Rozdział 16

76 2 0
                                    

„Confía en mí, yeah

Junto a ti estaré en los días nublados

Confía en mí, yeah

No te fallaré, seguiré a tu lado

Ya no te escapes más, acércate y verás

Que aun hay mucho más, si tu te vas"
******************************************************

01.05.2020

Ania

Minęły prawie 3 tygodnie, odkąd dałam szansę Michałowi. I w ani jednej sekundzie tego czasu nie żałowałam, że tą szansę mu dałam. Spędzaliśmy ze sobą prawie każdy dzień, wiadomo, on pracował, ja miałam studia, więc nie zawsze się udawało, ale przez ten czas widzieliśmy się więcej niż chyba kiedykolwiek w życiu. Pewnie trochę przesadzam, ale naprawdę czuję się szczęśliwa. Dużo spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, od nowa się poznawaliśmy. Tak jakbyśmy się dopiero poznali i nic o sobie wcześniej nie wiedzieli. Zbliżyliśmy się do siebie, emocjonalnie, nie fizycznie. Wciąż trzymałam dystans, potrzebowałam go, bo tak naprawdę minęło zbyt mało czasu, abym mogła mu kompletnie zaufać. Mógł mnie przytulić na pożegnanie, dać buziaka w policzek na przywitanie, ale na nic więcej nie mogłam mu pozwolić, nie potrafiłam. Wiem, że się stara, widzę to i widzę miłość, jaką mnie darzy, ale zaufanie to kompletnie inna rzecz. Za dużo rzeczy w przeszłości się wydarzyło, żebym mogła o nich tak po prostu zapomnieć. Zaczynamy od nowa, ale nie wszystko da się tak po prostu przekreślić. Wybaczyłam mu to wszystko, ale nie potrafię zapomnieć, mam nadzieję, że uda mi się mu zaufać, ale boję się, że nie na tyle, by być go w 100% pewną. Widzę, że coraz bardziej męczy go ten dystans, ale z drugiej strony stara się mnie zrozumieć, bo wie, że popełnił wiele błędów, przez które tak ciężko jest się nam do siebie zbliżyć. Próbuję i wychodzi mi to coraz lepiej, mam nadzieję, że nie straci cierpliwości, bo gdyby ją stracił, pokazałby, że tak naprawdę nie znaczyłam dla niego tyle, ile myślę, że znaczę. Ta sytuacja jest zagmatwana i ciężko jest się w niej czasami odnaleźć, ale tak w większości wygląda moje życie. Tak naprawdę tylko niewielkie jego fragmenty są proste i bez jakichkolwiek zakrętów, u mnie zawsze musi się coś dziać i nigdy nie może być łatwo. W większości powoduje to ten chłopak z niesamowitym uśmiechem, którego kocham całą sobą, ale czasami też dzięki niemu czuję, że jest łatwo. Czasami ten co powoduje poplątanie, może sprawić, że wszystko staje się proste. Moje życie chyba nigdy nie będzie normalne. Teraz jest świetnie, jestem na maksa szczęśliwa, chyba nigdy tak nie było, ale jest we mnie strach, że zaraz spadnie jakaś bomba i wszystko zniszczy. Mam w sobie dziwne lęki, które mówią mi, że jest za pięknie, że to nie potrwa długo, bo nie może tak być, że nie mogę za długo być szczęśliwa, bo byłoby za łatwo, potrzebuję trudności, z którymi będę walczyła, bo to mnie tworzy i każda z tych przeszkód najpierw mnie niszczy, a później daje coraz więcej wewnętrznej siły. Nie chcę tak myśleć, ale to jest silniejsze ode mnie, bo zawsze tak było, wstawało słońce tylko po to, żeby po chwili wzeszły chmury. Bardzo nie chciałabym, żeby tym razem tak było, ale coś we mnie podpowiada mi, że może tak być. Cholera, muszę przestać się zadręczać. Jestem szczęśliwa, zakochana, poznaje swojego ukochanego od każdej strony i widzę coraz to nowe jego twarze, te dobre i te złe, a on moje. Muszę przestać myśleć o tym, że będzie źle, teraz jest dobrze i najważniejsze jest właśnie to. Teraźniejszość. Przyszłość kiedyś nadejdzie, teraz liczy się tylko czas obecny i nic więcej, ani nic mniej. Otworzyłam nam furtkę, teraz tylko muszę być gotowa, żeby otworzyć drzwi.

***

Dzisiaj wieczorem mamy z dziewczynami „babską noc". Będziemy dużo gadały, obgadywały, pewnie nie obejdzie się bez alkoholu, może jakiś film, albo kilka. Mamy po prostu spędzić jedną noc, bez chłopaków, zapewne będziemy dużo o nich gadać, bez tego się nie obędzie. Mamy nie mieć z nimi kontaktu tego wieczora i nocy, dzisiaj tylko my, ploteczki i super czas. Ciocia wyjechała na majówkę do naszej drugiej cioci, więc dom jest dla nas. Chłopaki spotykają się w swoim gronie, nie wiem gdzie, ale nie interesuje mnie to, aby nie było tam dziewczyn i aby nam nie przeszkadzali, ale przede wszystkim, żeby nie było dziewczyn. Wydaje mi się jednak, że rodzice Michała też gdzieś wyjechali, więc powinni znajdować się niedaleko nas. Jutrzejszy wieczór mamy już spędzić wszyscy razem, ale dzisiaj spędzamy go w jednopłciowych grupach. Cieszę się, że wreszcie spotkamy się z dziewczynami same, będziemy mogły swobodnie pogadać, pośmiać się, poobgadywać chłopaków, po prostu spędzić czas bez nich. W tle wciąż wisi nad nami pandemia, ale nie możemy cały czas się bać, chcemy wracać do życia, bo czujemy się jak w klatce. Nie czuję wolności, wszędzie tylko strach, że jak pójdę tam czy tam to mogę coś złapać, zarazić najbliższych, narazić ich na to. Boję się, ale chcę móc spędzać czas chociaż w gronie tych najbliższych mi przyjaciół, bez ukrywania się. Co prawda, powoli zaczynamy wychodzić znowu do ludzi, ale czuję, że nie potrwa to długo i zaraz znowu zostaniemy pozamykani w domach, każdego to już męczy, ale z drugiej strony ma to nam niby pomóc. Już sama nie wiem co jest prawdą, a co nie. Jakoś musimy to przetrwać, może później będziemy silniejsi. Kto wie, co będzie dalej i jak będzie rozwijała się ta sytuacja. Musimy myśleć pozytywnie i nie załamywać się. Do przodu i kiedyś na pewno zostanie to tylko mętnym wspomnieniem. Nie czas na razie na takie rozmyślenia. Muszę się trochę przygotować, zrobić jakieś jedzenie, ogarnąć siebie. Mam jeszcze trochę do zrobienia, więc muszę jak najszybciej to zrobić, bo nie zostało mi dużo czasu. Jest 17, a umówiłyśmy się na 20, mam tylko 3 godzin, a jeszcze sporo rzeczy do zrobienia. Czas wziąć się za robotę.

To zawsze byłaś Ty  [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz