Talks 21

197 7 8
                                    

Wszystkiego naj na Walentynki, a jeśli ktoś jest sam. To może dziś świętować miłość do siebie XD A jutro Dzień Singla i jeszcze raz uczcić ten czas :) 

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i wyświetlenia. Wybaczcie moją nieobecność :)

---------------------------------

Huncwoci wbiegli do swojego dormitorium.

James: Mam pomysł!

Syriusz: Dawaj! Jaki?

James: Genialny!

Remus: A dokładnie?

James: Dam jutro Lily tylko różyczkę.

Syriusz*wzruszył ramionami*: I? 

James: Będzie w szoku!

Remus zaśmiał się i pokręcił głową.

Peter: I tylko tyle w tym roku z okazji Walentynek? Żadnych fanfar, serduszek z jej twarzą i  tych...

Syriusz: Porwań na randkę.

James: Nie. Lily będzie czekała, rozglądała się, a tu nic więcej.

Syriusz: I to ma ją powalić z nóg.

Peter: Może chociaż kartkę wyślemy?

James: Tak kartkę od tajemniczego wielbiciela... czyli mnie, Peter.

Remus: To świetny pomysł James.

James: Ale ja jeszcze nie skończyłem?!

Syriusz: Czyli będzie coś jeszcze! 

James: Tak... wiadro pomyj dla Smarka.

Remus: NIE! 

Peter: No.. nie wiem czy Lily będzie szczęśliwa.

Syriusz: Wchodzę w to! Idę po wiadro!

Walentynki

W Wielkiej Sali ustrojonej serduszkami i różem gdzie tylko się dało siedzieli na śniadaniu uczniowie wśród Amor ze swymi strzałami rozmawiali na różne tematy.

Marlena: Lily uspokój się, James jest starszy o rok na pewno nie będzie tak źle.

Lily*nerwowo rozgląda się głównie na drzwi*: Nie byłbym taka pewna. Oni są jak dzieci.

Dorcas: Przesadzasz. Przecież wczoraj cię nie pytał "Evans umówisz się ze mną?"

Dziewczyny zaśmiał się.

Lily: To nie jest śmieszne. I zapytał jak już szłam spać. 

Dorcas: Zwracam honor. 

Marlena*pisnęła cicho*: Idą!

Lily starała zasłonić się rękawem szaty. Huncwoci podeszli po nich z niewinnymi uśmiechami.

James: Hej, Evans.

Lily odwrócił się w jego stronę.

Lily: Hej.

James: Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek, najcudowniejsza dziewczyno na ziemi, proszę.

Wręczył jej różę, a Lily wstała i spojrzał w lewo i prawo.

James: Szukasz czegoś?

Dziewczyny zachichotały, chłopcy spojrzeli na siebie z lekkimi uśmiechami.

Lily: Nie! Dziękuję za różę.

Usiadła obok przyjaciółek, a Syriusz i Remus wyciągnęli za pleców również różyczki. 

Syriusz: Dla pięknych pań.

Dziewczyny wstał, a Syriusz wręczył różę Dorcas, a Remus Marlenie.

Peter*wręczył dziewczynom*: Słodkie czekoladki.

Dorcas: Dziękujemy to bardzo miłe.

Marlena: Tak, ale siadajmy już bo wszyscy się patrzą.

Inni uczniowie patrzyli na nich i wiele dziewcząt wyraźnie zazdrościło im. Do Sali wleciały sowy. Wszyscy rozglądali się aby wiedzieć co kto dostał. Syriusz (więcej), Jamesa dostali kilkanaście kartek, a nawet czekoladki. Również Dorcas dostała dużo karte, czekolad, a Marlena z przejęciem oglądała trzy kartki w tym jedną z prawdziwą różą. Dziewczyna rozglądała się aby zobaczyć czy ktoś ją obserwuję. Remus również otrzymał dwie kartki i lekko zaskoczony zaczął je oglądać. Peter jedząc śniadanie zaglądał do kartek przyjaciół. James skrzywił się gdy zauważył, ze Lily dostała trzy kartki. Dziewczyna cieszyła się i przyglądała nim. Jednak stwierdził, że jego najładniejsza.

Dorcas *ze znudzeniem przeglądała swoje kartki*: Marlena od kogo to? 

Marlena *zarumieniona*: Nie wiem.

Lily: Ah, a może jedna z nich od tamtego puchona, Mike. Często z nim rozmawiasz na zielarstwie.

Marlena *spojrzała  na stół puchonów*: Myślisz... 

Dorcas: Jeśli będzie miał odwagę to się ujawni. Ah, potem to przejrzę.

James: A ty Lily, od kogo dostałaś?

Lily: Nie wiem. Znaczy jedną się domyślam, Potter.

Oboje się zaśmiali. 

Lily: A ty? Twój fanki bardzo się postarały.

James: Tak. To miłe jednak najważniejsza Walentynka siedzi obok mnie.

Marlena: Awww jak słodko. Lily też musisz przyznać.

Lily: Niech wam będzie.

Kolacja w Wielkiej Sali

Huncwoci nie weszli jeszcze do sali. Schowali się tak aby nikt ich nie zauważył i czekali.

Peter: A może nie przyjdzie. Jestem głodny.

Syriusz: Cicho Peter. I pamiętaj co masz zrobić.

James: Dokładnie, bo nie wypali.

Remus z Syriuszem patrzyli na mapę.

Syriusz: Idzie! Peter na miejsce!

Prawię przed samymi drzwiami ale tak aby nikt nie widział Peter wyskoczył przed Snape'm.

Peter: Hej, co masz taką grobową minę?

Snape*powiedział rozglądając się i różdżką w pogotowiu*: Zostaw mnie Pettigrew!

Snape minął go i szedł dalej, gdy był już prawie w Wielkiej Sali począł jak coś spadło mu na ramiona. Spojrzał w górę i zobaczył spadające na niego błoto i obierki. W ostatniej sekundzie rzucił zaklęcie ale część zawartości wiadra już na niego spadła. Wściekły machnął różdżką wysyłając resztę w głąb korytarza.

Snape: POTTER, BLACK, PETTIGREW, LUPIN!

Warczał, a inni uczniowie patrzyli na niego z rozbawionymi uśmieszkami lub szeroko otwartymi ustami.

Huncwoci uciekli do swojego dormitorium śmiejąc się. W dormitorium zwijali się ze śmiechu.

Syriusz: Widzieliście jego minię!

James: Bezcenne!

Remus: Wiecie, że on nam tego nie daruję?

Chłopcy spojrzeli na niego i po sekundzie ciszy cała czwórka wybuchła śmiechem.

-------------

750 słów

Miniaturki i Talksy XDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz