Rozdział 5.

336 26 1
                                    


Avery

Było południe. Siedziałam nad dokumentami cały poranek. Nikt mi nie przeszkadzał, chyba wystraszyłam swoich nowych kolegów. Postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę, podgłośniłam muzykę i zaczęłam tańczyć po gabinecie do piosenki Lucka Combsa "Hurricane". Nie żałuję, że odeszłam z mojej posady tancerki w "Hot Affair". Kocham tańczyć, a w moim nowym zawodzie ruch powinien być zalecany. Większość księgowych wykańcza się siedząc cały dniami przy komputerach.

Ruszyłam tanecznym krokiem w stronę okien, rozciągałam ramiona i nogi. Twarde i zimne drewno nie było najprzyjemniejsze, ale dopóki nie położę tu dywanu to musi być tak jak jest. Muzyka mnie porwała, wciągnęła, a moje ciało poddało się temu. Piosenka się skończyła i w następnej kolejności był Keith Urban z "Blue Ain't Your Colour". Odwróciłam się z szerokim uśmiechem. Potrzebowałam tego rozluźnienia i ucieczki od liczb. Zatkało mnie, kiedy w otwartych drzwiach stała Anna z Prestonem. Czułam jak rumieniec oblewa moje policzki. Podeszłam do stacji i ściszyłam muzykę. Anna utrzymała poważny wyraz twarzy mimo iskierek rozbawienia w oczach.

- Pani Staint, dzwoniłam i pukałam, ale nikt nie odbierał i nie otworzył, a że wiedziałam, że nie ma pani żadnych spotkań na dzisiaj, pozwoliłam sobie wprowadzić pana Valdon. 

Preston powstrzymywał się od śmiechu oparty o futrynę.

- Tak, dziękuję Anno i proszę mów mi po imieniu, dobrze?

Anna kiwnęła głową na zgodę, a po chwili za tą dwójką, w progu stanął Jackson.

- O! Już jesteś Pres? Myślałem, że pierwszy się rozmówię z Avery.

Anna odeszła pytając czy podać kawę. Chłopcy poprosili o kawę, a ja o butelkę wody. Jakoś tak miałam wrażenie, że temperatura w pomieszczeniu podskoczyła o dwadzieścia stopni.

-Siadaj Pres. - rzucił Jax i spojrzał na mnie. - Avery? Stało się coś? - zjechał spojrzeniem na moje stopy i skrzywił usta. - Zgubiłaś buty? - zapytał podnosząc zaczepnie brew.

Ruszyłam w ich stronę na bosaka, bo przecież nie będę udawać wielkiej pani przed Jacksonem.

- Nie. Wygodniej mi bez nich. Lepiej mi się myśli... Podobno miałam nadgonić robotę, a ruch tutaj jak na Times Square... - wyburczałam.

- A ten taniec? Od tego też Ci się lepiej myśli? - zagaił wesoło Pres.

- Taniec? - zwrócił uwagę Jax. - Jaki taniec?

- Kiedy Anna mnie wpuściła, Avery właśnie się relaksowała podczas tańca. - spojrzał na mnie z błyskiem w oku. - To było bardzo seksowne...

- Tańczyłaś w biurze? - zapytał Jax.

- Yyy... - A co mi tam! W końcu i tak wie. - Tak. Musiałam na chwilę się oderwać od pracy i akurat leciała ta piosenka i jakoś tak mnie porwało. - Spojrzałam na niego groźnie. - A co, nie mogę?!

Pomyślałam, że atak jest lepszy niż nic. Podparłam dłonie na biodrach i obrzucałam ich groźnym wzrokiem na zmianę. Jax się roześmiał, a Preston wręcz ryczał ze śmiechu. 

- Och, rety... Avery... Jesteś najlepsza! 

- No co? Nie mogę? Jeśli jest w umowie...

- Nie! - przerwał mi Jax. - Nie mam nic przeciwko. Jeśli tylko jesteś efektywna to jak dla mnie na środku Twojego gabinetu może stać różowy słoń.

- Czyli nie będziesz robił problemów jeśli coś zmienię w biurze swoim i moich współpracowników?

- Skąd! Nie będę się wpieprzał w nie swoje sprawy. Dopóki godnie reprezentujesz swoje stanowisko i firmę, to nie mam nic przeciwko zainstalowaniu Ci rury w gabinecie. - rzucił mi szelmowskim spojrzeniem.

Czekając na Ciebie    Texas Hot Blood 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz