39

320 38 44
                                    

Drzwi do pokoju Winchestera były uchylone. Wzbudziło to niepokój Aleca. Pamiętał w jakim stanie zastał go poprzedniego wieczora i wątpił, by już doszedł do siebie.

Podejrzewał, że nie ma go w sypialni, ale postanowił to sprawdzić dla spokoju ducha. Przeczucie go nie myliło. Deana tam nie było. Jedyne co świadczyło o jego pobycie, były walające się po podłodze butelki i ogólny rozgardiasz.

Snajper upewnił się, że wśród chaosu nie ma jakichś śladów, które mogłyby świadczyć o tym, że mężczyzna w stanie upojenia się zranił i po ustaleniu, że nie ma nigdzie takich oznak, ruszył na poszukiwanie przyjaciela.

Bał się, że będąc wciąż w stanie wzburzenia, może pałać chęcią konfrontacji z Jimmym.

Nadal nie pogodził się z myślą, że mężczyzna któremu zawdzięcza życie jest zaginionym przed laty ojcem Clarie.

Był również ciekawy jego historii. Zastanawiał się, co musiało się stać, że opuścił córkę i samotnie wyruszył w świat pogrążony w chaosie. Nie potrafił sobie wyobrazić dobrego powodu, dla którego to zrobił.

Wcześniej w czasie swojego pierwszego pobytu w bunkrze nikt się z nim nie podzielił tą wiedzą, liczył na to, że tym razem będzie inaczej. Mogłoby to mu pomóc poznać mechanizm działania Jimmy'ego a tym samym naprowadzić go na sposób w jaki może przywrócić mu pamięć.

Sprawdzał po kolei pomieszczenia w których spodziewał się zastać Deana, ale nigdzie go nie było. Wyszedł nawet na zewnątrz, gdzie napatoczył się na Toma. Mężczyzna, jak to miał w zwyczaju stał przed wejściem i palił papierosy w towarzystwie kilku innych członków swojej grupy.

Kiedy dostrzegł Aleca, skinął, by do niego podszedł.

— Coś z tym trzeba zrobić. Nie może tutaj stać — nie siląc się na uprzejmości, zagadnął go, wskazując na wciąż stojący w tym samym miejscu co wczoraj autobus.

Snajper pokiwał głową. Zupełnie wyleciało mu to z głowy, co właściwie nie było niczym nadzwyczajnym. Zbyt wiele się działo, by pamiętać o wraku, którym był teraz pojazd.

Zastanawiał się, czy da radę bezpiecznie ulokować go w garażu. Jego umiejętności w prowadzeniu samochodu były raczej nikłe, a jakby nie było autobus to zupełnie inna liga, dla niego nieosiągalna. Przez moment pomyślał o Aidenie, chłopak mógł to zrobić bez żadnego problemu. Jednak nie chciał teraz zawracać mu głowy. Wiedział, że podobnie jak cała reszta nie jest w najlepszej kondycji i wolał pozwolić mu odpocząć.

Musiał mieć nietęgą minę, kiedy rozmyślał w jaki sposób dostać się autobusem do garażu nie powodując przy tym większych szkód, gdyż Tom odezwał się ponownie.

— Jak chcesz, to któryś z chłopaków go zaprowadzi.

Alecowi ulżyło, co musiało być widoczne na jego twarzy, gdyż mężczyzna wybuchł śmiechem.

Następnie zlecił jednemu ze swoich kompanów zajęcie się autobusem.

— Jeśli macie tam coś, co nadaje się do użytku, chłopki mogą ci pomóc to przenieść do bunkra — dodał wciąż wyraźnie rozbawiony.

Lightwood czuł się odrobinę zażenowany swoją nieudolnością, ale przecież nie każdy musi umieć wszystko. Fakt, że od kiedy się tutaj pojawił, nie pokazał się od zbyt dobrej strony, ale doskonale wiedział, że ma swoją wartość i w walce nie ma sobie równych. No może odrobinę naginał fakty. Od prawie roku nie trenował, a do tego przez ucieczkę z rezydencji, a wcześniej więzienie u Valentina, jego kondycja drastycznie spadła, ale to nie było coś, czego nie można odzyskać.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz