Seventeen

161 6 1
                                    


-Przestań w końcu kłamać...

-Nie kłamie -krzyczę zapłakana. 

-Dobrze wiem, że wiesz jakie jest hasło, i masz mi natychmiast je powiedzieć!

-Nie wiem, nie znam, póść mnie. Proszę - mówię coraz ciszej gdy kobieta zaczyna mnie podduszać. 

-Jeszcze się policzymy- oznajmnia, po czym odchodzi. 

Nagle słyszę strzał a u mojego boku leży martwa Katty.

-To ty mnie zabiłaś. Dlaczego? Byłaś zazdrosna? Zabiłaś mnie Maddie. To przez ciebie umarłam ja i moje nienarodzone dziecko. Zabłaś nas. Zabiłaś nas.- powtarza ciągle.

- PRZESTAŃ. DOBRZE WIESZ, ŻE TO NIE JA. PROSZĘ PRZESTAŃ- zaczynam coraz mocniej płakać. 

-TO ODNAJDŹ JĄ. OSOBĘ, KTÓRA JEST WINNA MOJEJ ŚMIERCI.

- Próbuje, ale nie umiem... Jestem beznadziejna, to ja powinnam nie żyć. 

- PRZESTAŃ. Znajdziesz go, bo znasz go bardzo dobrze....

- Jak to ?!

- Wiesz dobrze kim on jest... 

- Kim ?

-Kimś, kto w tej chwili też potrzebuje twojej pomocy


Budzi mnie odgłos strzałów.

- Shawn co się dzieje?- pytam przerażona. 

- Namierzyli nas.

Nagle słyszę odgłos krzyku. 

- Wyskakuj i uciekaj. Spotkamy się w Pokoju 04. Zapytaj o niego człowieka o imieniu Mateo Nieves.- mówi chłopak.

- A co z tobą?

- Jestem rodziną z Martino, więc jestem nietykalny. 

- Pamietaj, pokój 04. Spotkamy się tam 14 lipca. Rozumiesz? Musisz, tam być !

- Nie krzycz..- mówie szeptem. Shawn podaje mi pistolet i ładunki oraz koperte.

- Tu jest 10 tysięcy dolarów. Dasz ją Mateo. Okey?

- Okey...- chłopak całuje mnie delikatnie. Po chwili wybiegam z samochodu. Chłopaki za mną, kryjąc mnie od tyłu. 

Wbigam w małą uliczkę. Skręcam w prawo, w lewo, w prawo i jeszcze raz w lewo. Pochwili nie widzę już nikogo. Za to przedemną widnieją same puste pola. 

Zgubiłam się. 

Nagle słyszę wibrujący telefon.

Shawn:

dom 14 obok knajpy Samuela Lopez. 

Czytam szybko. Skąd ja mam wiedzieć gdzie to. Obok widzę, również następną wiadomość, lecz już innego nadawcy.

Eduardo:

Gdzie jesteś? Pilnie potrzebuje twojej pomocy. 

Gdy już zamierzam odpisać na wiadomość, mój kochany telefon się wyładowywuje.

Świetnie. Oby tak dalej to daleko zajdę.


Szłam już  jąkąś godzinę pustą ulicą, mając przy sobie rozładowany telefon, 10tysięcy w gotówce i 0,5 litra wody. Od godzny nie widziałam żadnego samochodu. Czy to jest jakiś spisek przeciwko mnie. Zmęczona i spragniona siadam na samym środku drogi. No wiecie jakby jakiś samochód przejeżdżał i miał zamiar nie zwórcić na mnie uwagi. Wolę sie od tego uchronić, a siadając na środku drogi uniemożliwiam ominięcie mnie. 

Baby, I'm your Boss | S.M.| |E.P| |A.B|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz