61.

269 30 42
                                    


Po tym, jak Znachorka pospiesznie opuściła Deana, ten stał przez chwilę na korytarzu i się wahał. Nie wiedział czego może się spodziewać po wizycie u Castiela, wciąż się bał, co może tam zastać. Jednak słowa kobiety nieco go podbudowały. Skoro twierdziła, że wszystko jest z nim w porządku, to chyba nie powinien mieć żadnych obaw.

Zapukał tak cicho do drzwi, że chyba tylko cud sprawił, że mężczyzna w środku go usłyszał.

— Otwarte — rozległ się głos z wnętrza pomieszczenia.

Teraz już nie mógł się wycofać, chociaż miał na to ogromną ochotę. Wszedł do sypialni i w pierwszej kolejności jego wzrok powędrował w kierunku łóżka, na którym spodziewał się zastać przyjaciela.

Zaskoczyło go to, że było puste. Nie mniejszy szok przeżył, kiedy w końcu namierzył właściciela głosu.

Siedział przy biurku i ostentacyjnie, bardzo powoli wyrywał po kolei kartki z książki, a następnie rozdzierał je na mniejsze kawałki. Musiał to robić od czasu kiedy wyszła od niego Znachorka, bo u jego stóp leżała spora kupka rozszarpanych stron.

Dean zamrugał, nie dowierzając w to, co widzi.

— Co robisz? — zapytał zduszonym głosem.

Teraz miał praktycznie pewność, że z głową Castiela nie jest w porządku, skoro dewastował książkę, która przez lata była dla niego świętością. Traktował ją jak największy skarb, a jej treść, potrafił cytować z pamięci.

— Niszczę. Nie widać? — odpowiedział i niewzruszony kontynuował swoje poczynania.

— Dlaczego? — dopytywał Dean, mając nadzieję, że wyjaśni mu to w jakiś racjonalny sposób.

Nie chciał dopuścić do siebie, że Castiel zwariował.

— Bo to wszystko to jedna wielka błazenada — odparł i po raz pierwszy, od kiedy Winchester wszedł do jego pokoju, uniósł głowę i na niego spojrzał.

Jego twarz była nienaturalnie spokojna, za to w oczach czaiło się coś z pogranicza złości, frustracji, a jednocześnie bezsilności. Dean nie mógł zrozumieć, co go do tego doprowadziło. Jednak już sam sposób, w jaki traktował Pismo Święte, znaczyło, że nie jest dobrze.

— Przecież ta książka była dla ciebie ważna, nadal jest z tego, co zdążyłem zauważyć — przemawiał do niego spokojnie.

Ostrożnie dobierał słowa, by go czymś nie zdenerwować. Widział wyraźnie, że mężczyźnie zaczynają drżeć ręce, a ostatnie czego potrzebował to go nieopatrznie sprowokować w jakikolwiek sposób. Pamiętał, że kiedyś jak dochodziło między nimi do rozmów na temat wiary, Castiel często się unosił i nakręcał kłótnie. Dean po kilku sprzeczkach nauczył się, by nie wygłaszać swoich poglądów o religii swojego przyjaciela. Dlatego wolał nie sprawdzać, czy nadal w ten sam sposób reaguje. To był dla nich temat tabu.

— Była... a może nie. Jesteś ostatnią osobą, która ma o tym pojęcie — odparł, odwracając wzrok.

— Nie pamiętasz tego, ale jako pastor byłeś bardzo uduchowiony — sam nie wiedział, dlaczego to powiedział. W planach miał poprowadzić rozmowę innym torem, tak by ominąć ten konfliktowy.

Castiel prychnął z pogardą. Dean coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie ma już przed nim jego przyjaciela. Że to obcy człowiek, który przywdział jego ciało.

— Tak się składa, że pamiętam — powiedział tajemniczo.

Winchester przez chwilę trawił jego słowa. Czy to znaczyło, że Cas...

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz