Słabe, wręcz ledwo widoczne światło, o ciemnoczerwonym kolorze, wydobywało się z zawieszonych na suficie lamp, oświetlając salę służącą niezbyt młodemu badaczowi za centrum dowodzenia swymi jednostkami. Tym razem jednak gościł w swych progach swego najlojalniejszego sługę, Kabuto.
- Orochimaru-sama. Wiem że Naruto-kun jest jednym z twoich sługusów, jednak wciąż mam co do niego pewne obiekcje. Jest przecież szansa, że postawi on dobro wioski ponad nasze ideały.- Jasnowłosy młodzieniec spokojnie poprawił swe okulary.
- Kabuto, czy ty naprawdę sądzisz że mój plan ma jakiekolwiek braki?- Zapytał, spoglądając na niego swym chłodnym wzrokiem.
- Nie, ja tylko...- Wymruczał z lekkim poddenerwowaniem.
- Jestem ubezpieczony na wszystkie możliwości domniemanej zdrady jeśli o to ci chodzi.- Wysyczał z wzburzeniem słyszalnym w głosie.
- Rozumiem Orochimaru-sama. Kontynuując mój wcześniejszy raport. Czterech z czterdziestki ludzi, których zaszczepiliśmy przeklętą pieczęcią, wciąż żyje. Po dłuższych badaniach zauważyłem że jedynie dwójka z naszych ocalałych nie wykazuje jeszcze żadnych większych problemów z jej przyswojeniem. Najpewniej...
***
Młodzieniec o błękitnych niczym samo niebo oczach powolnie podniósł się z ziemi, nerwowo rozglądając się wokół siebie. Odczuwając dziwnie znajome uczucie w okolicy swego brzucha, zaczął nerwowo miotać się raz to w jedną, raz w drugą stronę, starając się uspokoić żarłoczny głos swego żołądka. Ten jednak wciąż nie dawał mu za wygraną, wzmagając swe dźwięki.
- Ale jestem głodny Dattebayo!- Wykrzyczał z lekkim zmęczeniem w swym głosie, powolnie otwierając swe ospałe oczyska.- Huh?- Wymruczał z lekkim zdziwieniem, nerwowo rozglądając się wokół siebie. Pomieszczenie w którym się znajdował miało ledwo trzy metry szerokości. Jedynymi znajdującymi się w nim rzeczami było lekko nadszarpnięte łóżko oraz torba niebieskookiego.
Blondyn nerwowo krzątał się po pokoju w którym przyszło mu się obudzić, starając sobie przypomnieć wydarzenia minionego dnia. Jednak żadna, nawet najmniejsza myśl nie rozbłysła w jego głowie, a on sam wciąż błądził pośród gęstej mgły oplatającej jego nietrwałe wspomnienia. Nie dawał on jednak za wygraną, z całych sił poszukując choć małego urywka informacji, który pomógłby mu dotrzeć do prawdy.
- Chyba będę musiał stąd wyjść, aby się czegoś dowiedzieć.- Wymruczał zmęczony młodzieniec, ślamazarnym krokiem zbliżając się do drzwi. Gdy spokojnie chwycił za okrągłą klamkę, chcąc otworzyć drzwi które torowały mu drogę do wolności, szybko zauważył że coś było nie tak.- Zamknięte?- Wymruczał Naruto, z całej siły pociągając za klamkę. Nerwowo usiadł na rogu swego łóżka, starając się uspokoić swe emocje.
Sekundy, dłużące się do nieprawdopodobnie wielkich odległości, ślamazarnie przeistaczały się w minuty, te natomiast planowały przemienić się w pierwszą godzinę, lecz gdy tylko zebrała się piątka jednakowo dłużących się minut, blondyn z zdenerwowaniem stanął na ziemię o twardych nogach, złączając przy tym swe palce w znak krzyża.
- Kage Bunshin no jutsu!- Wykrzyczał młodzieniec, tworząc piątkę jednolicie wyglądających młodzieńców.- Więc musimy się wydostać Dattebayo!- Wykrzyczał energicznie, niemalże natychmiastowo przystępując do składania pierwszych pieczęci. Jego bliźniaczo podobni towarzysze szybko podłapali jego pomysł, także rozpoczynając tworzenie techniki.
- Fūton: Daitoppa!- Wykrzyczała piątka klonów oraz ich niemalże identycznie wyglądający twórca, posyłając potężny podmuch wiatru w stronę drzwi. Mimo że sześć identycznie silnych technik uderzyły w ich powierzchnie, nie wyrządziły im niemalże żadnej szkody. Zdenerwowany przywódca niezbyt okazałej bandy szybko podwoił liczbę swych popleczników, ponownie składając swe palce w znak krzyża.
CZYTASZ
Naruto - Uczeń Orochimaru
FanfictionZapieczętowanie Dziewięcioogoniastego w nowo narodzonym chłopcu, nie przyniosło wraz z sobą nic dobrego. Śmierć wielu najznamienitszych ninja Konohy była chyba jedną z najmniej nieprzyjemnych spraw. Dużo gorszym okazała się zdrada jednego z Saninów...