Młody chłopiec niemrawo obracał się po całej powierzchni łóżka, nie mogąc uspokoić swych myśli. W jego głowie wciąż rozbrzmiewał wydany mu rozkaz, którego tak bardzo bał się wykonać. Zabić kogoś, istotę kroczącą po świecie tak jak on. Dla innych, bardziej wprawionych w boju osobników było to niczym, zwykłą pracą do wykonania, mrzonką którą nie trzeba było się w ogóle przejmować, dla niego jednak wydawało się to być czymś, czego nigdy by nie zrobił, czego nie powinien robić.
- Ja? Zabić kogoś? Czemu muszę to robić?- Mruknął pod nosem, nerwowo siadając na rogu swego łóżka. Niepewnym wzrokiem przyglądał się plamie sadzy, pozostawionej przez samozapłon rzuconego na ziemię zwoju.- Może po prostu źle coś przeczytałem.- Starał się oszukać własne myśli.-Tak to na pewno musi być to. Przecież to niemożliwe, aby mój mistrz kazał mi kogoś zabić. Przecież to głupie.- Zaśmiał się z całej siły, lekko się rozpogadzając.
Radośnie skoczył na swe łoże, starając się odpłynąć do krainy słodkich snów. Nie było dla niego trudnym ukryć swych myśli za pięknym kłamstwem, nie w chwili gdy zmęczenie górowało nad zdrowym rozsądkiem. Obraz powolnie zaczął mu umykać, a wszystkie dźwięki zaczęły robić się cichsze, mniej wyraźne. Gdy niemalże udało mu się uśpić swą osobę, wydarzyło się coś niecodziennego, a jednak znajomego.
Stał tuż przed klatką, wielką na dwanaście metrów klatką z której wybrzmiewał cichy, lekko przytłumiony śmiech. Obfita chmura dymu, lub czegoś mu podobnego wyleciała w stronę na wpół przytomnego młodzieńca, niemalże powalając go na ziemię. Wielka bestia lekko uniosła swój włochaty pysk, odsłaniając łapczywie swe lśniące kły. Blondyn wybudzając się z swego letargu, nerwowo odskoczył od klatki, uważnie przyglądając się rudawemu stworowi.
- Więc, zabijesz go?- Zapytał ospałym głosem, leniwie układając swe łapy pod pyskiem. Spokojnie ułożył swą głowę przy ziemi, używając łap niczym poduszki.
- Nie Dattebayo! Nie będę nic takiego robić! Nie muszę tego robić! Nikt mi czegoś takiego nie rozkazał!- Wyrzucał z siebie.
- Więc oddaj mi kontrole. Tak jak robisz gdy nie chcesz brać odpowiedzialności. Pamiętasz nasz poprzedni raz?- Zapytał, melancholijnie przyglądając się swemu zbiornikowi.
- Nie mieliśmy żadnych razy!- Odparł zbulwersowany chłopiec o niebieskich oczach.
- Nie pamiętasz? Czy może nie chcesz pamiętać? Oddalasz od siebie myśl że wtedy, tamtego pamiętnego dnia, to my ich zabiliśmy.- Warknął, leniwie przelatując swym wzrokiem po młodzieńcu. Wiedział że agresja nie była najlepszym pomysłem na ten moment, musiał rozegrać to na spokojnie. Powolnie przesunąć temat rozmowy w taki sposób, aby to blondyn samemu zaproponował mu przejęcie nad sobą kontroli. Aby to on, z własnej decyzji oddał mu wolność.
- O czym ty mówisz? Kiedy my niby...- Przerwał, widząc srogie spojrzenie swego więźnia, poczuł jakoby język wycofał mu się aż do przełyku, uniemożliwiając tym samym wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa.
- Trzech dorosłych shinobi, jedna mała dziewczynka oraz jeden młody blondyn przepełniony niepohamowaną żądzą mordu. Nie pamiętasz? Jak z uśmiechem na ustach mordowałeś każdego z nich, nie zważając na ich krzyki, jak przy użyciu naszej wspólnej potęgi zasiałeś w ich sercach trwogę, by następnie bez żadnych skrupułów, bez żadnego miłosierdzia rozszarpaliśmy ich.- Prychnął lis o monstrualnych rozmiarach, przelatując leniwie swym wzrokiem po całym jego ciele.
- My zabiliśmy kogoś?- Zapytał z wymalowaną niepewnością na swej twarzy.
- Tak, zabiliśmy. Ty i ja, razem przy użyciu mojej mocy. Zrobiliśmy to, do czego zostaliśmy stworzeni. To czego twój mistrz po tobie oczekiwał.- Odpowiedział z znużeniem.
CZYTASZ
Naruto - Uczeń Orochimaru
FanfictionZapieczętowanie Dziewięcioogoniastego w nowo narodzonym chłopcu, nie przyniosło wraz z sobą nic dobrego. Śmierć wielu najznamienitszych ninja Konohy była chyba jedną z najmniej nieprzyjemnych spraw. Dużo gorszym okazała się zdrada jednego z Saninów...