Rozdział IV : Potrzeba kontroli

983 86 13
                                    


Chłopak właśnie wracał do domu po całej akcji. Nie pomyślałby nawet, że coś takiego mogło się dziać. Dziś właśnie sobie to uświadomił.

Alfy nie są żadnymi wyjątkami, są jak inni ludzie. Jednak sama ranga mówiąca, że jest się wyżej nad innymi dawała się we znaki. Dziś po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni. A przecież nie miał ani grama złych intencji do kogokolwiek. To, że zobaczył jak blondyn nie ma jak się bronić wzbudziło w nim nie tylko gniew. Coś w jego środku się pękło. W tamtej chwili to on był tym "strasznym". Pomógł mu, choć pewnie tamten tego nie chciał. I tak by sobie poradził, znalazłby pewnie sposób.

Jednak nie to zirytowało zielonowłosego.
Kiedy odstawił bezpiecznie przyjaciela - o ile tak można było powiedzieć o Katsukim- matka chłopaka była wyraźnie na niego zła. A przecież nic nie zrobił. W ciszy przyjął wszystkie uderzenia i odszedł. Po co miałby wyjaśniać sytuację skoro kobieta mu nie uwierzy?

Stanął przed drzwiami mieszkania. Wziął wdech i delikatnie nacisnął klamkę. Drzwi zaskrzypiały a zza nich wyłoniła się zalana łzami jego rodzicielka. Rzuciwszy się mu na szyję, dziękowała Bogu, że wrócił cały i zdrowy. Potem jednak spoważniała, odsunęła się parę kroków w tył. Spojrzała na całokształt syna delikatnie się przy tym uśmiechając.

- Nie rób więcej takich głupich wypadów- powiedziała w końcu

- Przepraszam, musiałem - odparł chłopak ze spokojem, no bo co innego miał robić? Opowiedzieć matce, że wdał się w bójkę z nieznanego mu do końca powodu? Wolał tego uniknąć. Wiedział, że matka zatraciła by się potem w panice, gdyby gdzieś się kiedyś wybierał.

- Mogę wiedzieć czemu masz rozcięcie na ręce?- zapytała kobieta

Chłopak spojrzał na zewnętrzną część dłoni. Dość dobra rana. Uśmiechnął się na myśl o tym jak powstała. Musiał zablokować jeden z ciosów ręką, a teraz to wyglądało pięknie. Westchnął. Co miał odpowiedzieć matce? Znowu kłamać? Narobić sobie problemów? Jakby ich nie miał.

- Nie mam pojęcia skąd ją mam - odezwał się w końcu - Chyba gdzieś o coś zachaczyłem - dodał lekko już podenerwowany. Naprawę nie chciał, by kobieta się martwiła. Nie dał jednak po sobie tego poznać.

- Izuku... Otwórz okno - poleciała kobieta siadając na kanapie

- Za oknem pada deszcz, będzie zimno - odparł zgodnie z prawdą. W momencie gdy przekroczył próg bloku, w którym mieszkał porządnie się rozpadało.

Kiedy napotkał surowy wzrok pośpiesznie wykonał zlecone mu zadanie. Usiadł obok kobiety, przyglądał się jej. Wyglądała na zmęczoną. Musiała mieć ciężki dzień w pracy. Delikatnie wstał. Skierował się do kuchni, by zaparzyć im herbaty. Stojąc tak rozmyślał co jak będzie wyglądać.

~Ktoś tu się boi, że klasa zrobi z nim to samo co ta kobieta dzisiaj, co?~

Nie. I nie odzywaj się nieproszony. Co to miało być to wcześniej, co? Co ty se wyobrażasz?

~No nie wiem. Jesteś Alfą a nie wykorzystałeś tak cudnej sytuacji...~

Że co proszę?  Wiem, że jesteś częścią mnie, ale takie zachowanie to przesada

~Nie umiesz się bawić~

Nawet nie zamierzam. Trzeba było obudzić się w kimś innym, a nie robisz mi teraz problemy.

~Jesteś zły na rangę, którą masz?~

A jak sądzisz? Ty zamiast ze mną współpracować to utrudniasz wszystko!

°| Nagiąć przeznaczenie |°    Dekubaku (A/B/O)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz