66.

296 33 17
                                    


Magnus wstał z łóżka, jak tylko zegar na biurku wskazał piątą rano. Kiepsko spał tej nocy. Wyrzucał sobie, że z własnej winy utracił zaufanie Aleca. A przecież zależało mu na nim jak na nikim innym. Chciał, by ufał mu w każdej sprawie, a tymczasem tak spierdolił.

Dean miał rację, nie można być lojalnym wobec dwóch bliskich sobie osób, tak by żadnej z nich nie skrzywdzić, a jeśli w grę wchodziło rodzeństwo Lightwood to więcej niż pewne, że ostatecznie popadnie się w kłopoty. A przecież nie chciał źle, chciał tylko ustrzec Aleca przed tą niewątpliwie szokującą informacją, chciał zaoszczędzić mu stresu, gdyby okazało się, że Izzy podejmie radykalną decyzję. Szkoda, że nie przemyślał tego dokładnie. Szkoda, że na moment zapomniał, że kłamstwo ma krótkie nogi.


Był niewyspany, ale nic już na to nie mógł poradzić. Nie chciał odwlekać wyjazdu, by wyrobić się tak, aby nie musiał wracać po zmroku. Liczył, że kawa postawi go na nogi, chociaż do najsmaczniejszych nie należała, swoją porcję kofeiny zawierała. To powinno wystarczyć.

Poza tym nie jechał sam. Wiedział, że w razie czego Luke poprowadzi auto, a on w tym czasie mógłby się zdrzemnąć. Zatem miał już plan, teraz wystarczyło wcielić go w życie, a do tego potrzebował na początek wyjść z sypialni.

Odwlekał tę chwilę z jednego niezwykle istotnego powodu. Obudził się dziś sam — Alec nie wrócił na noc. Wiedział doskonale, że bez wątpienia siedział przy Izzy do późna i najprawdopodobniej zasnął ze zmęczenia w jej pokoju.

Mimo wszystko było mu przykro, że chociaż do niego nie zajrzał, by mogli sobie wszystko wyjaśnić i się pogodzić. Nie chciał wyjeżdżać, będąc z nim w konflikcie.

Dlatego kiedy minęła szósta, wyszedł z sypialni i bez wahania skierował się do tej należącej do dziewczyny. Cicho zapukał do drzwi, ale kiedy nikt mu nie odpowiedział, nacisnął na klamkę i wszedł do środka.

Było dokładnie tak, jak podejrzewał. Alec kimał na krześle przystawionym do łóżka siostry. Trzymał ją za rękę, dając jej tym swoje wsparcie w tych trudnych dla niej chwilach.

Ten widok przypomniał Magnusowi inny, zgoła odmienny, ale też w jakiś sposób podobny. Było to po zamachu, w którym ucierpiała dziewczyna i o mało nie pożegnała się wtedy z życiem. Snajper zasnął przy jej łóżku dokładnie w ten sam sposób. Wtedy Magik przeniósł go na posłanie znajdujące się namiocie szpitalnym. Teraz musiałby go zanieść aż do ich wspólnej sypialni, ale podejrzewał, że nie dałby rady, nie budząc przy tym chłopka.

Dlatego zrezygnował z tego pomysłu. Alecowi należał się odpoczynek, chociaż bez wątpienia obudzi się obolały i połamany. Trudno. Sen był najważniejszy, a w ostatnich dniach nie doświadczali go zbyt często.

Podszedł tylko do niego i złożył subtelny pocałunek na jego głowie. Gest ten pozostał niezauważony, Snajper spał jak zabity. Rozejrzał się wokół, ale nie zauważył nigdzie zapasowego koca, dlatego cofnął się do ich sypialni i przyniósł z niej ich własny. Przykrył nim Aleca i szepcąc cicho, że niedługo wróci, wyszedł z pomieszczenia.

Odrobinę żałował, że dał się ponieść emocjom i zdecydował na ten wyjazd. Gdyby dał sobie więcej czasu do namysłu, bez wątpienia jego postanowienie byłoby inne. Jednak nie zamierzał zmieniać zdania, nie teraz kiedy dał słowo i co więcej, sam zaproponował takie rozwiązanie.

Liczył na to, że droga minie im bez większych problemów, stado, które znajdowało się najbliżej, zostało przez niego i Aleca unicestwione, nie widział możliwości, by tak szybko pojawiło się kolejne.

To tylko kilka godzin — tłumaczył sobie, gdy przemierzał korytarz z plecakiem przewieszonym przez ramię, zmierzając do pokoju Winchestera.

Zapukał donośnie do drzwi w razie, gdyby Dean nadal spał. Co właściwie nie byłoby niczym nadzwyczajnym, zważywszy, że było krótko po szóstej rano.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz