Rozdział XXI Kraj fal cz.5 - Koniec misji

96 16 3
                                    

Piękne dni upojnego lenienia się na moście nie dodały im ani trochę siły. Siedzieli, obserwowali, czasem nawet pozwalali sobie na dłuższe drzemki, wiedząc iż i tak nic się nie wydarzy. Zabuza został zabity. Co prawda jego martwe ciało zostało już zabrane przez Anbu z Kirigakure, jednak prawie nikt nie miał wątpliwości że opuścił już ten świat. Siedzieli więc, starając się jakoś zabić czas. Kolejne dni mijały monotonnie, gdyż nie mieli nic ciekawego do roboty. Ich Sensei planował nauczyć ich chodzenia po wodzie, jednak nim w ogóle zdążył zacząć ten temat, ci już dawno opanowali tę umiejętność do perfekcji. Pozostało więc podszlifowanie ich umiejętności oraz zaczęcie nauki technik pod ich żywioł, jednak Kakashi nie wiedział że jego uczniowie są aż tak zdolni, dlatego też zapomniał zabrać z sobą kartkę chakry. Stał więc tak, nie mając nic lepszego do roboty, okazjonalnie oglądając zawody Naruto oraz Sasuke w rzucaniu kunai'ami, jednocześnie myśląc o ich przeciwniku. To właśnie on był jedynym który wiedział o tym że Zabuza przeżył, czym jednak nie podzielił się z swoimi uczniami. Byli oni na tyle nieroztropną grupą, że podzielenie się tą informacją mogło jedynie pogorszyć sprawę. Wolał więc pozostawić ich w błogiej nieświadomości, samemu opracowując plan na wygranie potencjalnego pojedynku.

Czy była to dobra decyzja, nie mógł być tego pewien, jednak widząc jak mgła powolnie spowijała most, był pewien iż ich przeciwnicy postanowili ponownie stanąć im naprzeciw. Zjawili się tam, niczym zjawy wyłaniając się zza gęstej niczym mleko bariery wodnego gazu. Zabuza, dzierżąc swój monstrualny miecz,  pogardliwie przywitał się z trójką geninów, tworząc wokół nich dokładnie piątkę własnych kopii. Nim jednak zdołał nacieszyć się jakąkolwiek walką, wszystkie jego klony zostały wyrżnięte w pień, a stał za tym nie kto inny, jak potomek jednego z najbardziej znamienitych rodów, Sasuke Uchiha. To on, dzierżąc w dłoniach jedynie mały kunai, pokonał całą piątkę klonów, z lekką wyższością uśmiechając się do swych przeciwników.

- Sasuke!!! Miałeś mi zostawić dwóch!- Warknął lekko zbulwersowany blondyn, z lekkim zawodem chowając dopiero co dobyty kunai.

- Gdybyś się tak nie guzdrał, to bym ci ich zostawił.- Prychnął, z wyższością obracając się w przeciwnym kierunku. Wiedział że tymi słowami jedynie zdenerwuje blondwłosego, jednak właśnie do tego dążył. Był pewnym tego że jego kolega z drużyny posiada o wiele więcej siły niż można było zauważyć na pierwszy rzut oka, jednak z jakiegoś powodu nie chciał tego ujawniać. Musiał więc przymusić go do tego, wykorzystując przy tym trochę bardziej niekonwencjonalne metody.

Choć na pierwszy rzut oka nie sposób było tego zobaczyć, to właśnie Zabuza rozdawał karty w tej bitwie. Bez większego problemu odseparował Kakashi'ego od jego uczniów, pozwalając tym samym na to, by jego podopieczny wymordował po kolei każdego z nich oraz pozbawił życia Tazunę, który był ich prawdziwym celem. On natomiast musiał przetrzymać srebrnowłosego na tyle długo, aby otrzymać wsparcie Haku. Z spokojem szybko zaczął składać pieczęcie, znikając w mgle.

***

Młody szatyn nie zdążył nawet spostrzec, nim został otoczony przez kopułę utworzonym z lodowych luster, lewitujących z jakiegoś powodu wokół niego. W każdym z nich odbijała się postura młodzieńca skrytego za maską ANBU z Kirigakure. Choć onyksowooki z początku podchodził do tej walki z lekką pogardą oraz niemal arktycznym spokojem, szybko zaczął zdawać sobie sprawę z tego że jego przeciwnik deklasował go umiejętnościami. Gdy tylko wyprowadzał atak, był on niemal natychmiastowo kontrowany, gdy próbował wydostać się z pułapki, tajemnicza siła znów odsyłała go na sam środek, natomiast gdy starał się przy użyciu swojej najlepszej ognistej techniki stopić lustra, z których to nieustannie nadlatywały salwy senbon, jedynie powodował lekkie, niemal że niezauważalne obrażenia, które niezwłocznie samoistnie się naprawiały.

Naruto - Uczeń OrochimaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz