Starszy mężczyzna, o czarnych, potarganych włosach przyglądał się chłopcu swym lewym okiem. Jego prawe oko skryte było za bandażem, oplatającym prawą część jego twarzy oraz czoło. Na swej brodzie posiadał bliznę w kształcie krzyżyka. Miał na sobie białą koszulę, skrytą pod ciemnoszarą szatą, rozciągającą się od stóp do prawego ramienia. Szata zakrywała jego prawe ramie. Związana była przy pomocy fioletowego pasa.
Tuż po jego przybyciu, atmosfera w budce sprzedającej ramen zrobiła się jakby cięższa. Nie było to jednak nic dziwnego dla tajemniczego starca, gdyż sam zadbał aby właśnie taka opinia krążyła na jego temat. Stary, choć pełen wigoru mężczyzna, który jednym skinieniem swego palca mógł posłać do niebytu każdego wroga wioski, nie mający w swych oczach choćby krzty niepewności, walczący jedynie po to, aby jego wioska była bezpieczna i wciąż się rozwijała. I choć większość osób wykonująca takie czynności była traktowana niczym najmężniejsi bohaterowie, jemu nie przypadał taki zaszczyt. Każdego razu, gdy spokojnie spacerował ulicami pozornie bezpiecznej wioski, słyszał jak jego osoba była wyklinana przez większość obywateli, lecz gdy tylko się obracał, w ich oczach widział prawdziwy, nie wymuszony strach oraz niezgłębioną pogardę do swej osoby.
Dokładnie tak samo było i w tym momencie. Starszy mężczyzna stojący tuż za niewielką ladą spoglądał na niego z strachem w swych oczach, lecz nie było w nich krzty pogardy czy zgorszenia. Właściciel najzwyczajniej w świecie czuł obawę, że starzec może zagrozić jego klientom, co nie mogło odbić się od niego echem. Schimura nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że ów mężczyzna nie czuje do niego żadnych negatywnych uczuć. Gdyby on musiał spotkać kogoś o tak specyficznym wyglądzie, morderczym spojrzeniu wywołującym ciarki na plecach oraz przeszłości która nie należała do najmilszych, z niechęcią by wchodził z nim w jakąkolwiek interakcję, a co dopiero starał się zachować pozory normalnej rozmowy. Najpewniej także czułby silny, niezanikający strach, którego
- Czegoś pan ode mnie chce? Jestem jeszcze głodny dat...- Pośpiesznie ugryzł się w język, próbując kontrolować swój tik słowny. Choć nie był on najbardziej rozgarniętym chłopcem na świecie, wiedział kiedy powinien powstrzymywać swe przywary.
- Choć zemną, a się dowiesz.- Spokojnym, wręcz chłodnym tonem głosu zwrócił się do chłopca.- I lepiej żeby to było szybko.- Dodał po chwili, powolnie wychodząc z małej knajpy.
Starzec z wyraźnym zaciekawieniem oraz niepokojem przyglądał się blondynowi, zastanawiając się czym musiał się on przysłużyć wiosce, że sam Shimura Danzō przyszedł go odebrać z tej małej knajpki. Był jednak pewien tego, że chłopiec musiał posiadać jakąś tajemniczą siłę, dzięki której zainteresował on swą osobą jednego z członków Rady Konohy.
- Do widzenia Staruszku. Cześć eee...- Zamyślił się Naruto, próbując przypomnieć sobie czy tajemnicza dziewczynka, która przez cały czas w ciszy spożywała kolejne miski ramenu, a było ich już sześć, podała mu swe imię.
- Hyūga Hinata.- Uśmiechnęła się lekko do chłopca, widząc że blondyn chciał zwrócić się do niej po imieniu, lecz niestety go nie znał.
Szybko przeczesał zakamarki swego umysłu, szukając czegokolwiek co wiedział o płci przeciwnej, lecz nie mógł przypomnieć sobie niczego przydatnego. Jednak jeden mały błysk zalśnił w jego głowie, powodując szeroki uśmiech na jego ustach.
- Cześć Hinata-chan.- Uśmiechnął się od ucha do ucha, powolnie schodząc z krzesła.
- Cz-cześć Naruto-kun.- Odpowiedziała mu wręcz natychmiastowo, z tak samo szerokim uśmiechem na ustach. Chłopiec, powolnie przemykając pod wiszącą nad jego głową tkaniną zastanawiał się skąd granatowowłosa znała jego imię, lecz nie mógł sobie przypomnieć aby je jej zdradzał. Z lekkim zmieszaniem spojrzał na starszego mężczyznę skąpanego w promieniach słonecznych, zastanawiając się kim on mógł być.
CZYTASZ
Naruto - Uczeń Orochimaru
FanficZapieczętowanie Dziewięcioogoniastego w nowo narodzonym chłopcu, nie przyniosło wraz z sobą nic dobrego. Śmierć wielu najznamienitszych ninja Konohy była chyba jedną z najmniej nieprzyjemnych spraw. Dużo gorszym okazała się zdrada jednego z Saninów...