Pov Ashley
*Następny dzień*
Siedzę sobie właśnie z Lily w nibylandi i oglądamy telewizję. Tata nie chciał z nami oglądać bo coś tam musi załatwić z papierową robotą czy jakoś tak, ale prawdopodobnie nie chcę z nami siedzieć bo wie że prawdopodobnie i tak któreś z nas zacznie temat mojego chłopaka a brakuje nam z tatą tylko kłótni skoro i tak mamy napiętą atmosferę.
- Hej Ash....
- No co tam Lily?
- Jak tam ci się układa z Harrym...- mówi tak jakby lekko nie śmiało i szeptem prawdopodobnie aby tata nie słyszał.
- Dobrze, a co ?
- Nic takiego, bo tak sobie myślałam że mogłabym spróbować dogadać się z nim chociaż może być trudno.
- Genialny pomysł, jeśli by ci się udało mogłabyś spróbować się dogadać z jego siostrą.
- Harry ma siostrę?
- Tak bliźniaczkę, nazywa się Harriet.
- Bardzo kreatywnie trzeba przyznać...- mówi do siebie na co ja się lekko zaśmiałam pod nosem. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę i gadałyśmy, dopóki nie usłyszeliśmy pukanie do drzwi a tata odrazu wyszedł że swojego obecnego lokum. Chciałam sprawdzić kto to więc podeszłam na korytarz a za mną Lily.
- Mówię ci niewiem jak to wogule możliwe że jest z synem kapitana haka.- mówi tata a my obie podeszłyśmy Lily zrobiła zdziwioną minę a ja spojrzałam na tatę wymownie.
- Tato chyba teraz to nie chcesz przerabiać tego tematu?- mówię nadal patrząc się wymownie. Dopiero teraz zauważyłam że w drzwiach stoi jakaś kobieta w zielonej sukiencę, miała bląd włosy upiętę w koka a z jej pleców wyrastały skrzydła koło niej stał jakiś chłopak w moim wieku też z bląd włosami.
- Dzień dobry...
- Dzień dobry.- mówię tym razem ja.
- To są twoje córki Piotrusiu? Ale one ładne, ty jesteś wykapanym Piotrusiem, za to ty jesteś bardzo podobna do waszej mamy.- mówi kobieta pokazując raz na mnie raz na Lily.
- A no tak dzwoneczku poznaj moje córki to jest Ashley a to jest Lily.
- A to jest Chris mój syn.- mówi dzwoneczek pokazując na tego chłopaka który jak dopiero teraz zauważyłam wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Siedliśmy później do stołu zjedliśmy pogadaliśmy chwilę było dziwnie zwłaszcza dlatego że dzwoneczek wiedział więcej o nas niż my o niej, i jeszcze cały czas przyłapuję Chrisa na gapieniu się na mnie.
- Lily, Ashley może zaprowadzicie Chrisa do którejś z was pokoju.
- Możemy do ciebie bo ją nie posprzątałam?- mówi Lily do mnie z maślanymi oczami.
- Niech ci będzie. Za mną!- mówię i wstaję od stołu a za mną reszta oprócz dzwoneczka i taty. Weszliśmy do pokoju a prawie odrazu zadzwonił mój telefon.
- Ymmm mogę odebrać czy..?- mówię patrząc na nich.
- Spoko.
- Nie ma sprawy.
Mówią a ja odrazu obieram.
- Hej Harry, co tam?
- Hej a nic ciekawego tylko chowam się przed siostrą więc użyłem wymówki że muszę do ciebie oddzwonić. Ale tak to nudno, a u ciebie?
- Zaraz czemu chowasz się przed swoją własną siostrą?
- Okazało się że umie szermierkę teraz lepiej niż ja.
- Boże ale z ciebie debil.
- Ale za to twój.
- Co racja to racja, ale chyba zapomniałeś że mam teraz gości.
- A no tak ale ja nadal jestem ważniejszy!
- Jasne że jesteś ale tata mnie ukatrupi jeśli będę gadać cały czas z tobą.
- Oj no dobra, zatem do zobaczenia jeśli przeżyje!
- Przeżyjesz przeżyjesz nie dramatyzuj.- mówię i się rozłączyłam. A Lily odrazu prawie co nie wybuchnęła śmiechem a Chris dziwnie się patrzył.
- Kto to był jeśli mogę wiedzieć?
- Mój chłopak Harry.- mówię a Chris robi taką jakby niezadowoloną minę.
- A czy to prawda że to syn kapitana haka?
- Tak.
- Ja nadal pamiętam jaką tata awanturę zrobił na dniu rodzinny.- mówi Lily.
- Oj tak wtedy to było.- mówię lekko się śmiejąc. Pogadaliśmy jeszcze dopóki nie okazało się że muszą już wracać do siebie. Ale tata nam powiedział że jutro dzwoneczek i Chris wprowadzają się do kryjówki tak jak dawniej. Ehh dobrze że jutro wracam do akademika...
CZYTASZ
Następcy: Miłość bez względu na korzenie (Harry Hook x Oc) ✓
Fanfiction❗ UWAGA ❗ Książkę pisałam w wieku 11/12 lat, nawet sama nie pamiętam dokładnie w jakim wieku, cring łapie i to mocno. Wchodzisz na swoją odpowiedzialność Harry Hak syn kapitana haka, załóżmy że pojechał by do Auredonu wraz z słynną czwórką potępiony...