Rozdział 11

80 2 0
                                    

Seguir las señales que me pintan el camino

Y enfrentarme con los retos del destino

Inventar colores que perfuman el paisaje

Ser el capitán del barco en este viaje

Sonreir y amar volver a soñar*

***********************************************************

25.02.2020

Moje życie przez ostatnie prawie 2 miesiące to zbiór kłótni, zdarzeń, które wprowadziły w moje życie niepotrzebny bałagan. Dzisiaj są moje urodziny i w zeszłym roku przysięgałam sobie, że ten rok spędzę w spokoju, miłości, z osobami, które kocham. Prawie mi się to udało. Czemu prawie? Po pierwsze, Mikołaj, co prawda rozmawiamy ze sobą, wybaczyłam mu, staram się mu na nowo zaufać, naprawdę mi się udaję, widzę że mu bardzo zależy. Byliśmy ze sobą blisko, ale nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą tyle, ile rozmawiamy od miesiąca. Dzwoni do mnie prawie codziennie, kiedy on nie dzwoni, ja to robię. Kocham mojego kuzyna i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Było mi ciężko uporać się z faktem, że wiedział o uczuciach Michała i nic z tym nie zrobił, ale nie mogę go winić, ani za to co robił Michał, ani za to, że mi o tym nie powiedział. Są przyjaciółmi i wiem, jakie to dla nich ważne. Po drugie, coraz częściej kłócę się z Matim, praktycznie codziennie. Nie potrafimy dojść do porozumienia nawet w najbardziej błahych sytuacjach, jak np. zwykłe zakupy. Niby nie mieszkamy razem, ale Mateusz często u mnie nocował, więc zakupy robimy razem. Mówię, nocował, bo robi to coraz rzadziej, od co najmniej trzech tygodni nie spędziliśmy razem wieczoru, a co dopiero spokojnego. Kiedy się nie kłócimy, to praktycznie w ogóle nie rozmawiamy, od jego wyjazdu ode mnie z domu, w Nowy Rok, na palcach jednej ręki mogę zliczyć dobre chwilę między nami. Nie wiem kto bardziej jest winny, być może ja i moje połamane, zbłąkane serce, być może on i jego brak zaufania i zazdrość. Wiem tylko, że oddalamy się od siebie coraz bardziej, ale nie wiem czy chcę, czy mogę, czy dam radę o to walczyć. I po trzecie, Michał. Tak naprawdę mogłabym skończyć tylko na tym imieniu. To mój największy problem od kilku lat, ale od ostatnich 2 miesięcy przekracza granicę. Zrobił tak jak go o to poprosiłam, nie odzywa się od Nowego Roku. Nie dostałam od niego żadnej wiadomości, żadnego telefonu, nie wiem o nim nic. Nie wiem co u niego, jak mu się układa z Weroniką, nic, kompletna pustka i cisza. I wiem, że sama mu zabroniłam, ale bardzo chciałam żeby się odezwał. Wiem, że to źle z mojej strony, że jestem niezdecydowana, ale bardzo chciałam żeby nie wytrzymał. Ja traciłam nad sobą kontrolę i prawie codziennie chciałam się do niego odezwać, co doprowadzało do kolejnych kłótni z Mateuszem. Nie mogłam się odezwać do Michała, co prowadziło do tego, że byłam sfrustrowana, zła, wściekła i musiałam na kimś się wyżywać, ale Mati nie był mi dłużny i tak zaczynaliśmy kolejne wojny. Michał wywrócił moje życie do góry nogami, wprowadził w nie chaos i moje zagubienie, ale nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Wciąż krążył w mojej głowie i co najgorsze w sercu. Każdego dnia budziłam się myśląc tylko o tym, czy to będzie ten dzień, w którym nie wytrzyma i wreszcie się odezwie, a z drugiej strony nie chciałam, żeby się odzywał, bo nie lubię być niesłowna, a przyrzekłam, że jeśli da o sobie znać, to będzie to koniec naszej znajomości, ale przecież dawał o sobie znać, nawet jak tego nie robił. Nie umiem już racjonalnie myśleć, chcę go zobaczyć, a z drugiej strony nie chcę, chcę z nim porozmawiać, ale boję się tego. Chcę od niego wszystkiego, ale nie mogę mieć nic, bo mam Mateusza, którego kocham i nie mogę zranić. Jest moją świątynią, moim azylem, moim spokojem, a może trzeba powiedzieć, był. Może wreszcie trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że wyznanie Michała sprawiło, że zaczęłam wątpić czy mamy jakąś szansę z Matim, czy możemy coś zbudować skoro jedno wyznanie, mojej niby starej, dziecięcej miłości, sprawiło, że jestem niepewna. Nie Mateusza, bo jego jestem, ale mojego uczucia do niego, czy jest na tyle silne, że wygra z tym, które czuję do Michała, a które nigdy nie powinno zostać obudzone. Uśpiłam je i miałam nadzieję, że nigdy już się nie wskrzesi, a wystarczyły dwa słowa i jeden gest, a ja poczułam coś, czego nigdy nie powinnam. Powrót do nastolatki, tylko że uczucie jest doroślejsze, bardziej pewne i do cholery, odwzajemnione. Tyle na to czekałam, a kiedy wreszcie to mam, jest za dużo rzeczy, które nie pozwalają mi się tym cieszyć i zabraniają dopuścić do siebie to uczucie. Gdybym pozwoliła mu sobą kierować, zostawiłabym na swojej drodze zbyt dużo ofiar, a tego nie mogę zrobić. Bo byłyby to osoby, które kocham, szanuję i których nigdy nie chciałabym zranić. Muszę ponownie uśpić moje uczucia, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. On ma Weronikę, a ja Matiego. Tylko co mam zrobić, kiedy za kilka godzin spotykamy się, żeby wspólnie świętować nasze urodziny. Jeszcze to. Mamy urodziny tego samego dnia, tylko on jest rok starszy, ale nie zmienia to faktu, że jest to jeden i ten sam dzień. Odkąd zaczęliśmy próbować przyjaźni, to oprócz świąt i nasze urodziny spędzamy wspólnie, z naszymi przyjaciółmi. W tym roku nie jest inaczej, choć powinno. Powinniśmy to odwołać, nie powinniśmy się jeszcze spotykać. Najgorsze jest to, że nie będzie przy mnie Mateusza. Został u siebie w domu, w weekend pracuje, a oprócz tego znowu się pokłóciliśmy. Już nawet nie wiem o co, chyba właśnie o to, że wiedział, że mam urodziny, to wziął sobie zmianę w pracy, bo jak twierdzi, ja od kilku lat spędzam urodziny z przyjaciółmi i pewnie w tym roku nie zmieniałbym planów, a on nie ma ochoty przyjeżdżać do mojego domu, bo musiałby znowu patrzeć na Michała. Więc wszystko sprowadza się do jednego. Tylko najbardziej martwi mnie to, że puścił mnie samą, że pozwolił mi przyjechać do domu, choć wiedział, że Michał też tutaj będzie, choć wiedział że mamy wspólne urodziny i spędzamy je razem. Martwi mnie to, bo choć nie wie co dokładnie wydarzyło się w noc sylwestrową, to wie że na pewno coś się wydarzyło. On to czuje, ale nie wymusza na mnie odpowiedzi, chyba boi się to usłyszeć, a ja boję się to powiedzieć, bo gdybym to zrobiła, zostawiłby mnie. Powiedział, że da mi odejść, jeśli nie będę pewna swoich uczuć. A ja wiem, że on nie toleruje zdrady równie mocno jak ja i nie wybaczyłby mi tego. Nie mogę go stracić, choć czuję że już dawno się to stało. Ostatnio każdy mój przyjazd do domu, kojarzy mi się tylko z tęsknotą, udręką, niezdecydowaniem, bólem, wielkim bólem, z którym nie potrafię wygrać. I najgorsze, kojarzy mi się z miłością, tylko nie tą domową, bo to oczywiste, z miłością do Michała, a jego do mnie. Boję się tutaj wracać, bo wiem, że każdy powrót sprawia, że moje uczucie coraz bardziej się rozpala, a powinno dawno zgasnąć. Boję się co zrobię, kiedy go zobaczę, ale boję się też tego co on zrobi. Czy podejdzie od razu do mnie, czy mnie zignoruje, czy będzie tylko przy Weronice, czy znajdzie choć chwilę na to, żeby ze mną porozmawiać? Choć bardzo tego nie chcę, to właśnie czuję i cholernie mnie to przeraża, bo nie mogę tego chcieć, nie mogę tego czuć. Ale jak wytłumaczyć sercu co jest właściwe, a co nie, kiedy ono już wybrało, tylko rozsądek jeszcze próbuje walczyć?

To zawsze byłaś Ty  [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz