Rozdział 6.

356 23 2
                                    


Avery

Uwielbiałam mój nowy gabinet. Po długim tygodniu ciężkiej pracy nie wiele zostało mi do nadrobienia. Allan prowadził księgi dokładnie i systematycznie, był naprawdę świetnie zorganizowany. 

Preston się nie odezwał, ani nie pojawił w ciągu całego tego czasu. Ulżyło mi bardzo, bo miałam wystarczająco rzeczy do nadrobienia, a zajmowanie się tym co się między nami wydarzyło oraz myślenie o tym co powiedział, nie było dobrym pomysłem. Podejrzewam, że z tym trzymaniem się Prestona z daleka miał coś wspólnego Jackson, który niemal codziennie przychodził do mojego biura z pytaniem "Jak sobie radzisz, Av?". Praca z Jacksonem to była i przyjemność i koszmar. Był bardzo wymagający i gdy przyczepił się jakiejś drobnostki i musiałam mu to w kółko tłumaczyć był nie znośny. Jednak po tym epizodzie, przyszedł do mnie kilka godzin później i poinformował, że chciał mnie sprawdzić i poniekąd był to jakiś test, który jego zdaniem zdałam śpiewająco. Był na tyle bezczelny, że powiedział iż gratuluje mi cierpliwości, bo akurat tego się po mnie nie spodziewał.

Ja wiem, że jestem w gorącej wodzie kąpana, a mój temperament czasem wymyka się spod kontroli, ale żeby mnie testować? Rzuciłam w niego woreczkiem z groszkiem na "do widzenia", których całą wiklinową skrzyneczkę dostałam w prezencie od Triady. Szybko odkryli mój sposób na pozbywanie się nie proszonych gości i stresu. Muszę powiedzieć, że docieramy się i coraz łatwiej Nam się pracuje. Po świecie biznesu rozeszła się już wieść o zmianie głównego księgowego w McCalder Enterprisses i otrzymałam drogą mailową nawet propozycję przejścia do innej firmy. Grzecznie im odmówiłam i nie odezwałam się słowem do Jaxa. Lojalność przede wszystkim.

Wracałam z pracy późnym popołudniem i na podjeździe zobaczyłam zaparkowaną małą ciężarówkę. Na schodach siedział Preston i klikał w telefonie. Moje serce na jego widok ruszyło z kopyta, a rumieńce wypłynęły na policzki. Zbliżałam się powoli, a mężczyzna jakby wyczuł, że podchodzę i podniósł wzrok. Obserwowaliśmy siebie dopóki nie dotarłam do schodów, a wtedy Pres wstał i zrobił krok w moją stronę. Nachylił się i pocałował mnie w policzek.

- Cześć, Maleńka...

- Ekhm... cześć. Co tu robisz?

- Przywiozłem biurko. Czekałem, aż wrócisz z pracy. Właśnie pisałem do Ciebie wiadomość.

- Och... no cóż... już jestem. - odwróciłam się w stronę pojazdu. - Pomóc Ci?

- Nie trzeba, dzięki. Muszę wnieść poszczególne części i dać znać Cameronowi, bo musi tu przyjechać i skręcić to do kupy.

Ruszył do drzwi na pace, a ja otwarłam mu front i podparłam drzwi, żeby się nie zamykały.

- Chcesz coś do picia? - zawołałam kiedy wnosił pierwszy element.

- Wodę, albo jakiś sok jak masz.

Zniknął na schodach. Przygotowałam napoje i usiadłam przeglądając pocztę. Nie wiem ile kursów zrobił, ale zdążyłam wszystko posegregować i przeczytać. Usiadł na stołku i wychylił pół szklanki soku jabłkowego na raz. Wyciągnął telefon i zadzwonił do Camerona, powiedział, że czeka na niego u mnie w domu na montaż. Odłożył telefon i uśmiechnął się.

- Wiesz, że to mój dom, prawda? - zapytałam.

- Aha... i co?

- I, że mogę mieć plany na popołudnie lub wieczór...

- A masz plany? - podniósł jedną brew.

- Tak się składa, że nie mam, ale to nie znaczy, że możesz sobie zapraszać brata na montaż do mojego domu bez uzgodnienia tego ze mną.

Czekając na Ciebie    Texas Hot Blood 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz