Pov Ashley
Siedziałam sobie w altance gdzie Harry wyznał mi miłość. Czemu mój Ojciec nie umie pojąć że Harry nie jest jak jego ojciec!? Ehhh...rozmyślam tak do póki nie poczułam jak ktoś mnie przytula, odrazu rozpoznałam tą osobę.
- Wszystko dobrze zazwyczaj nie kłócisz się z tatą?
- Nic mi nie jest Lily..spokojnie.
- Czemu mi nic nie mówiłaś?
- Bałam się po prostu jak na to zareagujesz...nie chciałam żebyś się martwiła, przecież masz swoje życie w którym dużo się ostatnio dzieje.
- W sumie..
- Chciałbym żeby tata mnie zrozumiał, i przynajmniej spróbował porozmawiać z Harrym nie patrząc na to że jest synem kapitana haka.
- Ash, sama dobrze wiesz że tata bardzo się martwi o nas. A dzisiaj jak rozmawiał chwilę z ciocią Wendy, usłyszałam jak powiedział że po prostu się martwi o ciebie tak samo jak ja.
- W sumie..- powiedziałam i wzięłam jakiś dziwny kamień do ręki.- chciałabym wiedzieć jakby mama zareagowała na to że Harry to mój chłopak..- mówię smutno i rzucam kamień w stronę jeziora.
- Ashley jak urosłaś...tak samo ty Lily.- słyszymy obie jakiś kobiecy głos a tam zobaczyliśmy kobietę o długich bląd włosach i z zielonymi oczami, była przepiękna. I bardzo była podobna do Lily.
- Zaraz kim pani jest..?- pyta jej się Lily.
- To ja mama...
- Mama?!
- Zaraz zaraz skoro jesteś naszą mamą to powiedz coś o czym tylko nasza mama powinna wiedzieć.- Mówi już kompletnie zdziwiona Lily.
- No dobrze...Lily gdy byłaś mała nigdy ale to przenigdy nie rozstawałaś się że swoim pluszakiem, nawet chodziłaś z nim do łazienki nazwałaś go pan hau hau. Ty za to Ashley mówisz każdemu że fascynujesz się astronomią bo jest fajna, ale tak naprawdę przypomina ci ona o wspólnych chwilach spędzonych z najbliższymi w nibylandi.- mówi z uśmiechem.
- Mama!- krzyknęłyśmy obie i przytuliłyśmy kobietę.
- Odnośnie twojego pytania Ash, Lily ma rację twój tata martwi się o ciebie. Jeśli chodzi o mnie wiem jak Harry zachowywał się na wyspie a jak zachowuję się przy tobie, zmienił się dla ciebie... dla tego że cię kocha no może tylko troszeczkę się zmienił. Ale to mało ważne, ważne jest że zależy mi na twoim szczęściu, a twoje szczęście bierze się z miłości dawaną ci przez Harrego. Więc mi to nie przeszkadza...- mówi cały czas głaszcząc mnie jedną ręka po głowie a drugą przytulając Lily, muszę przyznać chyba nigdy nie widziałam tak uśmiechniętej Lily.
- N-Naprawdę...?
- Ależ oczywiście!
- Mamo mogę i ja się ciebie o coś zapytać?- mówi Lily oddalając się trochę od naszej mamy.
- Powinnam mieć jeszcze chwilę ale później będę musiała się zbierać...
- Dobrze a więc...Czy wrócisz do nas?
- Bardzo bym chciała kochanie ale to jest strasznie skomplikowane, nawet ja sama tego do końca nie rozumiem. Powiem wam abyście spróbowały zmienić to że potępieni nie są mile widzieni w Auredonie..wtedy napewno się spotkamy...- mówi i wtedy znika. W mojej głowie narodziło się wtedy strasznie dużo pytań..ale jedno nasiliło mi się w głowie cały czas ,, Czyli moja mama jest potępiona?". Wtedy poczułam jak Lily mnie przytula, i zadała mi pytanie którego sama się nie spodziewałam.
- Ashley, skoro nie wykluczone jest to że nasza mama jest potępiona...to czy my nie powininnyś być teraz na wyspie..?
- J-Ja sama teraz już nic nie rozumiem...
- Czemu nie możemy mieć normalnego życia..?
- Niewiem....- mówię przytulając lekko Lily.
CZYTASZ
Następcy: Miłość bez względu na korzenie (Harry Hook x Oc) ✓
Fanfiction❗ UWAGA ❗ Książkę pisałam w wieku 11/12 lat, nawet sama nie pamiętam dokładnie w jakim wieku, cring łapie i to mocno. Wchodzisz na swoją odpowiedzialność Harry Hak syn kapitana haka, załóżmy że pojechał by do Auredonu wraz z słynną czwórką potępiony...