49

452 38 52
                                    

Jimmy nie wiedział co ze sobą zrobić. Po tym, jak opuścił spotkanie, krążył po bunkrze i nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. W takim przypadku najczęściej szukał towarzystwa kogoś z grupy, ale wiedział, że dziś najlepiej by było, gdyby nie pokazywał się im na oczy.

Opcja, by pójść do Aleca, również nie wchodziła w grę. A on czuł, że musi koniecznie z kimś porozmawiać, choćby na błahe tematy, by nie myśleć o tych wszystkich zarzutach jakie usłyszał.

Nie docierały do nich racjonalne argumenty, że zataił przybycie Magika dla ich dobra, choć właściwie musiał przyznać, że im dłużej o tym myślał, tym bardziej zaczął przyznawać im wszystkim rację. To nie miało sensu.

Teraz już jednak było za późno. Musiał przeczekać aż ochłoną, a wtedy bez wątpienia wszystko wróci do normy. Przecież nie mogli być wiecznie na niego wściekli.

Zagubiony w myślach nawet nie zauważył, kiedy znalazł się pod drzwiami biura Winchestera. Tak, jakby jego nogi bez udziału mózgu podjęły trasę, którą w ostatnich dniach niejednokrotnie przemierzał.

Stał tam przez chwilę, przypominając sobie o słowach Magnusa. Może rozmowa z nim pomogłaby im obu.

Postanowił sprawdzić, czy mężczyzna znajduje się w pomieszczeniu, istniała opcja, że w ogóle go tam nie ma, mógł być gdziekolwiek. Bunkier był ogromny, a Dean znał go lepiej niż własną kieszeń.

Z przyzwyczajenia, które nie wiedzieć kiedy się w nim zakorzeniło, złapał za klamkę i otworzył drzwi. Nie pomyślał o tym, by zapukać. Nie widział takiej potrzeby a szkoda, gdyby to zrobił, nie naraziłby się na widok, który się przed nim roztaczał.

Stanął jak wmurowany, niezdolny wydobyć z siebie choćby słowa. Co gorsze nie był w stanie taktownie się wycofać, a byłoby to wskazane zważywszy na sytuację w jakiej zastał Winchestera i Annę.

Cóż miał wybitne szczęście, by nachodzić pary w dwuznacznych sytuacjach. Miało to już miejsce w przypadku Aleca i Magika, kiedy mieszkali w rezydencji. Tyle że oni byli chociaż ubrani.

Poczuł zażenowanie, które ogarnęło go od stóp po głowę. Że też kurwa nie zapukał przed wejściem...

Para uprawiająca seks na biurku należącym do mężczyzny nawet nie zauważyła jego wtargnięcia. Kobieta leżała nagimi plecami na blacie i obejmowała Deana nogami w pasie. Ten z kolei.... Nie! Stop!

Jimmy nie był tak zdeprawowany, by na to patrzeć, ale cholera nadal nie mógł się ruszyć. Nie mógł oderwać wzroku od rytmicznych ruchów bioder mężczyzny, który zapamiętale wbijał się w Annę.

Wtedy nagle, zupełnie niespodziewanie uniósł głowę i spojrzał prosto w oczy Jimmy'ego i wtedy... akurat wtedy! Doszedł z głośnym jękiem.

Tego było za wiele dla faceta, który w poprzednim życiu był pastorem.

- Następnym razem zamykajcie się na klucz - ledwo wydukał cały czerwony na twarzy, a w następnej chwili wybiegł stamtąd, zatrzaskując za sobą drzwi.

Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak zakłopotany, a przynajmniej nie przypominał sobie takiej sytuacji. To było... nawet nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa, by to określić.

Czym prędzej udał się do swojego pokoju, by tam się ukryć. Dzisiejszy dzień dostarczył mu aż nazbyt wielu atrakcji.

***

Dean zaraz po dokonanym akcie z trudem nasunął na siebie spodnie, a następnie padł na fotel i niemal natychmiast zasnął. Był tak pijany, że ledwo kontaktował z rzeczywistością. Jego niedyspozycję postanowiła wykorzystać Anna.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz