Rozdział 20.

302 24 3
                                    

Avery

Trzy dni później media nie dawały żyć mojemu dziecku, mnie i Preston'owi. Jeremy dzielnie chodził do szkoły i jakoś dawał sobie z tym wszystkim radę. Dużo czasu spędzał z Prestonem i widać było, że bardzo mu to odpowiada. Moja prawniczka otrzymała oficjalne pismo o całkowite odebranie praw rodzicielskich na rzecz Duncan'a w związku z moją przeszłością. Od dwóch godzin naradzałyśmy się co robić dalej i miałyśmy opracowany plan działania. Materiały dostarczone przez MC i Jaxa w związku z tym z kim i kiedy Duncan spędzał czas dawał Nam sporą przewagę w działaniu. W mediach jak na razie nie było żadnych opublikowanych zdjęć z mojej przeszłości, ale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu. 

- Myślę, że na ten moment mamy obraną dobrą strategię i śmiało możemy odpowiedzieć panu Davies'owi, żeby się stanowczo "walił". - zaśmiała się Meg.

- Jeśli tak uważasz to masz moje pozwolenie. Trzeba zacząć działać i załatwić ich.

- Wracaj do biura, a ja się wszystkim tutaj zajmę. 

Pożegnałyśmy się i ruszyłam na piechotę w kierunku biurowca McCalder Enterprisses. W połowie drogi na mojej drodze stanął ubrany w nieskazitelny garnitur Duncan. 

- Witaj Avery. - powiedział sycząc i oglądając mnie uważnie od stóp po głowę.

- Nie mamy sobie nic do powiedzenia, a jeśli już musisz mi coś przekazać to skontaktuj się z moim prawnikiem.

Chciałam go ominąć, ale zastąpił mi drogę ponownie.

- Wiesz, że jesteś przegrana. - zagroził.

- Wiem, że muszę być już w pracy więc zejdź mi z drogi. - przesunęłam się w lewo, ale on znowu stanął przede mną. - Odsuń się.

- Pomyśl o swoim ojcu, o swojej rodzinie. Nie potrzebny rozgłos nikomu nie przyniesie pożytku.

Spojrzałam mu prosto w oczy.

- Jakiekolwiek sprawy konsultuj z moim prawnikiem, a teraz zejdź mi z drogi!

Wpatrywał się we mnie przez chwilę i uśmiechnął się kpiąco.

- Pamiętasz Av jak dobrze nam razem było? Znowu może tak być, a nawet i lepiej skoro wyrosłaś na tak piękną kobietę...

- Nie zbliżaj się do mnie kanalio.

Twarz Duncana się nachmurzyła i pochylił się w moim kierunku.

- Jeszcze wszystko odszczekasz. Nie masz na mnie nic, nie pozwolę Ci zmieszać z błotem mojego nazwiska, które nawiasem mówiąc nosi też Twoje dziecko. Mam za sobą bardzo ważnych ludzi Avery, którzy nie lubią jak się im panoszą dziwki po podwórku, rozumiesz?

Wyminęłam go i ruszyłam szybszym krokiem do pracy. Przeszłam przez korytarze i jak burza wpadłam do swojego gabinetu. Rzuciłam torbę na biurko i dysząc jak pociąg wpatrywałam się w widok za oknem i starałam się uspokoić nerwy.

Zadzwonił telefon na biurku, podeszłam i odebrałam.

- Tak?

- Połączenie do Ciebie Avery.

- Coś pilnego?

- Dzwoni Peter Staint z Kansas.

Na rękach pojawiła mi się gęsia skórka. Odleciałam myślami do wspomnienia z tamtej nocy, kiedy urodził się Jeremy. Strach i ból mną zawładnęły, aż z odrętwienia wyciągnął mnie głos Anny.

- Chyba masz w tej chwili ważne spotkanie. Poproszę go o zostawienie wiadomości...

- Nie! - zawołałam do telefonu. Odchrząknęłam i zaczęłam ponownie. - Nie, Anno nie trzeba. Odbiorę.

Czekając na Ciebie    Texas Hot Blood 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz