmów, które prowadził z kimś, kto najpewniej w dawnym życiu był jego zwierzchnikiem. Pamiętał rozkazy... Nie wiedział tylko, czy są to realne wspomnienia, czy jego umysł stroi sobie z niego żarty. Jeśli było to tym drugim, to nie były wcale śmieszne. Raczej przerażające i powodujące jeszcze większy bajzel w jego głowie.
Starał się nie patrzeć na Aleca. Wiedział, że chłopak się o niego martwi. Czasem napotykał jego zaniepokojone spojrzenie. Nie wracali już więcej do tamtej rozmowy. Właściwie Jimmy unikał jakichkolwiek kontaktów, nie tylko ze Snajperem. Musiał sobie to wszystko przemyśleć i poukładać w głowie. A nie było to łatwe. Czuł się, jakby był puzzlami złożonymi z kilku tysięcy elementów, z tym że zbyt wielu brakowało, by ułożyć układankę, jaką była jego postać.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz