Snames 24

265 17 5
                                    

Dziękuję za wyświetlenia i gwiazdki :)

------------------

Huncwoci weszli do Skrzydła Szpitalnego starając się zachować cicho. Ustali w tak aby nie zauważono ich zbyt szybko. Dumbledore, McGonagall, Slughorn wraz z dwoma Aurorami w tym Moody i urzędnicy. Goście byli w średnim wieku, a wśród nich była jedna kobieta. Stali oni na około łóżka Severusa.

Syriusz: A pani Pomfry, gdzie jest?

James: Nie ważne. Cicho bądź.

Mcgonagall: Na szczęście stan pana Snape uległ znacznej poprawię ale uczniowie odpowiedzialni za tę sytuację muszę zostać pociągnięci do odpowiedzialności.

Slughorn: Tak, to poważna sytuacja.

Dumbledore: Panie Snape pozwoli pan, że zostawimy pana na chwilę i sami omówimy  pewne kwestie o których w odpowiednim czasie pana poinformujemy.

Severus: Rozumiem, dyrektorze.

Dumbledore uśmiechnął się do ucznia i wskazał gościom gabinet Pomfery. Dorośli weszli do niego nie świadomi, że za drzwiami pod niewidką kryją się Huncwoci 

Auror: Czy uczniowie są już pełnoletni?

Slughorn spojrzał na dyrektora.

Dumblerdore: Nie wszyscy.

Slughorn: Ale... ale chyba nie pójdą do Azkabanu?

Urzędnik: Sytuacja nie jest za ciekawa, może Azkaban to za dużo powiedziane...

Moody: Nie zgodzę się z panem. Chłopak o mało nie wykrwawił się. Gdyby nie szybka reakcja i umiejętności pielęgniarki stali byśmy nad grobem, a nie łóżkiem. Uczniowie odpowiedzialni za jego stan używali mocnych zaklęć. I zrobili wszystko z premedytacją i zimną krwią. Nie będę zaskoczony jeśli w przyszłości dołączą do Śmierciożerców, a wtedy trudniej będzie ich złapać i ukarać.

Urzędnik: Jednak to nadal dzieci.

Moody: Dzieci... dzieci taki rzeczy nie robią.

McGonagall: Jako pedagodzy możemy dać szlaban, odjąć punkty i odebrać przywileje.

Moody: I to coś da?

Dumbledore: Uczniom nie może stać się z naszej ręki krzywda. Taki jest regulamin szkoły.

Urzędniczka: Rozmowy raczej nie dadzą zbyt wiele... w tym przypadku.

Slughorn: To moi wychowankowie... jak to się stało. Gdzie popełniłem błąd.

Dumbledore: Horacy, robiłeś wszystko jak należy. Niestety na wiedzę i przekonania uczniów zdobytą w ich rodzinnych domach mamy mniejszy wpływ. Każdy z nich ma swój rozum.

Moody: Dobrze jakby umieli z niego korzystać.

Urzędnik: A więc wy jako pedagodzy ukażecie ich tak jak wam na to pozwala regulamin, a my w Ministerstwie omówimy to w szerszym gronie.

Dumbledore: Dobrze. 

Moody: My już wrócimy do siebie i będziemy w kontakcie.

Moody wyszedł z gabinetu i zatrzymał się. Machnął ręką i zdjął niewidkę z uczniów, krzywiąc się.

Moody: Kolejni uczniowie łamią regulamin.

Reszta dorosłych podeszła do niego. McGonagall zacisnęła usta w wąską linę. Dumbledore jednak uśmiechnął się.

Dumbledore: Dzień dobry. Co was chłopcy sprowadza?

Huncwoci popatrzyli na siebie.

James: Dzień dobry. Przyszliśmy odwiedzić chłopaka, znaczy kolegę.

Do Skrzydła weszła Pomfery.

Pomfery: Dzień dobry.

Dumbledore: A więc proszę chłopcy, pan Snape zapewne się ucieszy na tę wizytę.

Remus: Tak to my pójdziemy, dziękujemy.

Huncwoci prawię biegli do łóżka Ślizgona. 

Pomfery: Tylko nie za długo, on musi odpoczywać

Remus: Oczywiście.

Moody: My już pójdziemy.

Dumbledore: Oczywiście. Miło jakbyście wpadli na herbatkę do mojego gabinetu.

Moody: Przy wolnej chwili chętnie.

Goście wyszli z Skrzydła Szpitalnego, a nauczyciele popatrzyli na siebie.

Slughorn: To o której moi wychowankowie mają przyjść do twojego gabinetu, Albusie?

Dumbledore: Przed kolacją. Proszę abyście również byli obecni podczas tej rozmowy.

McGonagall: Oczywiście.

Nauczyciele również opuścili Skrzydło Szpitalne. 

W tym samym czasie James siedział przy łóżku Severus'a trzymając go za rękę, a przyjaciele siedzieli nie daleko.

James: Już wszystko dobrze. Zobaczysz. Jutro stąd wyjdziesz.

Syriusz: Dokładnie, a Ślizgoni mają przekichane. Dumbledore i Moody im nie darują. Wiemy bo wszystko słyszeliśmy. Nawet mogą mieć wycieczkę w jedną stronę do Azkabanu.

Huncwoci uśmiechnęli się ale Severus nie podzielał ich entuzjazmu.

James: Sev, co jest? Uśmiechnij się?

Severus: Z czego mam się cieszyć, że Ślizgoni mnie nienawidzą? Uważają za zdrajcę!

James, Syriusz skrzywili się, a Peter i Remus posmutnieli.

Syriusz: I czy się martwisz? Kogo obchodzi banda głupków!

James: Właśnie masz nas, Lily.

Remus: Regulus też jest z nami.

Syriusz uśmiechnął się dumny.

Syriusz: Moja krew!

Chłopcy zaśmiali się.

James: Widzisz, wszystko będzie dobrze.

James pocałował go w usta.

Severus: Ale jak ja będę funkcjonował w moim domu, dormitorium?

Peter pisnął.

Syriusz: To przygarniemy ciebie i Regulus'a.

James: Dokładnie. Będziemy spać w jednym łóżku, a Syriusz z bratem.

Syriusz skrzywił się, Remus zaśmiał z Peterem.

Peter: Będzie trochę ciasno.

James: Nam nie.

James z Severus'em zaśmiali się.

Syriusz: Bardziej liczyłem, że dadzą nam większe dormitorium czy coś, a nie się gnieździć jak śliwki w kompocie.

Chłopcy zaśmiali się, a James przywarł do ust Severus'a.

--------------------

682 słów :)

Miniaturki i Talksy XDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz