Avery
Trzy dni później media nie dawały żyć mojemu dziecku, mnie i Preston'owi. Jeremy dzielnie chodził do szkoły i jakoś dawał sobie z tym wszystkim radę. Dużo czasu spędzał z Prestonem i widać było, że bardzo mu to odpowiada. Moja prawniczka otrzymała oficjalne pismo o całkowite odebranie praw rodzicielskich na rzecz Duncan'a w związku z moją przeszłością. Od dwóch godzin naradzałyśmy się co robić dalej i miałyśmy opracowany plan działania. Materiały dostarczone przez MC i Jaxa w związku z tym z kim i kiedy Duncan spędzał czas dawał Nam sporą przewagę w działaniu. W mediach jak na razie nie było żadnych opublikowanych zdjęć z mojej przeszłości, ale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu.
- Myślę, że na ten moment mamy obraną dobrą strategię i śmiało możemy odpowiedzieć panu Davies'owi, żeby się stanowczo "walił". - zaśmiała się Meg.
- Jeśli tak uważasz to masz moje pozwolenie. Trzeba zacząć działać i załatwić ich.
- Wracaj do biura, a ja się wszystkim tutaj zajmę.
Pożegnałyśmy się i ruszyłam na piechotę w kierunku biurowca McCalder Enterprisses. W połowie drogi na mojej drodze stanął ubrany w nieskazitelny garnitur Duncan.
- Witaj Avery. - powiedział sycząc i oglądając mnie uważnie od stóp po głowę.
- Nie mamy sobie nic do powiedzenia, a jeśli już musisz mi coś przekazać to skontaktuj się z moim prawnikiem.
Chciałam go ominąć, ale zastąpił mi drogę ponownie.
- Wiesz, że jesteś przegrana. - zagroził.
- Wiem, że muszę być już w pracy więc zejdź mi z drogi. - przesunęłam się w lewo, ale on znowu stanął przede mną. - Odsuń się.
- Pomyśl o swoim ojcu, o swojej rodzinie. Nie potrzebny rozgłos nikomu nie przyniesie pożytku.
Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Jakiekolwiek sprawy konsultuj z moim prawnikiem, a teraz zejdź mi z drogi!
Wpatrywał się we mnie przez chwilę i uśmiechnął się kpiąco.
- Pamiętasz Av jak dobrze nam razem było? Znowu może tak być, a nawet i lepiej skoro wyrosłaś na tak piękną kobietę...
- Nie zbliżaj się do mnie kanalio.
Twarz Duncana się nachmurzyła i pochylił się w moim kierunku.
- Jeszcze wszystko odszczekasz. Nie masz na mnie nic, nie pozwolę Ci zmieszać z błotem mojego nazwiska, które nawiasem mówiąc nosi też Twoje dziecko. Mam za sobą bardzo ważnych ludzi Avery, którzy nie lubią jak się im panoszą dziwki po podwórku, rozumiesz?
Wyminęłam go i ruszyłam szybszym krokiem do pracy. Przeszłam przez korytarze i jak burza wpadłam do swojego gabinetu. Rzuciłam torbę na biurko i dysząc jak pociąg wpatrywałam się w widok za oknem i starałam się uspokoić nerwy.
Zadzwonił telefon na biurku, podeszłam i odebrałam.
- Tak?
- Połączenie do Ciebie Avery.
- Coś pilnego?
- Dzwoni Peter Staint z Kansas.
Na rękach pojawiła mi się gęsia skórka. Odleciałam myślami do wspomnienia z tamtej nocy, kiedy urodził się Jeremy. Strach i ból mną zawładnęły, aż z odrętwienia wyciągnął mnie głos Anny.
- Chyba masz w tej chwili ważne spotkanie. Poproszę go o zostawienie wiadomości...
- Nie! - zawołałam do telefonu. Odchrząknęłam i zaczęłam ponownie. - Nie, Anno nie trzeba. Odbiorę.
CZYTASZ
Czekając na Ciebie Texas Hot Blood 2.
RomanceAvery otrzymała od życia kilka bardzo ciężkich lekcji. Odnalazła siebie dzięki pomocy przyjaciółki i razem stanęły przeciwko wszystkiemu co mogło znaleźć się na ich drodze. Gdy myślała, że zostawiła przeszłość za sobą, w jej szalonym życiu tancerki...