rozdział bez korekty i'm sorry
Marek pov── Kurwa mać, wiedziałem ── syknął nagle szatyn, wysiadając gwałtownie z pojazdu. Stanął przed policjantem, jak dobrze zapamiętałem, Mariuszem i wymierzył wredne spojrzenie prosto w jego oczy. ── Nie masz godności, moralności ani żadnych zachowań ludzkich, rozumiesz? ── syknął, jakby był na skraju jakiegoś załamania, po czym złapał policjanta za ramię.
Nadal nie rozumiałem, co się stało, kim był dla niego ten mężczyzna i co sprawiło, że tak bardzo się nienawidzili. Jedno było pewne: znali się.
── Chwila, co tu się dzieje? ── warknął tamten drugi, obchodząc auto, żeby podejść w naszą stronę.
── Łukasz, zostaw go ── odezwałem się, łapiąc szatyna od tyłu za ramiona. ── Zostaw go, rozumiesz? Chcesz odpowiadać za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta? ── prychnąłem, starając się odsunąć go do tyłu, co nie należało do łatwych zadań, ale w końcu odpuścił szarpanie się i puścił go.
── Kolejna rozprawa do kolekcji mu nie zaszkodzi ── zaśmiał się Słoński, dając równocześnie ręką drugiemu policjantowi znak, że sytuacja jest pod kontrolą. ── Pieprzony chuj który mówi o odruchach ludzkich, a jest mordercą.
── Akurat ty jesteś ostatnią osobą, która mogłaby mnie oceniać ── wtrącił się Wawrzyniak. ── Masz romans z zajętą kobietą i zrobiłeś jej pierdolone dziecko, a teraz próbujecie wmówić mi, że to moje. Pan policjant cierpi na brak pieniędzy, że domaga się alimentów?
── Sprawiłeś, że Karina przestała wierzyć w miłość. Trzymałeś ją w złotej klatce, z pozoru miała wszystko, a w praktyce nic. Ja uratowałem ją z tego, rozumiesz? ── warknął, podchodząc bliżej. Zrobił się już czerwony na twarzy, a drugi policjant miał wszystko totalnie gdzieś. Sprawdzał jakieś dokumenty auta i inne papierki. ── Człowiek z zarzutem zabójstwa powinien siedzieć za kratami.
Moje ciśnienie z każdą chwilą podnosiło się coraz bardziej. Myślałem, że zaraz wybuchnę, ale chociaż ja musiałem pozostać opanowany i zachować zimną krew.
── Wie pan jak działa uniewinnienie? ── spytałem, unosząc brwi, a mężczyzna skierował swój wzrok na mnie ── To super. A wie pan jak działa kontrola drogowa? Świetnie, w takim razie skoro dokumenty są kompletne, wyposażenie auta też, to możemy wracać ── skwitowałem, ciągnąc Łukasza w stronę wejścia do samochodu.
── Jebany pies ── warknął pod nosem, po czym wsiadł na miejsce kierowcy.
── Zrobimy przeszukanie ── odezwał się z powrotem zdenerwowany Słoński.
Tak się nie bawimy. Jeśli zrobią przeszukanie, znajdą tu tyle narkotyków, że nie skończymy na wolności.
── Przepraszam, może mi pan wytłumaczyć jakim prawem na podstawie prywatnych konfliktów zostaliśmy zatrzymani i mamy być przeszukani bez żadnych wskazań ku temu? ── spytałem tego drugiego policjanta, uśmiechając się sztucznie.
── Mariusz, wracaj do auta, puszczamy ich. Są czyści ── stwierdził ten, po czym zaczął jakby nigdy nic kierować się do radiowozu. ── Nie mam czasu na gówniarstwo i szczeniackie konflikty ── dodał ciszej, ale dało się to usłyszeć.
Mariusz zaczął mówić coś do niego i próbować go zatrzymać, ale starszy mężczyzna nawet nie próbował go słuchać, tylko wsiadł do radiowozu.
── Szczeniaccy to są oni, w końcu oni są psami ── warknął znowu Wawrzyniak, ale zatrzasnąłem mu drzwi przed twarzą.
Obszedłem auto i wsiadłem do środka, wzdychając ciężko.
── Odjeżdżaj jak najszybciej... ── odezwałem się, a ten zacisnął mocniej dłonie na kierownicy.
Ręce mu się trzęsły, a oczy pociemniały ze złości i żalu. Szczękę miał zaciśniętą, a wszystkie mięśnie napięte. Był zdenerwowany i nic nie potrafiło tego zamaskować...
── Aż tak ci na niej zależało? ── prychnąłem i wyjrzałem przez szybę. Radiowóz odjechał, więc wysiadłem ponownie z auta. Otworzyłem drzwi od strony kierowcy i wyciągnąłem rękę w jego stronę. ── Zamienimy się.
Wawrzyniak złapał moją dłoń i wyszedł z auta, oddychając nadal przyspieszonym tempem.
── Wyobraź sobie, że kurwa zależało ── warknął, patrząc mi w oczy. Jeśli szykuje się powtórka z rozrywki i ponowne wyładowywanie swoich negatywnych emocji na mnie, to szykuje się długa podróż do domu. ── Wszyscy myślicie, że nie mam uczuć, twardą psychikę i jestem mordercą.
── Łukasz ── westchnąłem. ── Po prosty powątpiewam w to, że ci na niej zależało. Gdyby tak było, nie zdradzałbyś jej ze mną.
Gdy się kogoś kocha, nie myśli się o innych, nawet dla zysków, tak jak on. Mógł to tłumaczyć urobieniem mnie, żebym pomógł mu w rozprawie, ale zdrada to zdrada, intencje nie są istotne.
── Myślisz, że wszystko kręci się wokół ciebie ── prychnął, śmiejąc się gorzko i pokręcił głową kpiąco. ── Nie jesteś panem świata, Kruszel. Kochałem Karinę, ale kilka miesięcy temu dowiedziałem się, że zdradza mnie z policjantem, który próbował mnie udupić w sprawie zabójstwa. Musiałem siedzieć cicho, żeby nie powiedział jej, że zabiłem dziewczynę, rozumiesz? ── warknął, ściskając mój nadgarstek, który dalej trzymał ── Co, miałem powiedzieć, że siedziałem w areszcie i przez przypadek dowiedziałem się, że mnie zdradza?
Właśnie tak, Wawrzyniak. Prawda rozwiązuje większość problemów. Ale ty jak widać wolisz komplikować sprawę jeszcze bardziej, wchodząc w jakieś chore układy z innymi ludźmi.
── Puść ── syknąłem, wyrywając swój nadgarstek. ── Wsiadaj do tego auta, nie mam czasu na słuchanie jak się nad sobą użalasz ── dodałem, a ten chwilowo patrzył się na mnie, jakbym powiedział największą możliwą głupotę, ale później wsiadł do środka.
Przewróciłem oczami i wsiadłem na fotel kierowcy, a Łukasz pasażera. Odpaliłem auto i ruszyłem z pobocza, kierując się do domu według GPSa.
── Widział narkotyki ── powiedziałem w końcu, przerywając tym samym niekomfortową ciszę, trwającą od kilkunastu minut. Wawrzyniak, opierał się łokciem o szybę, a ja kierowałem, licząc, że nie pomylę trasy.
── Wiem, że widział. Będzie robił wszystko, żeby mnie zniszczyć ── powiedział, nie odrywając wzroku od widoku za szybą. ── Ale uratowałeś nas trochę, bo nie zrobili przeszukania. Dziękuję. ── powiedział, jakby z trudem.
No tak, Wawrzyniak i podziękowania. Paradoks.
── Ty jedyne czego próbowałeś, to szarpanie się z nim ── prychnąłem zrezygnowany i opatrzyłem na niego.
── Próbują wrobić mnie w dziecko. A za tym kryje się dłuższa historia i... Większy problem. Dlatego nie mogą mi tego udowodnić... Zniszczą mnie ── mówił, patrząc przez siebie. Jego wzrok był pusty, tak samo głos. Bezuczuciowy, martwy...
── Jaki większy problem? ── spytałem, a ten znowu się zaśmiał. Ten sam, gorzki i kpiący śmiech, wyśmiewający mój tok myślenia.
── Dobrze, że się nie domyślasz ── odpowiedział, uśmiechając się pod nosem.
Wyglądał jak jebany psychopata.
***
hej macie rozdział, nie znam się na procedurach zatrzymania więc nie bijcie za brak pokrycia z rzeczywistością
CZYTASZ
✔ 𝐅𝐄𝐉𝐌𝐔 𝐍𝐀𝐒𝐙𝐄𝐆𝐎 𝐖𝐈𝐍𝐀【𝐊𝐗𝐊】
FanfictionBo to, że ludzie ich znali, sprawiło, że przestali poznawać samych siebie... Kruszel po latach od rozstania z byłym chłopakiem i współpracownikiem został szanowanym adwokatem, zaś Wawrzyniak pozostał jedynie zagubionym mężczyzną z problemami z prawe...