Siedziałem w salonie. Światła były zgaszone przez co panował mrok. Za jakieś dwadzieścia minut wybije północ, a ja czekam na swojego ojca.
Od dawna z nim nie rozmawiałem, a teraz chce go prosić o 'pomoc'. Śmieszny jestem.
Po paru minutach usłyszałem otwieranie zamku od drzwi, potem charakterystyczny dźwięk otwierania ich. Poczekałem chwilę, aż mężczyzna wejdzie do salonu i mnie w końcu zauważy. A gdy tak się stało starszy zamarł.
Jego niegdyś jasnobrązowe włosy, aktualnie są już w większości siwe, a teraz też zaczesane na bok. Ubrany w schludny garnitur. Pod swoimi brązowymi oczami miał okropne wory, a policzki lekko zapadnięte. Prawdopodobnie przez zapracowanie.
W jego oczach było widać strach. Okropny strach.
Niepokój, żal, zmartwienie, obojętność, pustka. To wyrażał jego wzrok.
- Chce z tobą porozmawiać. - odezwałem się jako pierwszy. Zobaczyłem jak ten nerwowo przełyka ślinę i zaraz siada naprzeciw mnie.
- O czym? - żadnego 'Cześć, synu', ani nawet z jebanego 'Cześć'. Ojciec ma medal.
- Wiem, że mnie nienawidzisz i się mnie boisz, ale mam jedną prośbę.
- Jaką? - nawet nie zaprzeczył.
- O ile jeszcze pamiętasz mam urodziny za tydzień. Chcę zacząć wszystko od nowa, ale potrzebuje pieniędzy.
- Ile dokładnie?
- Dużo, ale jestem pewien, że tyle masz i nie zaszkodzi ci jeśli dałbyś mi trochę, a dokładniej około czterdziestu tysięcy. Powinno wystarczać na początek. - widziałem jak starszy bił się z myślami, po czym złapał się za głowę i pokiwał nią.
- Dobra. Wypłacę je i dostaniesz za dwa dni. Ale wtedy po twoich urodzinach nie chce cię tu już widzieć.
- Masz to jak w banku. - mruknąłem chłodno i wstałem. Szybkimi krokami ruszyłem do swojego pokoju, gdzie od razu się zamknąłem. Mimo wszystko zabolały mnie jego słowa.
Serio mu nie zależy. Miałem głupią nadzieję, że jednak się mylę.
— Nie przejmuj się ludźmi, którzy cię tak traktują.
- Łatwo się mówi. Jest moim ojcem... Przynajmniej myślałem, że nim jest. Nieważne. - zacząłem szukać w telefonie jakiegoś mieszkania do wynajęcia gdzieś blisko szkoły. Chciałem ją ukończyć, a wtedy dopiero wyjechać. W między czasie będę pracował u Michaela i zarobię swoje pieniądze.
***
- Już nie długo. - zaśmiał się szyderczo.
- Naprawdę musimy to robić? - zapytała. Nie chciała zadawać krzywdy innym, a zwłaszcza jemu.
- Musimy. Jeszcze parę tygodni. Będziemy mogli się w końcu zabawić. - dziewczyna przegryzła swoją wargę i spojrzała na chłopaka. - Wiedziałem, że się w nim zakochasz.
- Nie zakochałam się w nim.
- Wmawiaj sobie. Jednak teraz twoje uczucia nic nie dadzą i jedynie przeszkadzają... Koniec końców i tak go zabijemy. A jeśli Ty będziesz się stawiać. Ciebie również pozbawię życia, siostrzyczko. - uśmiechnął się szyderczo.
***
Po wykonanej pracy zacząłem zbierać już swoje rzeczy z zamiarem pójścia do domu. Chciałem iść jeszcze pobiegać, a wtedy trochę się pouczyć. Jutro sprawdzian, więc wypada chociaż powtórzyć.
Byłem dziś niewiarygodnie zmęczony i wolałbym się walnąć na łóżko i pójść spać. Jednak to nie wchodziło w grę.
Sześć dni.
Jebane sześć dni. Kurwa.
Gdy chwyciłem już torbę z rzeczni zatrzymała mnie dłoń na ramieniu. Nie spodziewałem się tego przez co prawie krzyknąłem ze strachu. Myślałem, że jestem sam w pomieszczeniu.
- Ale się wystraszyłeś. - usłyszałem donośny śmiech Michaela.
- Ja pierdole. Zawał. - złapałem się za serce.
- Nie przesadzaj. Chcesz pójść do baru ze mną? - zapytał gdy się uspokoił.
- Muszę się pouczyć i pobiegać.
- No weź. Chciałbym Ci też od razu pokazać mój dom. W końcu za parę dni będziesz dorosły. Mój mały Killianek będzie dorosły. Czego ja się doczekałem w swoim życiu. - zapłakał jak ojciec na wieść, że jego jedyna córka wychodzi za mąż.
- Zachowujesz się jak stary dziad.
- Bo nim jestem. Dzieci tak szybko dorastają. - otarł niewidzialną łzę.
- Człowieku ty masz niecałe dwadzieścia pięć lat.
- No i co? Jak to możliwe, że wy tak szybko dorastacie. No powiedz mi. Powiedz. - ale on irytujący teraz. Mimo wszystko to dość miłe. Trochę jak taki ojciec.
Ojciec.
- Pokażesz mi swój dom, a wtedy odwieziesz mnie do siebie. Muszę się jeszcze uczyć dla twojej wiadomości.
- Nie bądź taki sknera. Ale dobra. - zgodził się.
Ogólnie od tamtego wypadu złapaliśmy dobry kontakt i okazało się, że nawet interesujemy się paroma tymi samymi rzeczami. W dodatku obaj jesteśmy tacy sami. Pod tym względem, że obaj mamy demony. Jest pierwszą osobą, którą znam i, którą mogę nazwać dobrym znajomym po paru tygodniach znajomości.
Może nie wszystko jest stracone.
Chcę go zobaczyć w końcu.
CZYTASZ
Demon's Friend (ZAKOŃCZONE)
Fantasy„Od dziecka czułem obecność innych istot. Nie byli oni ludźmi, ani nawet duchami. Czułem tylko ich złe emocje. Zero dobrych czy przyjaznych. Nigdy nie wiedziałem dlaczego tak mam, ale upornie próbowałem się dowiedzieć." Mimo przekonań demona chłopak...