Rozdział 25

78 2 0
                                    

„Quizá somos una causa perdida

Y no hay na' que dure pa' toda la vida

Pero fue temprano pa' una despedida

Por eso te pido que vuelvas, aunque sea una noche más"

Michał

Rozmowa z Mateuszem trochę mnie uspokoiła, ale przede mną trudne spotkanie. Dawno nie wiedziałem się z Weroniką, miałem dużo pracy, spotykałem się z Anią i po prostu nie miałem czasu. Rozmawialiśmy przez telefon, ale to nie to samo. Chociaż nawet wtedy wyczuwałem jej pretensje i złość. Nie umiem się z nią dogadać, chyba już nigdy nie będę umiał. Wciąż pyta, czy powiedziałem prawdę Ani, wciąż próbuje mnie osłabić mówiąc, że Ania nie wybaczy mi tego i że ona jest moim jedynym wyjściem. Nie wiem już, czy jej uczucie jest miłością czy już bardziej obsesją. Boję się tego, co może zrobić, kiedy jej złość sięgnie apogeum. Coraz bardziej zaczynam widzieć, że nie cofnie się przed niczym, byle tylko osiągnąć swój cel, a tym celem teraz, jestem ja. Nie rozumiem tylko, dlaczego po tym wszystkim, ona wciąż chce o mnie walczyć. Tak bardzo ją skrzywdziłem, nie potrafiłem pokochać jej wystarczająco, a ona wciąż chce ze mną być. Być może ma to być dla mnie kara i nauczka, ale sam już nie wiem. Wiem tylko, że ja nie chce być z nią, nie umiem. Wiem, że dla dziecka to źle, jeśli rodzice nie wychowują go razem, ale będę robił wszystko, żeby moje dziecko tak, tego nie odczuło. To, że nie mogę być z Weroniką, nie znaczy, że nie będę stu-procentowym ojcem. W pracy już powiedziałem, że będę miał dziecko i prawdopodobnie wezmę urlop, żeby w pierwszych miesiącach jego życia, być przy nim cały czas. Mam szefa, który jest wyrozumiały, który jest dla mnie prawie, jak ojciec, traktuje swoich pracowników, jak swoje dzieci, powiedziałem mu, jak wygląda sytuacja, zrozumiał mnie i powiedział, że jak już przyjdzie czas, mam do niego przyjść i wszystko załatwimy. Chcę wynająć mieszkanie dla Weroniki, w którym będziemy mogli przez pewien czas zamieszkać razem, przez pierwsze miesiące, żebym mógł jej pomóc. Później wynajmę mieszkanie dla siebie, niedaleko nich, żebym mógł w każdej chwili, zjawić się u nich. Moje dziecko dostanie wszystko, co tylko będę w stanie mu dać. Kocham je i nic tego nie zmieni. Na ten moment wiem tylko, że dziecko i Ania są moimi priorytetami, będę walczył dla nich, o nich, przez nich, zrobię wszystko dla ich szczęścia.

Podjeżdżam właśnie pod mieszkanie rodziców Weroniki, muszę do niej zadzwonić, że już jestem i żeby wychodziła, bo zostało nam niewiele czasu.

- Cześć. Już jestem – powiedziałem sucho.

- Hej. Już się ubioram, będę za pięć minut – odpowiedziała z trochę większym entuzjazmem niż ja.

- Okay, czekam – odpowiedziałem i szybko się rozłączyłem. Nie umiem z nią rozmawiać, dlatego boję się spotkania. Bo o ile rozmowę telefoniczną można szybko zakończyć, tak spotkania twarzą w twarz już nie, przecież nie zatrzymam się na środku drogi i nie każę jej wysiąść. Wiem, że dla mnie będzie to katorga, ona natomiast bardzo się cieszy i cały czas powtarzała mi, jak bardzo się stęskniła i jak nie może się doczekać tego spotkania. Zobaczyłem, jak wychodzi z klatki i postanowiłem, że wysiądę się z nią przywitać. Kiedy tylko mnie zobaczyła, przyśpieszyła i rzuciła się w moje objęcia. Nie odwzajemniłem gestu, ale to nie zrobiło na niej większego wrażenie. Wciąż się do mnie przytulała, więc najdelikatniej, jak mogłem, złapałem ją za ramiona i odsunąłem od siebie. – Wsiadajmy, bo mogą być korki, a nie chcę się spóźnić

- Dobrze. Tak się cieszę, że wreszcie Cię widzę. Tak bardzo tęskniłam – uśmiecha się tak szeroko, a ja nie jestem w stanie odwzajemnić tego gestu. Kiedy na nią patrzę, widzę tylko tą intrygę i to, że w pewien sposób zniszczyła nam życie. Kocham to dziecko, ale powstało w taki sposób i takich okolicznościach, że nie umiem przejść po tym do porządku dziennego.

To zawsze byłaś Ty  [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz