-Chris-spojrzałam na chłopaka, po czym od razu się na niego rzuciłam.
- Maddie! -chłopak od razu przestał strzelać i gdzieś w dal odrzucił broń.
- Przepraszam, myślałem że to oni- nic nie mówiąc podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.- Jak dobrze jest cię widzieć żywą i zdrową-mówi chłopak szeroko się uśmiechając.
- Gdzie Shawn ? -pytam od razu cała roztrzęsiona. Poczułam jak chłopak momentalnie sztywnieje.
Zamarłam. Bałam się tego co mogę od niego usłyszeć. Co jeżeli coś mu się stało.
- Zaatakowali nas, Shawn rzucił sie na nich a mi kazał uciekać, twierdził że mu nic nie mogą zrobić. Po chwili usłyszałem strzały. Schowałem się a gdy wróciłem, oni musieli odjechać bo nigdzie ich nie było, a po Shanwie nie było ani śladu zobaczyłem tylko duża plamę krwi...
Słysząc słowa chłopaka, wybuchałam płaczem. To nie mogło sie tak skończyć.
Chłopak próbował mnie przytulić jednak ja wyrywałem się z jego objęcia za każdym razem. To nie mogło sie tak zakończyć. Spojrzałam na pierścionek jaki dał mi Shawn przed wyjazdem.
Przypomniały mi sie jego wszystkie słowa gdy obiecywał mi miłość na zawsze i ze byłby gotów dać sie zabić za mnie.
Nagle przed oczami zobaczyłam czarne kropki i głośno zaczęło szumieć mi w uszach. Słyszałam tylko niewyraźnie słowa Chrisa, po czym poczułam jak upadam.- Shawn..-spoglądam na chłopaka.
- Tak ? -chłopak spogląda na mnie.
- Kocham cię - mówię ponownie go całując.
To były najpiękniejsze chwile w moim życiu. Czułam, że mogły być one również ostatnie tak wiec korzystałam z każdej naszej ostatniej minuty.Oboje byliśmy nadzy wtuleni w siebie. Czułam jego ręce na moich nagich plecach, jednak nie przeszkadzało mi to. Chciałam aby ta chwila nigdy sie nie kończyła.
- Byłaś wspaniała..-spogląda chłopak w sufit po czym od razy odwraca wzrok w moja stronę.
Poczułam jak momentalnie sie rumienie. Nie wiem czy kiedyś przestane sie tak zachowywać, ale nadal nie czułam sie przyzwyczajona. Spojrzałam na swoją dłoń gdzie znajdował sie duży złoty pierścionek z zapierającym dech w piersiach kryształem. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co sie dzisiaj stało.Jednak poczułam, że jesteśmy już obaj gotowi na wszystko. Czułam, że razem przezwyciężymy każde zło jakie stanie nam na drodze.
- Muszę ci coś powiedzieć..-zaczął niepewnie chłopak.
- Gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy...-zaczął niepewnie.
- Czułem, że nie należysz do tego towarzystwa, że jestes inna. Nie myślisz tylko o sobie ale tez o innych. Nikt się tak o mnie w życiu nie troszczył jak ty. Gdy Martino dowiedział sie o tym. Wyśmiał mnie. Stwierdził ze coś mnie popierdoliło, że jestem naiwny.
Prawda jest po prostu taka ze skradłeś moje serce.
Gdy spojrzałaś na mnie po raz pierwszy myślałem tylko o tym co bym z tobą zrobił gdybyśmy byli sami. Jednak nie tylko o to później mi chodziło. Po każdej naszej kłótni miałem ochotę przywalić sobie mocno w twarz za to ze pozwoliłem abyś płakała a zwłaszcza prze zemnie. Nienawidziłem siebie przez to ze czasem za czesto na to sobie pozwalałem. A teraz gdy to zrobiliśmy, nie chce abyś myślała ze tylko oto mi chodziło, kocham cię całym sercem i każdy skrawek twego ciała. Jesteś najpiękniejszą osoba na ziemi i nadal nie mogę uwierzyć w to ze taka osoba pokochała taka osobe jak ja- słysząc słowa wypowiedziane przez chłopaka wybuchłam płaczem. Nie temu, bo było mi przykro ale w tym momencie płakałam z radości. Płakałam przez słówa jakie zostały wpowiedziane przez chłopaka, na którym tak bardzo mi zależało.Spojrzałam mu prosto w oczy i nic nie mówiąc, pocałowałam go. Chłopak przybliżył mnie do siebie po czym delikatnie go odwzajemnił. Pocałunek momentalnie stał sie namiętny i zawierał w sobie wszystkie emocje jakie w nas drzymały.
Po krótkiej chwili oderwaliśmy sie od siebie gdy powoli zaczęło brakować nam tchu. Zdyszeni popatrzyliśmy na siebie.
Nie zabierajcie mi go proszę...
- Maddie, wracamy do świata żywych...-popatrzyłam na chłopaka i Marrise, która zmartwiona trzymała mnie za rękę.
- Ile spałam ?- pytam niewyraźnie.
- Jakieś kilka godzin.. - odpowiada szybko Chris.
- Nieźle odleciałaś - śmieje się, jednak widzę jak Marrisa odrazu korci go wzrokiem.- Zapomniałam.. - zaczęłam spoglądając na dziewczynę.
- O mnie sie nie martw- spogląda na mnie dziewczyna.
- Gdy usłyszałam strzały od razu ruszyłam w stronę domu, chyba zapomniałaś, ze sie przyjaźnimy a przyjaciółka, przyjaciółki nie zostawi w potrzebie.Po usłyszeniu tych słów, zamarłam.
Przypomniała mi sie od razu Katty i jej wzrok gdy umierała. Jej ostatnie słowa, jej ostatni oddech.
Dlaczego wszyscy na których mi zależało mnie zostawili. Odeszli...Marrisa od razu mnie przytuliła, po czym zaczęła pocieszać, że wszystko będzie dobrze.
Jednak wiedziałam ze już nic nie będzie miało takiego znaczenia jakie miało przedtem.Nie żebym ponownie, o tym myślała ale miałam już kiedyś za sobą próbę samobójczą. Po tym jak Katty umarła na moich oczach, miewałam ciagle koszmary.
Obwiniałam się.
Pamietam jak chwyciłam żyletkę, a w momencie kiedy zaczęłam ją mocna wbijać w skórę zobaczyłam Shawna. Podbiegł do mnie, wyrwał mi ja z ręki po czym mocno przytulił i oboje objęci porwaliśmy się w wir łez i emocji.Dziękowałam za to ze nigdy nie zapytał.
Dlaczego chciałam to zrobić?
Rozumiał mnie, i wierzył ze już nigdy się do tego nie posunę. Obiecałam mu, że już nigdy tego nie zrobię, i że dla niego będę żyć.Ale teraz bez niego wszystko straciło sens.
Jak bardzo byłam uzależniona o tej jednej osoby.To on mnie podtrzymywał i sklejał za każdym razem gdy się załamywałam .
To on mnie podnosił, gdy upadałam.
Usiadłam na kanapie i nie miałam żadnego pomysłu na siebie. Na to co teraz zrobie, na to co zrobie jutro ani na to co będę robić przez ostatnie następne dni.
Życie momentalnie straciło sens.
Każdy następny dzien dłużył się niemiłosiernie.
Rano wstawałam a wieczorem kładłam się spać, z nadzieja, że pewnego dnia Shawn zapuka do drzwi.Chris pocieszał mnie i mówił ze to nic pewnego.
Marrisa tylko czasem spoglądała na mnie z żalem.
Było mi ich żal, że czuli zobowiązani do pocieszania mnie. Oboje słabo sie znaliśmy.Pewnego dnia poszłam do łazienki i po około tygodniu spojrzalam na siebie w lustrze.
Wyglądałam tragicznie.
Miałam całe czerwone i opuchnięte oczy od ciągłego płaczu. Moje włosy były ułożone tak, że każdy kosmyk włosów był po innej stronie. Dziwiłam się im, że nigdy się mnie nie przestraszyli. Ja miałam zamiar krzyczec na mój widok a zarazem tez na siebie za to ze pozowlilam się doprowadzić do takiego stanu.
Wolnymi ruchami ściągnęłam z siebie tygodniowe ubranie i położyłam się w pełnej wody i piany wannie.
Wstrzymałam mocno oddech i cała się zanurzyłam.
———————————————————————————
Omg ale normalnie miałam ciary pisząc to.
Taki smutny jakos rozdział.
Miałam wenę twórcza tak wiec cieszę się ze cokolwiek w miarę z tego wyszło.
Słowa:1090
Miłego dnia ✨✨
CZYTASZ
Baby, I'm your Boss | S.M.| |E.P| |A.B|
Подростковая литератураHej. Nazywam się Maddie Scatters. W ostatnim czasie przeprowadziłam się z Missisipi do Los Angeles. Jutro zaczynam mój pierwszy dzień w nowej szkole, nowi ludzie, nauczyciele - to wszystko potrafi przyprawić o przewroty żołądka. Przeprowadziłam się...