Rozdział 23.

209 22 2
                                    

"Cameron przyjedzie po Ciebie i Młodego o pierwszej".

Nie zadzwonił tylko napisał, trzy godziny temu. Stałam w salonie ubrana w moją ślubną sukienkę i czekałam na narzeczonego, który wysłał po mnie swojego kumpla. 

Starałam się wyglądać naprawdę dobrze dzisiejszego dnia. Kupiłam w moim ulubionym sklepie Vintage kremową sukienkę z gorsetem na szerokich ramiączkach i z rozkloszowaną spódnicą do kolan. Zapobiegawczo założyłam pod spód krótkie białe szorty, myśląc o tym, że będę jechać na motorze. Całości dopełniały kremowe kowbojki do połowy łydki i moja czarna kamizelka klubowa. Nałożyłam starannie makijaż i Prestona ulubioną czerwoną szminkę, zakręciłam włosy i ułożyłam je w piękne fale przewiązane kokardą pod kolor sukienki. 

Z piętra zszedł Jeremy, wyglądał jak młody mężczyzna. Miał na sobie czarne jeansy, białą koszulę i kamizelkę bez żadnych łatek, a w rękach trzymał również czarnego stetsona. Preston kupił mu kapelusz w prezencie, żeby "wyglądał bardziej jak Teksańczyk, a nie jakaś pizda z Kansas", to jego słowa nie moje.

- Ale jesteś przystojny.

Jeremy się uśmiechnął i podszedł do mnie, chwycił mnie za dłoń i okręcił dookoła.

- Wyglądasz jak laleczka ze sklepu z zabawkami. - zażartował i stanęliśmy razem na wprost lustra wiszącego na ścianie przy drzwiach. - W dodatku wcale nie wyglądasz jak moja mama, bardziej jak starsza siostra.

Spuściłam wzrok, a uśmiech mi spełzł z twarzy.

- Ej, co ja powiedziałem? To chyba komplement, że jesteś taka jaka jesteś!

- Dziękuję.

- Mamo, o co chodzi?

Stanął na wprost mnie i patrzył wyczekująco.

- Byłam taka młoda kiedy się urodziłeś, faktycznie moglibyśmy być rodzeństwem i ja... - odwróciłam wzrok. - ...sama nie wiem o co mi chodzi.

Jeremy objął mnie i przytulił do siebie.

- Mam młodą mamę, piękną i bardzo mądrą, silną i kochającą za dwoje. W życiu nie zamienił bym Cię na nikogo innego. Nie spędziłem z Tobą zbyt wiele czasu, ale to i tak niczego nie zmienia. - odsunął się i szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Powiedzieć Ci coś śmiesznego? 

- No?

- Wczoraj w szkole jeden z chłopaków z drużyny piłkarskiej podszedł do mnie i zapytał czy jestem Twoim synem. Powiedziałem, że tak i czy ma z tym problem, a on na to : "Stary, połowa drużyny modli się, żeby wpadła kiedyś na mecz."

- Ale przecież nie jesteś w drużynie...

- Nie jestem i raczej nie będę, ale sam kapitan poprosił o to żeby Cię zabrać na pierwszy mecz sezonu, bo jak zauważył "drużyna się będzie chciała popisać i wygramy". Głupie nie?

Zaśmiał się a ja razem z nim. Chichotaliśmy chwilę, a potem cmoknęłam go w policzek.

- Dziękuję kochanie.

- Wiesz, to było śmieszne do czasu, aż zrozumiałem, że połowa drużyny wali...

- Nie kończ! - przerwałam mu.

Młody się roześmiał na głos i nie mógł przestać.

- Za dużo czasu spędzasz z braćmi! 

- Mamo! Ucieczka z tamtego mauzoleum to było najlepsze co mogłem zrobić, a chłopaki są super! Nie traktują mnie jak dzieciaka, z nimi mogę być taki jaki jestem, a Preston... - przerwał i lekko się uśmiechnął. - Ja naprawdę bardzo go lubię i chyba nie mogłabyś trafić lepiej.

Czekając na Ciebie    Texas Hot Blood 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz