Rozdział 9.

386 30 6
                                    

Spędziłam fantastyczne dwa dni sam na sam z moim synem. Dużo rozmawialiśmy o jego przyjaciołach w szkole, o tym które zajęcia najbardziej lubi, czego najbardziej nie znosi. Z jego opowieści zrozumiałam, że mało bywał w domu. Miał mnóstwo zajęć poza szkolnych i często bywał u swoich najlepszych kolegów, zostając na noc. Nie mogłam tego zrozumieć... Dlaczego mój ojciec tak go traktował? Skoro chciał trzymać przysłowiowego Asa w rękawie, to powinien wzbudzić w moim dziecku nienawiść do mnie, a nie odłożyć go na boczne tory i pozwolić mu żyć jak chce i tylko w małym stopniu kontrolować jego szkolne życie. 


Preston kilkukrotnie dzwonił, ale za każdym razem odsyłałam go na pocztę głosową. Może to głupie z mojej strony, ale nie byłam w stanie radzić sobie z emocjami dotyczącymi Prestona i Jeremy'ego za jednym razem. Od przyjazdu mojego syna na nowo zaczęłam mieć koszmary o tamtym wieczorze, każde wypowiedziane słowo rozbrzmiewało w mojej pamięci i dobitnie pokazywało jak głupia byłam. Nie można się spodziewać dużej mądrości po nastolatce, która pierwszy raz się zakochała, zaszła w ciążę i żyła w bogatej rodzinie manipulowana przez ojca. Mądrości życiowej nabrałam wtedy, gdy szwendałam się po ulicach głodna i brudna. Odkąd Darlene związała się z Jaxem wiele się zmieniło. Moje życie zmieniło się na lepsze i teraz chcę to wykorzystać dla dobra mojego dziecka. Nigdy nie chciałam korzystać ze znajomości z Jacksonem McCalderem-Guarneri, ale podczas swojej dziesięcioletniej tułaczki nauczyłam się prosić o pomoc w sytuacjach bez wyboru. I właśnie to był powód moich odwiedzin wraz z Jeremym u przyjaciółki i jej męża. 

Darlene zaprosiła nas na kolację. Bardzo chciała poznać mojego syna i czekała na ten wieczór z niecierpliwością. Jeremy nie czuł się skrępowany niczym od pierwszych chwil kiedy to przedstawiłam go na progu domu moich przyjaciół. 

McCalderowie przeprowadzali się przez ostatnich kilka dni do nowego domu i byliśmy ich pierwszymi gośćmi w nowym gniazdku. Dom był bardzo duży, ale nie z tych kolosów otaczających miasto. Miał duży podjazd i ogrody, mały lasek i Bóg wie co jeszcze, jednak nie widać po nim było ile pieniędzy posiadają właściciele. W domu nie było stałej służby, jedynie dochodząca sprzątaczka i kucharz. Darlene mówiła, że jak już pojawią się jakieś dzieci to mają wystarczająco dużo pokoi dla opiekunek. W domu było aż osiem sypialni, więc miejsca było mnóstwo dla każdego.

Weszliśmy do holu, a Jeremy uważnie się rozglądał. Jax podszedł do niego i uścisnął mu rękę.

- Cześć, jestem Jackson. 

- Cześć, a ja jestem Jeremy. - odpowiedział nieśmiało chłopak.

- Zrobiłeś swojej mamie zaskakującą niespodziankę, chłopcze...

Jeremy opuścił wzrok i widać było, że czuje się zakłopotany.

- To oczywiście wcale nie oznacza, że jest to przykra niespodzianka. Już niemal cztery lata temu Twoja mama mi o Tobie opowiedziała.

Jeremy podniósł wzrok i obejrzał Jaxa z góry do dołu.

- To Ty jesteś tym przyjacielem, który mnie miał znaleźć, tak?

- Miał i znalazł, ale wyprzedziłeś swoją matkę w pierwszeństwie odnalezienia Cię, sam stanąłeś na progu jej domu i muszę powiedzieć, że zaimponowałeś mi swoim zachowaniem. - Jax zaprosił nas gestem do salonu. - Jednak nie pochwalam ucieczki z domu...

- Wiesz, że to co właśnie powiedziałeś kłóci się trochę ze sobą, no nie? - zapytał młody.

Jax się lekko uśmiechnął i objął mnie opiekuńczo ramieniem szepcząc mi do ucha:

- Cwany dzieciak, podoba mi się. Słucha co się do niego mówi...

Weszliśmy do salonu i Jackson z chłopakiem oddalili się do barku, Jax nalał sobie whisky, a młodemu colę. Usiadłam z Dal na kanapie i przez chwilę obserwowałyśmy ich interakcje.

Czekając na Ciebie    Texas Hot Blood 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz