Rozdział 10.

362 29 5
                                    

Zebranie pierwszych dokumentów ze szkoły mojego syna zajęło mi kilka dni. Nie mogłam tak po prostu zadzwonić i domagać się czegokolwiek jako jego matka, bo nigdy mnie w szkole nie widziano. Jeremy przysięgał, że nowa gospodyni ma uprawnienia i jako jedyna troszczyła się o niego więc może zdobyć dla mnie to czego chcę. Zadzwoniłam do pani Rosy, Jeremy miał jej prywatny numer w swoim telefonie i po kilku minutach rozmowy oraz udowodnieniu jej, że Jeremy jest ze mną i nic mu nie grozi, wyraziła chęć pomocy i następnego dnia otrzymałam mailem wszystko co niezbędne. Otwarcie przyznała, że była spanikowana i bała się reakcji dziadka, kiedy odkryła, że chłopak zniknął. Podczas rozmowy wspominała, że skoro Jeremy jest nareszcie tam gdzie powinien, to ona ma teraz czas aby złożyć wypowiedzenie. Życzyłam jej powodzenia, a ona zaproponowała swoją pomoc gdyby sprawy nie szły po mojej myśli.

Całe popołudnie Jeremy opowiadał mi o Rosie. Nie była uczuciową kobietą, ale dbała o moje dziecko najlepiej jak potrafiła. Za samo to będę jej bardzo wdzięczna. Zamiast mnie opatrywała mu rozbite kolana i łokcie, przychodziła na szkolne akademie i gotowała ulubione potrawy. Zaproponowałam jej żeby przyjechała do Dallas, ale grzecznie odmówiła. Obiecała przesłać swój nowy adres mailem.

Jackson nie miał problemu ze mną pracującą w domu, ale sama już zaczynałam odczuwać komplikacje z tym związane. Pomocnik mojej prawniczki postarał się o wszystkie odpisy aktów urodzenia i tym podobnych, które zdobył w Kansas, a prywatny detektyw zbierał wszystkie informacje na temat ojca mojego dziecka. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwa sprawa. Emma złożyła wniosek w sądzie w Dallas o przekazanie opieki nad dzieckiem mnie, żebym mogła wysłać Jeremy'ego do szkoły. Bezczynnie siedział w domu już zbyt długi czas.

Kilka dni później Emma zadzwoniła z informacją, że śmiało dziecko może wracać do szkoły. Sąd wydał tymczasowe orzeczenie na moją korzyść i sprawa ruszyła. Wszystkie listy zostały odebrane przez każdą z powinowaconych osób, zostało nam tylko czekać, aż na progu mojego domu stanie Duncan lub mój ojciec.

Początkiem kolejnego tygodnia odwiozłam Jeremy'ego do szkoły na pierwsze lekcje. Kazał mi się nie martwić i dwa razy przypomniał mi godzinę zakończenia zajęć. Z ciężkim sercem pojechałam do biura. 

Na moim biurku piętrzyły się te mniej istotne sprawy, ponieważ to co najważniejsze załatwiałam z domu. Faye posortowała wszystkie dokumenty od najważniejszych do tych najmniej istotnych, ale i tak wiedziałam, że najbliższe trzy dni spędzę nad nudnymi papierami. Jackson zajmował się przejęciami i fuzjami firm, o których księgową stronę zajęłam się priorytetowo na samym początku. Usiadłam za biurkiem i zaczęłam swój dzień. Na samym wierzchu sterty opisanej jako "ważne" była duża teczka z logo "Hot Affair", tę odłożyłam do torby i obiecałam sobie usiąść do tego dziś wieczorem. W ciągu dnia niewiele się działo. Moi współpracownicy wpadali na chwilkę, a to na pogawędkę, a to z kolei zapytać czy coś potrzebuję.
Późne popołudnie dłużyło się w nieskończoność. Jax wpadł przelotem kilka razy coś wyjaśnić i znowu znikał.
Po pracy pojechałam odebrać syna ze szkoły. Zaparkowałam na parkingu i czekałam aż się pojawi. Kiedy dzieciaki zaczęły wychodzić uważnie próbowałam wyglądać Jeremy'ego. Chwilę później pojawił się w gronie trzech innych chłopców i dziewcząt. Uśmiech rozjaśniał mu buzię. Przyznam szczerze, że nic mnie tak nie cieszyło jak obserwowanie mojego dziecka, a już szczególnie wtedy gdy się uśmiechał. Gdy mnie zauważył pomachalam do niego i wsiadłam do auta. Podszedł szybkim krokiem jak już pożegnał się ze wszystkimi. Usiadł w fotelu i ruszyliśmy w drogę do domu.
- Jak tam pierwszy dzień? - zagaiłam temat.
- W porządku. Mam dużo większą klasę niż w poprzedniej szkole.
- Może dlatego, że to publiczna szkoła, a nie prywatna...
Jeremy zachichotał cicho.
- Pewnie tak. Zapisałem się do kilku klubów poza szkolnych. Powiedzieli mi, że możesz spodziewać się listu ze szkoły z załączonymi formami do wypełnienia.
Pokiwalam głową i w komfortowej ciszy dojechaliśmy do domu.
Weszliśmy do środka, Jeremy podniósł pocztę z podłogi za drzwiami, a ja skierowałam się do kuchni odgrzewać obiad. Przez ostatnie kilka dni wpadliśmy w wygodną rutynę, a teraz doszła do tego szkoła i obowiązki z nią związane.
Przy posiłku syn opowiadał ze szczegółami swój dzień i cieszyła mnie jego ekscytacja. Po chwili zamilkł i patrzył na mnie szerokimi oczami.
- Wiesz mamo, że to jest pierwszy raz kiedy opowiadam swój dzień komukolwiek podczas jedzenia?
Zatrzymałam widelec w połowie drogi do ust i czekałam co powie dalej.
- Lubię to, że się interesujesz wszystkim co robię.
Zauważyłam, że oczy mu się zaczęły szklić i opuściłam wzrok aby go nie zawstydzać moim wypatrywaniem się w niego.
Po chwili wznowił posiłek i lekko uśmiechając się do siebie zjedliśmy, posprzątaliśmy i każde z nas poszło do swoich zajęć. Jeremy musiał wypełnić formularze i odrobić zadania domowe, a ja usiadłam za biurkiem z teczką"Hot Affair".
Nie wiem jak długo siedziałam nad dokumentacją, ale zauważyłam że mój syn stoi w drzwiach i opera się o futrynę.
- Jest już po dziesiątej, mamo...
Zerknęłam na zegar ścienny i faktycznie było już piętnaście po dziesiątej. Przeciągnęłam się i spojrzałam na chłopaka.

Czekając na Ciebie    Texas Hot Blood 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz