Młodzieniec rozejrzał się po pokoju swymi zmęczonymi oczami, starając się odnaleźć zegar. Zauważając że grubsza wskazówka dawno przekroczyła już szóstą, niemalże wkraczając na siódmą, poderwał się nerwowo, szybko poszukując swych ubrań. Nie zwracając uwagi na otaczający go świat, założył na siebie obuwie leżące tuż przy łóżku. Westchnął markotnie, niechętnie wynurzając się spod kołdry. Rozejrzał się raz to w jedną raz drugą stronę, jednocześnie zakładając swe obuwie. Mijając drzwi od swojej kuchni, podtarł wyciekającą z ust ślinę, z trudem powstrzymując się przed zahaczeniem o wejście do niej. Nerwowo chwycił za klamkę, szybko wybiegając z mieszkania. Wiedział że jest spóźniony, nie mógł pozwolić sobie nawet na chwilę odpoczynku. Gdy tylko usłyszał trzask po przekręceniu kluczem w zamku, Niemal natychmiastowo wzbił się w powietrze, twardo stając na dachu jednego z budynków. Nerwowym, bardzo pośpiesznym tempem zaczął biec w stronę placu treningowego, modląc się o to, aby jego mistrz się spóźnił.
***
Jego modły spełniły się, stojąc o wczesnym poranku na placu treningowym nie spostrzegł trzech trenujących sylwetek, a jedynie dwie, odpoczywające gdzieś na uboczu pod cieniem rzucanym przez bujną koronę jednego z naprawdę wielu drzew otaczających cały plac szkoleniowy. Z lekkim zdziwieniem zbliżył się do dwójki znajomych mu ludzi, jednocześnie zastanawiając się gdzie mógł podziać się jego nowy Sensei.
- Spóźniłeś się, Młotku.- Mruknął Sasuke, znużonym wzrokiem wpatrując się w bezchmurne niebo.
- Mistrz już był?- Zapytał z lekką obawą, zastanawiając się jak mógłby wybrnąć z tak nieciekawego obrotu spraw.
- Nie, dalej go nie było.- Odpowiedział bez większego zaangażowania, leniwie przymrużając oczy.
- Więc co mnie straszysz Sasuke?!- Huknął blondyn, z lekkim zmęczeniem wypatrując dogodnego miejsca do ucięcia sobie krótkiej drzemki.
Po krótkim rozpoznaniu jego oczom ukazał się on, wielki niewzruszony dąb, stojący pośród gęstwiny innych, mniej okazałych drzew. Powolnym, lekko ociężałym krokiem ruszył w jego stronę, nie zwracając uwagi na swoje otoczenie. Stojąc naprzeciwko dorodnego drzewa, ziewnął mimowolnie, powolnie opadając na ziemię. Oparł swą głowę o twardy pień, z zmęczeniem wpatrując się w niebo, które niemal oślepiało swą błękitną barwą. Nie położył się tam jednak, aby podziwiać piękno otaczającego go świata, był zbytnio zmęczony aby w ogóle je zauważyć. Zamiast tego przymknął swe powieki, odcinając się od jego piękna, by w spokoju zasnąć, aby odnowić zużytą wczorajszego dnia energię.
***
Ciche mruknięcie wybudziło niebieskookiego z jego długiej drzemki, choć ciche było tylko dla niego. Inni, ci którzy już nie spali, słyszeli głośny, trudny do wytrzymania krzyk, którego echo wciąż rozbrzmiewało wśród drzew. Przecierając wciąż zaspane oczy, wpatrywał się w stojącą nad nim postać. Gdy tylko wzrok ustabilizował się, a rozmyte plamy zaczęły tworzyć normalne kształty.
- Naruto!- Wykrzyczała podniesionym głosem, niemal natychmiastowo wyrywając go z krainy snów.- Sensei już jest!- Dodała, wciąż pozostając w stanie rozgniewania.
- Co? Ale jak to Dattebayo? Przecież ja dopiero...- Przerwał, zauważając że słońce mocno zmieniło swą pozycję na niebie. Z niemałym pośpiechem podbiegł do mężczyzny o szarych włosach.
- Jak już mówiłem, alarm ustawiony jest dokładnie na dwunastą.- Powiedział, wskazując na budzik niechlujnie ułożony na szczycie drewnianego pienia.- Waszym zadaniem jest odebranie mi tych dwóch dzwoneczków do południa. Kto nie zdobędzie dzwoneczka, nie dostanie obiadu. Przywiążę go do tego słupa i będę jadł naprzeciwko niego.- Wytłumaczył swym na wpół przejętym głosem brzmiącym tak, jakby w ogóle go to nie obchodziło.
CZYTASZ
Naruto - Uczeń Orochimaru
Fiksi PenggemarZapieczętowanie Dziewięcioogoniastego w nowo narodzonym chłopcu, nie przyniosło wraz z sobą nic dobrego. Śmierć wielu najznamienitszych ninja Konohy była chyba jedną z najmniej nieprzyjemnych spraw. Dużo gorszym okazała się zdrada jednego z Saninów...