Cóż, więc...

253 17 2
                                    

Uprzedzam nie wiem co mnie naszło i nie wiem czy by tak to ewentualnie wyglądało ale cóż... XD

--------------------

Para uczniów z siódmej klasy, kłóciła się na środku korytarza i w około ich zbierała się już spora grupka.

- Czy ty się słyszysz! - wrzeszczała uczennica w kolorach domu lwa. Chłopak w krukońskich barwach westchnął.

- Przecież tak jest od setek lat, a ty się nagle obudziłaś! - krzyknął, a reszta dopytywała o co chodzi. Wśród zgromadzonych znalazła się profesor McGonagall oraz w lekkim cieniu stał Mistrz Eliksirów.

- Co to za zbiorowisko? - zapytała nauczycielka McGonagall.

- O profesor, jak dobrze, że pani jest. - ucieszył się dziewczyna. - Pani wykształcona i mądra mnie poprze.

- W czym poprę? 

- On! - wskazała na Krukona. - Uważa, że nie ma sensu abym szła do wyższej szkoły i się kształciła bo powinnam skupić się na swoim prawdziwym zadaniu czy RODZENIU I WYCHOWYWNIU DZIECI!

Wśród uczniów zawrzało i nikt nie zauważył stojącego w jeszcze większym cieniu dyrektora.

- Tak jest od lat!

- Panie Duck, to, że większość kobiety tym się zajmują nie znaczy, że każda musi. - odparła, a uczennice jej zawtórowały oraz większość uczniów.

- Ta, a potem, że nas czarodziei tak mało jak ktoś woli marnować czas. - odezwał się jeden z Ślizgonów.

- Właśnie. - poparł go wspomniany Krukon.

- Jeśli mają się tacy rodzić.... - wszyscy usłyszeli lodowaty głos. - To lepiej aby było nas mniej.

Ślizgon wyraźnie zbladł na widok swojego opiekuna. Pan Matthews starał się schować między uczniami.

- Ale pan, też jest mężczyzną! - zawołał Krukon. A reszta zgromadzonych uczniów zaśmiali się krótko.

- Zawsze zadziwiała mnie bystrość pańskiego umysłu, panie Duck. - syknął profesor Snape. Chłopak zaczerwienił się po same uszy. Uczniowie zachichotali.

- Słyszysz, co mówią mądrzejsi od ciebie! I zapomnij, że wyjdę za ciebie, urodzę dziecko i będę siedzieć cicho w domu czekając na PANA i WŁADCE! Mam swoje plany. Może jakaś będzie chciała ale nie ja!

- Zostaniesz starą panną! Zobaczysz! - wrzasnął urażony Krukon. Uczennice wciągały różdżki.

- Proszę o spokój! - zawoła profesor McGonagall. Uczniowie zamilkli.

- Mam rozumieć, że pan jej zasugerował taki plan na przyszłość? - zapytał Snape.

- Przecież małżeństwa i podział ról tak wygląda!  A pan jako kawaler nie ma co gadać. - odezwał się pod wpływem emocji chłopak jednak po zmrużeniu oczu profesora Snape'a i drżeniu szyb już nie czuł się tak pewnie. - Znaczy...

- Śmiem, zauważyć, że aktualnie również jesteś kawalerem. - zbliżył się do niego Mistrz. - A twoje przekonania nie pomogą ci tego zmienić. A mówiąc kobiecie, że ona coś powinna.... cóż, nie bez powodu od lat największe huragany i tsunami nazywa się żeńskimi imionami. - wykrzywił usta w grymas, który nie wróżył nic dobrego. Profesor McGonagall uśmiechnęła się lekko, a z nią inni.

- Pan, powinien być po mojej stronie jako... - zaczął ponownie Krukon, a wiele uczniów jęknęło nad jego głupotą.

- Jako mężczyzna? - zapytał profesor Snape. - Chyba chłopiec z hormonami. - prychnął. Wszyscy zaśmiali się.

- Stary, przeproś i wstydu oszczędź! - zawołał Gryfon, a inni zaśmiali się. 

- Nie znacie się! O dyrektorze, pan wie, że tak jest od lat. - zwrócił się po ostatnią deskę ratunku.

- Cóż, w pełni ufa profesorowi Snape'owi i profesor McGonagall, więc.. - zaczął dyrektor.

- Jazda rozejść się, a ty Duck, szlaban ze mną do odwołania. - zarządził profesor Snape. Uczniowie ze śmiechem zaczęli się rozchodzić. - Panie Matthews do mojego gabinetu!

Miniaturki i Talksy XDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz