Rozdział 5

551 26 46
                                    

- nie rozumiem o co Ci chodzi - chłopak udawał że wszystko jest ok

- Igu-kun... Przecież znam Ciebie... Jestem wstanie się domyśleć o czym myślisz - zaśmiałam się

- mówiłem abyś mnie tak nie nazywała - powiedział trochę podirytowany

- no weeeeeeeeź! - udałam focha

- to ja na Ciebie będę mówić "Wredota" - przymrużył oczy

- okeyyyyy! - był wyraźnie zaskoczony - nie rób takiej miny Igu-kun - zaczęłam się trochę drażnić z chłopakiem

- zamknij się wredoto - niemalże wysyczał te słowa na co ja tylko zaśmiałam się pod nosem

- jesteś kochany - przytuliłam chłopaka a on aby na mnie spojrzał

- nie klej się tak - odepchnął mnie lekko ale zdawało mi się że na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec

Miesiąc później

Iguro przez ten czas już zdążył wrócić do siebie tak samo jak reszta pacjentów.

Właśnie wracałam ze spotkania z Mitsuri, ciągle chodziła za mną myśl że jest coś nie tak i że coś się stało. Olewałam to przez większość czasu lecz kiedy stanęłam przed swoim domem wiedziałam że to był błąd...

- H-Hi-Hiroshi - podbiegłam przestraszona do chłopaka, który stał już ledwo żywy - C-C-co się s-stało? - spojrzałam za niego gdzie był dom a raczej jego resztki... Wszystko spłonęło...

- do naszego domu przyszły księżycowe demony - chłopak ledwo dawał radę normalnie mówić - zawiodłem... przepraszam... - spuścił głowę i zacisnął zęby aby nie płakać

- nie, nie zawiodłeś. Ale co z resztą? - w moich oczach zbierało się coraz więcej łez

- Kazałem Layi zabrać wszystkich... Ale jednak... Demony zabiły Sagi, Kazuo i Panią Tori - chłopak podniósł głowę. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza

- ch-chociaż w-wa-wasza cz-czwórka - zacisnęłam zęby na wargach - p-przepraszam że m-mnie n-n-nie by-ło - przytuliłam chłopaka i dalej próbowałam powstrzymywać łzy - trzeba ciebie szybko zabrać do posiadłości Motyla - przełożyłam swoją rękę pod ramieniem chłopaka i pomogłam mu iść

Pół godziny później
Godzina: 21:56

Kiedy weszliśmy na teren posiadłości Motyla dziewczynki pobiegły po pomoc. Zabrano ode mnie już na skraju ze śmiercią Hiroshi'ego. Zostałam na dworze aby chwilę odetchnąć.

- Jestem beznadziejną mentorką - mruknęłam i usiadłam na gałęzi - zignorowałam to uczucie... Zignorowałam... Kurwa dlaczego?! Dlaczego jestem taką idiotką?! - zalałam się łzami i cicho płakałam tak aby nikt tego nie usłyszał

Położyłam się na gałęzi i zaczęłam wsłuchiwać się w dźwięk wiatru i cichego szelestu liści... Nawet nie wiem kiedy... Ale zasnęłam...

Rano
Godzina: 07:09

Powoli otworzyłam oczy kiedy po chwili zdałam sobie sprawę z tego że przespałam całą noc na drzewie

- głodna jestem... - wymruczałam po czym poszłam poszukać Shinobu lub Aoi

- Fuyu-san, gdzie byłaś? Wszyscy się o Ciebie martwili - powiedziała Aoi, która właśnie zobaczyła mnie na korytarzu

°new life°new me°KNY°Iguro Obanai X Oc°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz