14 ─ Niebezpiecznie

630 67 331
                                    

Do moich uszu zaczął dobiegać czyjś głos, na co leniwie otworzyłem oczy. Szybko zreflektowałem się, że to po prostu moja narzeczona, która jak zwykle coś ode mnie chce.

Nawet w weekend nie da mi żyć.

── Marek! Marek do cholery wstań, musisz mi pomóc! ── krzyczała dalej, zamiast pofatygować się do sypialni.

── Która godzina? ── zapytałem zaspany, gdy poszedłem w głąb mieszkania, do jadalni.

── Czternasta ── odpowiedziała, na co zmarszczyłem brwi. Po co mnie budziła? ── Musimy jechać na zakupy.

── Teraz? Po cholerę? ── oburzyłem się i poszedłem do łazienki.

Skoro już wstałem, to pójdę się ogarnąć. Zacząłem myć zęby, a dziewczyna poszła za mną.

── Mówiłam ci, że mamy gości, więc trzeba zrobić zakupy. Kupić jakąś dobrą kawę, wino, ciasto. Nie można przyjmować gości bez dobrego jedzenia. Jak ja się Karinie pokażę od takiej strony?

Nie skomentowałem już nawet tego co powiedziała, tylko zamknąłem jej drzwi przed nosem, żeby przypadkiem znowu się nie pokłócić.

W końcu byłem już gotowy i wyszedłem z łazienki, żeby pojechać z nią na te głupie i durne zakupy.

Rzecz jasna, nie odpuściła sobie pieprzonych sklepów z ubraniami i kosmetykami.

W końcu udało nam się wrócić do domu, gdzie zabrała się do rozkładania tych wszystkich rzeczy i zmuszania mnie do robienia tego samego.

Nienawidzę gości.

Było już późno, bo grubo po dwudziestej.

Zadzwonił dzwonek do drzwi, zwiastujący niestety to, że ktoś się przypałętał. Karolina ucieszyła się i na swoich szpilkach podreptała, aby otworzyć, stukając nimi niemiłosiernie głośno.

── Cześć Karolinka! ── Do moich uszu dobiegł piskliwy głos jakiejś dziewczyny.

── Karinka, hej kochana! ── Tym razem usłyszałem głos Dumały. ── Cześć, ty jesteś pewnie... Łukasz. Łukasz, tak?

Na to imię od razu uniosłem brew i udałem się w stronę przedpokoju. Tak już chyba z przyzwyczajenia.

Byłem już prawie tam, w holu, gdy usłyszałem głos, którego nie chciałem usłyszeć w swoim domu.

── Tak, miło mi poznać. ── odpowiedział jej ten jebany chuj, którego pieprzony uśmiech już pojawił się w zasięgu mojego widzenia.

A jakby się tak ulotnić, zanim mnie zauważy?

── Mareczku, poznaj Karinkę i Łukasza. ── Karolina uśmiechnęła się do mnie, na co wymusiłem sztuczny uśmiech i podszedłem do nich.

── Marek ── przedstawiłem się, podając rękę dziewczynie, na co ona ją ucisnęła i zrobiła to samo. ── A my się już chyba znamy. ── Tym razem spojrzałem Łukaszowi prosto w oczy, wraz z moim sztucznym uśmiechem.

── Skąd się znacie? ── Do rozmowy wcisnęła się ta tapeciara.

Dopiero teraz skupiłem się bardziej na tej dziewczynie, a raczej na jej brzuchu, który ukazywał już zaawansowaną ciążę. 

Mam nadzieję, że mój dom nie stanie się miejscem narodzin jakiegoś dziecka.

── Pracowaliśmy razem. ── wciął się Łukasz, gdy już chciałem coś odpowiedzieć ── Dobra, dziewczyny, może wy sobie pogadajcie i my wyjdziemy zapalić, co? ── Zerknął na Karinę i Karolinę, które nie miały nic przeciwko i już po chwili rozmawiały coś o dzieciach. Nawet nie chciałem tego słuchać.

✔ 𝐅𝐄𝐉𝐌𝐔 𝐍𝐀𝐒𝐙𝐄𝐆𝐎 𝐖𝐈𝐍𝐀【𝐊𝐗𝐊】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz