Rozdział 11.

379 28 4
                                    

Wszyscy mężczyźni choćby nie wiem jak się starali zawsze pozostaną chłopcami, a przynajmniej w pewnych sytuacjach nie potrafią pokazać nic godnego mężczyzny tylko humory i nastroje rozwydrzonych, uważających się za Panów Świata dzieciaków.


Właśnie w taki sposób postrzegałam dwóch dorosłych facetów tarzających się i okładających pięściami na moim ganku. Obydwaj mocno i męsko zbudowani i głusi tak samo na wszelkie prośby zaprzestania walki. Po kilku takich właśnie próbach, poddałam się i zamknęłam drzwi zostawiając dwa "szczeniaki" walczące o przewagę na zewnątrz.

Jeremy lekko się uśmiechał, ale niepokój wciąż był widoczny w jego oczach.

- Nie będziesz interweniować? - zapytał ze śmiechem lekko przemądrzałym tonem.

- Nie, to są dorośli faceci i akurat tych dwóch najwyraźniej tak rozwiązuje swoje problemy. Jednak nie byłabym dobrą matką gdybym nie chciała Ci wytłumaczyć, że bójka to nie zawsze jest rozwiązanie i trzeba ze sobą rozmawiać.

- Jak dla mnie to... - wskazał na drzwi za którymi usłyszałam trzask rozbijanej donicy z kwiatami - ... jest całkiem sensowna wymiana zdań.

- Myślisz tak, bo też masz penisa, synu.

Chłopak oblał się rumieńcem i spuścił wzrok.

- Weź mamooo... nie używaj takich słów! Matki tak nie mówią!!! - wyjęczał zawstydzony, a ja w duchu ryczałam ze śmiechu z jego zakłopotania.

- Wiesz, że matka to też człowiek i kiedyś była nastolatką? Robiła podobne rzeczy, mówiła w podobny sposób, uma....

- Nie! Już dość! Przesłanie dotarło! Nie trzeba mówić więcej, dziękuję. Jestem głodny i odgrzeję sobie obiad... - odwrócił się i biegiem ruszył do kuchni. 

Kiedy Jeremy zajadał kolację, na zewnątrz zapadła cisza. Całe moje ciało było napięte i w pogotowiu. Obawiałam się spotkania z Prestonem, nawet mimo tego co mówił Cameron. Siedziałam z synem przy blacie kiedy drzwi się lekko otwarły. Najpierw wszedł Cameron, a po piętach deptał mu Preston. Obydwaj mieli powyciągane podkoszulki i poprawiali kamizelki, które chyba w trakcie bójki ściągnęli, bo wyglądały jakby nie brały udziału w tej dziecinadzie. Cameron miał zaczerwienioną twarz i spuchniętą wargę, Pres wyglądał podobnie. Gdy przyglądałam się jak mężczyźni wchodzili, spojrzenie Prestona prześlizgnęło się ze mnie na chłopca za moimi plecami. Miałam wrażenie, że Jeremy przestał oddychać od bardzo intensywnego spojrzenia Prestona.

- Idę się ogarnąć do łazienki. - lekko utykając Cameron ruszył w stronę łazienki.

- Dlaczego kulejesz? - zawołałam.

Cam się zatrzymał, wyprostował plecy i uśmiechnął się z lekkim bólem na twarzy.

- Dziewięćdziesięcio paro kilogramowy muł na mnie upadł, ale dzięki za troskę Av...

Puścił mi oczko, a ja usłyszałam syk wciąganego powietrza i wyraz mordu na twarzy Prestona.

- Zaraz Ci połamię ręce, zjeżdżaj się ogarnąć i wynocha.

Dostałam gęsiej skórki na całych ramionach. Preston przez chwilę śledził wzrokiem brata, aż w końcu skupił całą swoją uwagę na mnie.

- Przepraszam, że zakłócam Ci spokój... - powiedział, ale przecież oczywistym było, że wcale mu nie jest przykro i jest gotowy do zabijania, jeśli zajdzie taka konieczność.

Podszedł i stanął bardzo, za bardzo, blisko mnie i patrzył na Jeremy'ego.

- Cześć, my się chyba jeszcze nie znamy.

Czekając na Ciebie    Texas Hot Blood 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz