Rozdział VI - Wiatr i Tajemniczy "współlokator"

508 43 7
                                    

Przez kolejne dwa tygodnie szarowłosy młodzieniec uczył swego młodszego kolegę kontroli czakry. Fakt, że młody czarodziej nie był jakoś wielce wyspecjalizowany w jej kontroli niezbyt mocno go zadziwił, gdyż posiadał on monstrualnie wielkie jej ilości. Blondyn nie wydawał mu się być zbytnio dobrym uczniem, lecz ku jego zaskoczeniu, nie szło mu wcale tak najgorzej. Już po tygodniu potrafił bez najmniejszego problemu wspinać się na powierzchnie pionowe, a po dwóch potrafił także chodzić po wodzie. Mimo że z początku wyglądało to tak, jakby opanowanie własnej czakry było dla niego niemożliwe, po jakimś czasie udało mu się przełamać ten trudny dla niego poziom. Gdy tylko ich wspólny trening dobiegł końca, Kabuto musiał się pożegnać z młodym Jinchuuriki.  

- Naruto-kun, w tym miejscu się żegnamy. Najpewniej niedługo spotkamy się kolejny raz.- Młodzieniec o onyksowych oczach spojrzał z lekkim zaciekawieniem na młodego Naruto, zastanawiając się jak bardzo rozwinie się on do ich następnego spotkania.

- Następnym razem będę od ciebie silniejszy dattebayo!- Pełen entuzjazmu młodzieniec postanowił rozpocząć swój trening z naturą czakry, nie zauważając nawet jak szarowłosy młodzieniec zniknął, pozostawiając po sobie jedynie kłębek dymu.

Młody Jinchuuriki bardzo szybko stracił jakąkolwiek chęć do trenowania, zauważając że nie jest to zbytnio ciekawe zajęcie. Jednak nim jego chęci niemal całkowicie zaniknęły, w jego głowie pojawił się plan. Niemal natychmiastowo ułożył swe palce w znak krzyża, zbierając niezbyt dużą część swej monstrualnej czakry.

- Kage Bunshin no Jutsu!- Wykrzyczał blondwłosy chłopiec, tworząc dwa obłoki dymu tuż obok siebie. Gdy dym tylko opadł, ukazały się w nim dwie identyczne do niego postacie.- Wiecie co robić.- Odezwał się po chwili, wręczając im do dłoni po jednym liściu.

- Zakończ moje cierpienie dattebayo!- Wykrzyczał jeden z klonów, z żalem spoglądając na swego stworzyciela. Prawdą było to, że był on tak samo chętny do wykonywania tej czynności, jak jego twórca.

- Nie ma mowy dattebayo! Jesteś mną, więc wiesz że nie mamy wyboru!- Oryginalny Naruto błagalnie spojrzał na swe klony, chcąc wywołać w nich skruchę. Podróbki młodego blondyna spojrzały to na siebie, to na swój pierwowzór, zgodnie potrząsając głowami.

- Zgodzimy się, ale tylko jeśli stworzysz więcej klonów.- Odezwał się jeden z klonów, zaskakując przy tym swego pobratymca, który w planach miał popełnić dwuosobowe samobójstwo, jednak plan drugiego klona wydawał mu się być tym lepszym.  Naruto pośpiesznie uformował pieczęć, uśmiechając się przy tym.

- Chcieliście klonów, to macie dattebayo! Kage Bunshin no Jutsu!- Wykrzyczał blondwłosy, tworząc czterdzieści kłębków dymu, z których wypełzło czterdzieści jego odpowiedników. Chłopiec oraz jego klony z zdziwieniem przyjrzały się samym sobie, nie mogąc uwierzyć w mnogość swych popleczników. Z wielkim entuzjazmem przystąpiły one do treningu, mając nadzieje na szybkie jego ukończenie.

***

Kolejny poranek nastał w tajnej bazie Orochimaru, zmuszając młodego Naruto do przebudzenia się z miłego snu. Kolejny raz wykonał swą codzienną rutynę, by następnie udać się na salę treningową. Kolejny też raz utworzył swe klony, by zmusić je do wzięcia po jednym liściu do swych rąk. Każdy kolejny dzień mijał mu w coraz to bardziej ślamazarnym tempie, gdyż każda z tych czynności była już dla niego nużąca. Mimo że powolnie udawało mu się naruszyć kruchą strukturę liścia, wciąż był on niezadowolony z wyników swego treningu.

- Dwudziesty dzień huh? Czy uda się nam to zakończyć?- Niebieskooki zanurzył się w swych myślach, starając się znaleźć sposób na przyśpieszenie swego treningu.- Słuchajcie mnie dattebayo! Mamy nieciekawą sytuację! Musimy coś zrobić!- Wykrzyczał oryginał, skupiając na sobie uwagę wszystkich pięćdziesięciu trzech klonów.

Naruto - Uczeń OrochimaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz