One •

1K 18 1
                                    

Słyszę jakieś cholerstwo, które co sekundę dzwoni. Już mam po raz kolejny wyciszyć budzik, gdy widzę na nim godzinę 7:35, więc odkładam go i biegnę do kuchni.

-Dlaczego nikt mnie nie obudził ? - mówię, po czym słyszę, ze wszyscy są w salonie.
Czy chce mi się tam iść i kłócić z mamą, gdy pozostało tylko dwadzieścia minut do lekcji?
Chyba jej dzisiaj daruje.

Robię sobie szybko jakąś kanapkę i odkładam ją na stół. Moje ciemne włosy są lekko naelektryzowane, więc spinam je w kucyka. Myje twarz, a później mocno szoruje zęby. Podkreślam lekko moje ciemne brwi, maluje kreski eyelinerem, nakładam podkład, trochę różu i na koniec podkreślam usta krwistoczerwoną szminką. Zakładam okrągłe kolczyki ze złota i perfumuje się.

Spoglądam na zegarek - 7:50. Ubieram czarne spodnie ze skóry oraz długi biały golf, który wygląda jak sukienka. Pod koniec wdziewam czarne botki na obcasie i wychodzę zabierając jedynie plecak, gdyż dzisiaj jest ładna pogoda, wiec nie potrzebna jest mi kurtka. Po raz kolejny patrze na godzinę w telefonie - 7:55, uśmiecham się dumnie, gdyż jestem z siebie zadowolona, że się wyrobiłam.

Ruszam spokojnym truchtem, ponieważ do szkoły mam niedaleko. Nagle czuje się dziwnie obserwowana, wiec odwracam się.
-Cholera - syknęłam. Czarne BMW.
Przyspieszyłam kroku, a w pewnym monecie zaczęłam biec i już chwile później byłam pod moją szkołą. Jednak zauważam, że samochód wjechał na parking szkolny.

- Coś tu nie gra.. - szepcze sama do siebie. Nawet nawiększy głupiec należący do gangu, nie popełnił by takiego błędu. Drzwi się otwierają, zamykam oczy, bo nie jestem jeszcze gotowa na mój koniec... W duchu zaczynam się modlić i przepraszać wszystkich za moje błędy. Nagle uchylam jedno oko i widzę zdziwioną minę mojej cioci.

-Dziecko drogie! Wiem, że tak uwielbiasz szkołę, lecz czyż ty tez nie uważasz tego biegu na za szybki? - Mentalnie przybiłam sobie piątkę w czoło. Może trochę za bardzo panikuje? Ale tak czy inaczej, cieszę się, że żyje.

W duchu rozmyślam nad tym, czy nie lepiej będzie samej GO znaleść i wytłumaczyć MU wszystko, niż bać się całe życie?

- Dlaczego tu jesteś ? - zapytałam lekko zdziwiona.
- Zapomniałaś kanapki głuptasie i jeszcze mam dla ciebie pieniądze od mamy na obiad - powiedziała dając mi banknot dwudziesto dolarowy.
- Dziękuję ci bardzo ciociu...- Jestem w stanie tylko tyle powiedzieć, gdyż resztę zdania przerywa mi dzwonek.

Jak oparzona macham szybko ciotce i biegnę w kierunku szkoły. W oddali słyszę śmiech Margo.
Staram się odnaleźć sekretariat, żeby odebrać plan lekcji i książki. Znalezienie go nie było takie trudne, gdyż już z daleka było widać ogromne drzwi z napisem ,,Sekretariat". Zapukałam więc i otworzyłam wielkie, mosiężne drzwi.

-Dzień dobry - mówię zaraz po wejściu.
-Czym mogę służyć? - pyta dosyć młoda kobieta za biurkiem. Zgaduje, że ma z dwadzieścia pare lat.
-Jestem nowa. Poprzez rozmowę telefoniczna usłyszałam, że mam najpierw skierować się właśnie w to miejsce - mówię pewnym głosem. Po tym co przeszłam, wiem, że zawsze powinnam pokazywać tą pewniejsza stronę - nie pokazywać uczuć, strachu ani żadnego zmartwienia, by nikt nie mógł odczytać emocji z mojej twarzy.
- Pewnie, już daje plan lekcji Panno... - zaczyna przeszukiwać papiery w celu znalezienia mojego nazwiska.
- Nazywam się Mad, po prostu Mad - kwituje szybko.
- Dobrze, a wiec Mad, Dyrektor jest teraz bardzo zajęty, masz tu rozpiskę zajęć. Później pójdź do biblioteki i powiedz, że chciałabyś odebrać podręczniki - mówi szybko i bez żadnego owijania w bawełnę.
- Nie ma problemu - rzucam od niechcenia i wychodzę. Idąc korytarzem można było usłyszeć krzyczących nauczycieli na uczniów.

- Widzisz? - powiedziała  Katrine- W naszej szkole są beznadziejne nauczycielki! Żadna nie umie niczego nauczyć i w dodatku są wredne tak, jakbyśmy im coś zrobili, a przecież, tak naprawdę z przymusu chodzimy do tego więzienia - wyrzuciła ręce do góry i teatralnie westchnęła.

Stoimy z tyłu budynku szkolnego. Mamy długa przerwę, więc poszłyśmy zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

- Dlaczego? Przecież pani od Angielskiego jest miła, tylko wymagająca - zapytałam
unosząc brwi.

- Tylko ta - podłapała  się po czole. -
Chcesz ? - wyciągnęła paczkę papierosów.

- Nie, dzięki - odpowiedziałam szybko.

- Nie bądź taka święta, czuje to od ciebie, ze chcesz spróbować - wpycha mi używkę w dłoń.

- Okej - poddaje się. - w końcu, co mi szkodzi - oznajmiłam, a po chwili zaciągnęłam się gorzkim dymem.

-Słuchaj... - zaczęła niepewnie Katrine. - Ostatnio miewam mały problem. Czy mogłabyś to sprzedać mojemu kumplowi? - pyta, podając mi torebkę w której znajdują się dwie saszetki - jedna z białym proszkiem, a drugą - z małymi tabletkami.

- Czy to... - zaczęłam szybko, ale dziewczyna przerwała mi.

- Tak, dostaniesz za to 20% zysku. Proszę? - zaczęła mnie błagać ze złożonymi rękoma. Nie lubię kiedy to robi, bo wtedy zawsze się zgadzam.
Zdenerwowana biorę łyka energetyka.

-Dlaczego ty nie możesz tego zrobić? Wiesz dobrze, że słaba ze mnie dilerka.

- Gościu który chce to kupić, to Martino Menedes- słysząc to nazwisko odrazu przechodzi mnie gęsia skórka. - Wiem, ze tego ci nie mówiłam, ale się bałam... - przymrużyła oczy. - On... Mad on próbował mnie zgwałcić - powiedziała ze łzami w oczach.
Wiedziałam. Wiedziałam, że mnie okłamuje, ale jej nie da się oprzeć.

- Skąd wiesz, że mnie nie spróbuje? Cholera Katty - zaczęłam ciągnąć za moje włosy, zawsze tak mam gdy się denerwuje.

- Mad, wiem, że ty nie masz do niego słabości. Wiesz, że tylko jedno jego spojrzenie i jestem potulna jak baranek - uśmiechnęła się słabo.

- Dobrze, ale to jest ostatni raz - pogroziłam
jej palcem. - Tym razem dajesz mi broń - mówię zrezygnowana.
Robię to tylko dlatego, że kocham ją z całego serca i traktuje jak siostrę.

- Dziekuje - podaje mi saszetki, a ja je szybko chowam do plecaka. Następnie wyciąga z torby dużych rozmiarów pudełko, pojemny ma ten plecak skubana - śmieje się po cichu.

- Pamiętasz zasadę? - pyta.

- Tak, grozić - nie strzelać , chyba, ze grozi smierć, wtedy można ewentualnie strzelić - recytuje, jakby na pamięć.

- Dokładnie tak - śmieje sie, a ja razem z nią.

- Ile ma dać ? - pytam już poważniejszym głosem.

- dwa tysiące - odpowiada z przejęciem, patrze na nią ze zdziwiona miną - Ma jeszcze zaległe długi - tłumaczy, jakby czytała mi w myślach. - Dziękuje -szepcze.

Może dla innych to jedno nic nieznaczące słowo, ale dla nas dziękuje oznacza - jestem ci MEGA wdzięczna, ratujesz mi życie.
Uśmiecham się sama do siebie.

Widzę w oddali sale chemiczna, w myślach już wyobrażałam sobie jak bardzo będzie żenująco kiedy pojawię się w klasie. Podchodzę i pukam.

- Dzień dobry. - uśmiecham się, ale widzę zdziwiona minę nauczycielki - jestem nowa - szybko odpowiadam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejjj, nowy rozdział ... słowa : 1026, będę się zawsze starała, żeby rozdziały miały ponad 1000 słów : ) Możecie wyrazić swoją opinie na temat książki w kometarzach i dać gwiazdeczke : p

Baby, I'm your Boss | S.M.| |E.P| |A.B|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz