18

349 34 39
                                    


Uciekali przed siebie, coraz bardziej opadając z sił. Magnus tylko siłą woli był w stanie wciąż przemieszczać się naprzód, chociaż ciało już od dłużej chwili odmawiało mu posłuszeństwa. Ukryli się w gruzach jednego z budynków, jednak doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że to schronienie tylko na chwilę. Nie mogli tam zostać dłużej, niż to było konieczne, gdyż niechybnie zostaliby odkryci. Jednak musieli odpocząć, inaczej lada moment padliby z wyczerpania.

Wiedzieli, że ktoś ich ściga, najpewniej te same osoby, które widzieli w oknie hotelu. Nie mieli pewności, czy to ludzie Valentina, czy ich pogromcy. Wszystko było możliwe i na tę chwilę nie wiedzieli, kogo obawiać się bardziej.

Jace upadł na zimne podłoże, z trudem łapiąc oddech. Kilka minut wcześniej udało im się zgubić pościg, ale zdawali sobie sprawę z tego, że niebawem ponownie wpadną na ich trop. Zbyt wolno się przemieszczali, by tego uniknąć. Byli zmęczeni, głodni i osłabieni to nie napawało optymizmem.

Magik klapnął na ziemie tuż obok niego, z głośnym sapnięciem ułożył się na plecach. Od chwili jego przebudzenia nie minęła nawet doba, a on zmuszony był do tak forsownych zajęć. Czuł, że lada moment wypluje sobie płuca. Nie wyobrażał sobie, by mógł się teraz podnieść i kontynuować to, co przerwali. Wiedział, że jeszcze kilka kroków, a padłby na twarz i najpewniej więcej już się nie podniósł.

Jace jako pierwszy ruszył się z miejsca. Podszedł ostrożnie do wyrwy, która niegdyś była ścianą budynku, w którym się schronili. Wyjrzał przez nią i dokładnie zlustrował najbliższe otoczenie. Wszystko wskazywało na to, że nikogo nie ma w pobliżu. Jednak i tak musieli być czujni. Nie wiedzieli, kto ich ściga. Mogli to być ludzie Valentina, ale równie dobrze ci zamaskowani wojownicy, którzy perfekcyjnie potrafili wtopić się w tło.

Po cichu podszedł do wciąż leżącego na ziemi Magnusa. Usiadł obok niego w milczeniu. Nie chciał przerywać mu odpoczynku, ale też nie mieli zbyt wiele czasu na zwlekanie. Denerwował się. Widział, ze z mężczyzną nie jest najlepiej. Prawie tydzień w stanie śpiączki wpłynął na nie tylko na jego wygląd, ale tez kondycję. Potrzebował czasu, by dojść do siebie i to właśnie było powodem tego, że Jace wpadł w przygnębienie.

Chciał choć raz zadbać o przywódcę, by odwdzięczyć się mu za wielokrotne ocalenie życia i opiekę, jaką nad nim roztoczył, gdy mieszkali w azylu. Należało mu się to, jak nikomu innemu, zwłaszcza teraz gdy wydawał się taki bezbronny. Był tylko mały problem, nie mieli gdzie się udać. Wszystkie znane im kryjówki znajdujące się w miasteczku były zniszczone. Zamknął oczy i westchnął bezsilnie. Ponownie spojrzał na chyba śpiącego Magika, podejrzewał, że tak jest, gdyż wciąż leżał z zamkniętymi oczami, sprawiając takie wrażenie.

- Przestań się gapić - z zamyślenia wyrwał go poirytowany głos mężczyzny - wiem, że wyglądam jak sterta łajna, ale to nie powód, by się wpatrywać we mnie jak sroka w gnat - warknał zdenerwowany. Wiedział doskonale, że ostatnie wydarzenia odcisnęły na nim piętno. Schudł i zmizerniał, do tego jego zazwyczaj dokładnie ogoloną twarz pokrywał teraz zarost, który w jego mniemaniu nadawał mu wygląd menela. Dodając do tego obszarpane ubranie i kości widoczne pod skórą, mógł śmiało za takiego uchodzić. Nie chciał, by ktokolwiek go widział w takim stanie, a już na pewno nie mógł się tak pokazać Alecowi.

- Ja tylko... - zaczął Jace, ale nie dokończył, gdyż nie miał pojęcia, co miałby powiedzieć. Znał Magika nie od wczoraj i doskonale zdawał sobie sprawę, że bardzo przykładał wagę do swojego wizerunku. Nawet w czasie wypraw po zapasy, musiał wyglądać nienagannie, pomimo tego, że zazwyczaj i tak wracali cali zakrwawieni. Nie mógł też powiedzieć mu, ze widząc go w tak złej kondycji, ma ochotę go chronić za wszelką cenę, wtedy najpewniej straciłby wszystkie zęby. W końcu Magnus zawsze starał się być samowystarczalny, dbał o siebie i o innych, nigdy nie pozwalał sobie na chwile słabości, tak uważał, ale nawet nie zdawał sobie sprawy, w jak wielkim jest błędzie. Pod skorupą stworzoną z musu, znajdował się wrażliwy, zagubiony człowiek, ale nikt tego nie zauważał. Blondyn nie był wyjątkiem, tylko Alec jako jedyny przedarł się przez tę barierę i zobaczył Magika takim, jakim był naprawdę.

Zgliszcza (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz