81.

372 31 67
                                    



Kochani nadeszła wiekopomna chwila. Po prawie dwóch latach przygody z  Plagą i Zgliszczami w końcu dobiliśmy do brzegu. Przed nami ostatni rozdział, a następnie epilog, który pojawi się jak tylko znajdę chwilę, żeby go sprawdzić. 

Życzę miłego czytania




Podróż zajęła im więcej czasu, niż zakładali. Kilkukrotnie zmuszeni byli zmieniać trasę przez panoszące się wszędzie stada, a kiedy w końcu konwój pojazdów dotarł na miejsce, Alec ze zdziwienia przetarł oczy.

Niby już wcześniej wiedział, że dalszy ciąg ewakuacji będzie się odbywał drogą morską, ale nie spodziewał się, że ujrzy przed sobą ogrom pojazdów i całą masę ludzi, którzy zmierzali na ogromny statek, który miał ich zabrać do lepszego życia.

Kiedy wyszli z samochodów, wciąż ściskał za rękę Magnusa, nie był w stanie odczytać z jego twarzy, jakie emocje nim w tej chwili targają, gdyż ukrył się za okularami przeciwsłonecznymi, które otrzymał od Malcolma.

Pomimo tego, że wiedział, iż Alec w pełni go akceptuje, wciąż odczuwał dyskomfort, kiedy inni patrzyli na niego z zaciekawieniem. Nie chciał być widowiskiem, dlatego wolał się nieco zakamuflować.

Po tym, jak wyszli z ambulansu dołączyli do Izzy i Aidena i dalszą podróż odbyli w ich towarzystwie. Nikt z nich nawet nie napomknął na temat incydentu z udziałem Magika. Alec był im za to wdzięczny. Wiedział, że to zasługa siostry, która doskonale znała Magnusa i domyślała, jak się może z tym czuć. Pomimo wszystko mężczyzna nie rozstawał się z przyciemnianymi okularami.

— Jak myślisz, ile może być tutaj ludzi? — z zamyślenia wyrwał go podekscytowany głos siostry.

Rozejrzał się wokół, ale nawet nie próbował oszacować przybliżonej liczby. Wzruszył ramionami.

— Co najmniej kilka setek — szczebiotała, z szeroko otwartymi oczami, podziwiając zbieraninę niedobitków.

Przepełniała ją euforia. Naocznie zobaczyła to, o czym do tej pory tylko słyszała. Ocalałych było dużo więcej, niż do tej pory wszyscy sądzili. Przez długi czas myślała, że na całym świecie ostała się tylko ich mała grupa. Jakże była szczęśliwa, że się w tej kwestii myliła.

Ruszyła przed siebie zapatrzona w ogromny statek, jak dziecko w sklepie z zabawkami, które dostrzeże coś, co bez dyskusji musi być jego. Pociągnęła za sobą Aidena by jej towarzyszył. A swoją drogą Alec zauważył, że ostatnie wydarzenia bardzo zbliżyły tę dwójkę. Praktycznie zawsze krążyli gdzieś wokół siebie i to nie tak jak do tej pory, że wychodziło to głównie z inicjatywy chłopaka. Tym razem to Izzy łaknęła jego towarzystwa.

Snajper powoli ruszył za nimi. Magik dotrzymywał mu kroku. Z racji tego, że nie mieli niczego przy sobie, nie musieli przejmować się bagażami. Zresztą mało kto miał choćby plecak. Najwidoczniej większość ludzi była podobnie, jak oni zgarnięta z łapanki tak, jak stali.

Nie doszli zbyt daleko, gdy Alec zauważył jakieś poruszenie za swoimi plecami. Odwrócił się i zobaczył Malcolma rozmawiającego przez krótkofalówkę, a jego wzburzony głos niósł się echem wśród stąpających w ciszy ludzi.

Kiedy dostrzegł, że Ligthwood mu się przygląda, w kilku szybkich krokach znalazł się tuż przy nim. Chociaż znał go bardzo krótko, zdążył zauważyć, że chłopakowi można zaufać. Był niezwykle lojalny i oddany. Od momentu kiedy zorientował się, że nie chcą wyrządzić im krzywdy, a pomóc, sam stał się nieocenionym towarzyszem podróży.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz