── Proszę zaczekać, mecenasie Kruszel. ── Zatrzymał mnie głos Łukasza, gdy szedłem do swojego auta. ── Czemu przede mną uciekasz?
── W czym problem? ── zatrzymałem się i spojrzałem na szatyna, mrużąc delikatnie oczy.
── Chciałem podziękować i dowiedzieć się, ile jestem ci winien. ── westchnął, opierając się o mój samochód.
── Jest jedna rzecz, jaką od ciebie chcę, panie Wawrzyniak. ── Uśmiechnąłem się sztucznie. ── Żebyś spierdalał i nigdy więcej nie wpierdalał się do mojego życia. Zniknij, zanim ponownie je zniszczysz. Nasze charaktery do siebie nie pasują, z tego nie wyjdzie nic dobrego.
Zmarszczył brwi, a ja, nie zważając na jego kolejne słowa, wsiadłem do auta, po czym zamknąłem i zablokowałem drzwi. Chłopak szarpnął za klamkę i zapukał w moją szybę.
Wawrzyniak zawsze był uparty, więc nawet mnie to nie dziwiło.
── No czego chcesz? ── powiedziałem po odsunięciu szyby ── Miałem ci pomóc, zrobiłem to. Teraz mnie zostaw.
── Czemu nagle się tak zmieniłeś? Marek, wcześniej normalnie się zachowywałeś. ── Patrzył na mnie jak dziecko, które nie dość że nie otrzymało obiecanej zabawki, to jeszcze nie rozumiało, dlaczego jej nie dostało.
── Miałem doprowadzić do uniewinnienia, udało mi się. Teraz mnie zostaw. ── warknąłem i włożyłem kluczyk do stacyjki.
Nie chciałem z nim dłużej rozmawiać, chciałem aby odpuścił i sobie poszedł. Ale on chyba nie miał tego w planach, szarpiąc za moją klamkę.
── Proszę cię, porozmawiajmy jeszcze, nie chcę żeby to się tak skończyło. Los dał nam drugą szansę, daj nam ją wykorzystać i nie baw się w jakieś głupie szopki.
Prychnąłem, kręcąc głową i odpaliłem silnik, chcąc już jak najszybciej stąd odjechać i już w życiu nie zobaczyć tego fałszywego egoisty.
── Nie, Wawrzyniak. Ty celowo przyszedłeś do mojej kancelarii i nie pierdol mi o jakimś przeznaczeniu. Poza tym masz mnie za takiego debila? Myślisz, że nie słyszałem twojej rozmowy? Mam zacytować? Proszę bardzo: Kruszel mnie uniewinni i wyjadę z dziewczyną do Warszawy. Weź się pierdol, Łukasz. ── syknąłem, patrząc z żalem w jego oczy.
── Kurwa, Marek. Ale to nie tak, rozumiesz? Ja chcę z tobą porozmawiać. ── powiedział szybko, a jego oczy zdążyły już pociemnieć.
── Miałeś szansę i spierdoliłeś, dziękuję ── oświadczyłem krótko.
── Pros... ── zaczął, ale nie pozwoliłem mu tego dokończyć.
Zasunąłem szybę i odjechałem, pozostawiając go na parkingu. Miałem go już totalnie w dupie. Wszystko wyszło idealnie. Pomogłem mu, nakręciłem go na siebie i dałem nadzieję, po czym go zostawiłem.
Sam też zdążyłem się już trochę przyzwyczaić do jego towarzystwa i będzie mi go trochę brakowało, ale pewnych rzeczy nie da się uniknąć. Musiałem odejść, za nim za bardzo się przywiążę. To jego miało boleć tym razem, nie mnie.
Wróciłem w końcu do domu i zdjąłem z siebie ubranie wierzchnie i buty. Karolina miała dzisiaj przyjechać, co zapowiedziała mi dziś rano, ale ledwo co ją słuchałem, więc postanowiłem, że do niej zadzwonię. Byłem bardzo zmęczony, więc poszedłem najpierw do kuchni i zaparzyłem sobie kawę.
Sączyłem właśnie kawę siedząc na blacie, gdy w mieszkaniu rozległ się dźwięk przekręcenia kluczami w zamku.
── Hej, Maruś! ── Usłyszałem głos brunetki zostawiającej swoją walizkę w przedpokoju i zmierzającej do kuchni.
CZYTASZ
✔ 𝐅𝐄𝐉𝐌𝐔 𝐍𝐀𝐒𝐙𝐄𝐆𝐎 𝐖𝐈𝐍𝐀【𝐊𝐗𝐊】
FanfictionBo to, że ludzie ich znali, sprawiło, że przestali poznawać samych siebie... Kruszel po latach od rozstania z byłym chłopakiem i współpracownikiem został szanowanym adwokatem, zaś Wawrzyniak pozostał jedynie zagubionym mężczyzną z problemami z prawe...