20

346 33 84
                                    


Małe zamknięte na dziesięć spustów pomieszczenie przyprawiało Magika o klaustrofobię. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie czuł się w podobny sposób. Przytłaczała go nie tylko ograniczona przestrzeń, ale również wspomnienia i uczucia, które w tym miejscu nabierały realnych kształtów.

To tutaj spędzał z Aleciem długie godziny. Od kiedy je odkryli, było ich azylem, ucieczką przed innymi, tajemnicą. Tutaj odkrywali siebie w najintymniejszy sposób. Teraz było zgubą dla jego stęsknionego umysłu. Nie mógł myśleć o niczym innym jak o swoim chłopaku. Wszystko tutaj przypominało mu o nim. Znosił nieziemskie katusze, a w jego głowie wciąż przewijały się chwile, które tutaj wspólnie przeżyli. Zamykał oczy i widział je tak, jakby właśnie się odbywały. Unosił powieki, a one wciąż były obecne. Mógłby nawet przysiąc, że w tym pomieszczeniu pozostało echo tych momentów. Niemal widział jego postać przechadzającą się po pokoju, kształt sylwetki siedzącej przy biurku. Słyszał głos, tak upragniony, że sprawiał mu ból.

Widział, że Jace przygląda mu się z niepokojem. Mógł się tylko domyślać, co o nim w tej chwili myśli. On sam niedaleko był od stwierdzenia, że oszalał.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że w pokoju wciąż widniały ślady ich ostatniego pobytu w nim. Jego dusza rozrywała się na strzępy, kiedy widział szklankę z wodą stojącą na biurku. To z niej korzystał Alec, pamiętał to dokładnie, choć nigdy nie przypuszczał, że przywiązuje uwagę do takich szczegółów. Szafa, z której chłopak wyjmował ubrania, wciąż stała otworem. Zamknął ją, czując, że nawet to powoduje w nim nieopisane poczucie straty. Najgorsze jednak było łóżko. Jego widok sprawiał Magikowi namacalny ból. Serce tłukło się w klatce piersiowej, a w oczach zapiekły łzy. Było niezasłane. Skołtuniona pościel przypominała mu ich ostatnie zbliżenie. Odwrócił wzrok, nie mogąc znieść tego widoku. Tak bardzo pragnął znów poczuć ciepło jego ciała, przyspieszony oddech na skórze, delikatny dotyk jego dłoni. Nigdy nie mógł się nadziwić, że zniszczone, spracowane ręce wojownika, który potrafił nimi siać śmierć, mogą być takie subtelne w chwili kiedy go pieszczą.

Przełknął i westchnął ciężko, co spotkało się z natychmiastową reakcją Jace'a.

— Magik? — zapytał, podchodząc do niego bliżej.

Mężczyzna odwrócił się do niego plecami. Nie chciał, by widział go w takiej rozsypce. Nie chciał pokazywać mu się w tak trudnej dla siebie chwili. Wiedział, że wszystkie targające nim emocje wypisane ma na twarzy. Czuł, że gdyby teraz spojrzał w lustro, rozpadłby się jak domek z kart, a nie mógł tego zrobić. Nie mógł pozwolić, by Jace dostrzegł w nim zagubienie, musiał być silny, chociaż jego dusza wyła z rozpaczy.

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie mu łatwo egzystować w tym miejscu, miało swoją historię — ich historię. Był tego boleśnie świadomy, tak jak i tego, że z każdą mijającą godziną Alec oddala się od niego być może o setki kilometrów, a on tymczasem wciąż znajduje się w punkcie wyjścia. Starał się o tym nie myśleć, ale nie było to proste, wszystko tutaj wręcz emanowało energią Snajpera.

Łzy. Te małe słone kropelki, których nie powinien oglądać nikt poza nim, przedarły się przez usilnie utrzymywaną przez niego zaporę. Zalały policzki i wartką strugą spływały po twarzy, bo ostatecznie zgubić się gdzieś w kołnierzu jego kurtki. Nie chciał tego, gdyż wiedział, że płacz w niczym mu nie pomoże, a jedyne co zrobi, to osłabi go jeszcze mocniej. Wiedział, że go nie oczyści, tak jak raz już mu się to zdarzyło, ale wtedy był przy nim Alec i trzymał go w swych ramionach. To dzięki niemu miał siłę, by stawić czoła przeciwnościom, jakie los rzucił mu pod nogi. To dzięki ukochanemu, był w stanie wyjść ze swojej przyczepy z podniesioną głową, choć wiedział, że wszyscy w obozie są wrogo do niego nastawieni. Alexander był jego siłą napędową, super mocą, dzięki której wiedział, że jest w stanie zrobić wszystko. Bez niego był niczym... Uzmysłowił to sobie w chwili, kiedy chłopaka przy nim zabrakło. Musiał go odnaleźć, by odzyskać siebie. By jego serce na nowo podjęło pracę, a żelazne szpony, które ściskały jego płuca, zniknęły, pozwalając mu znów oddychać pełną piersią.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz