17 ─ Wielki lord

825 73 207
                                    

── Kurwa ── syknąłem, kiedy podniosłem się do siadu i zauważyłem krew na swojej ręce. ── Co jest do chuja? ── mruknąłem jakby sam do siebie, rozglądając się trochę. 

Nie miałem zbyt dużego pola widzenia jak na tamten moment, bo znajdowałem się w aucie, na przednim fotelu, obok Łukasza. No właśnie, Łukasza który jakby nigdy nic spał przed tą jebaną kierownicą.

Zerknąłem przelotnie na lusterko w aucie, ale to co tam zobaczyłem, zatrzymało mój wzrok. Cały nos miałem we krwi, częściowo w świeżej, częściowo zaschniętej.

── Ja pierdolę ── syknąłem znowu, szarpiąc za klamkę, która jednak była zablokowana. ── No kurwa świetnie ── warknąłem szarpiąc za nią dalej.

── Czego ty tak przeklinasz? ── westchnął zrezygnowany szatyn, na co nie zwróciłem większej uwagi, tylko dalej szarpałem za klamkę, myśląc że to coś da ── Zostaw to. Zablokowane jest, debilu ── powiedział poirytowany, a że nie reagowałem na jego słowa, szarpnął mnie za rękę, zatrzymując moje działania i zmuszając mnie, żebym na niego spojrzał. ── Co tobie się stało?── Zmarszczył brwi, podnosząc się do siadu i puszczając moje ramię.

── Dziwisz się? ── syknąłem, przewracając oczami ── Sam mi dałeś narkotyki, a jak brałem w nos to mi krew leci, to chyba logiczne ── powiedziałem i zacząłem znowu szarpać za klamkę ── Otwórz to kurwa! ── krzyknąłem.

── Co ci odjebało Marek? ── spojrzał na mnie jakby nie rozumiejąc mojego zachowania, a ja zabiłem go wzrokiem, albo przynajmniej próbowałem.

── Nienawidzę cię ── prychnąłem i postanowiłem sam znaleźć ten przycisk od otwierania i zamykania drzwi. Przełożyłem jedną nogę na drugi fotel, nachyliłem się nad tymi pieprzonymi przyciskami i próbowałem rozszyfrować co każdy z nich znaczy.

── Weź wytrzyj tę krew ── westchnął i zaczął czegoś szukać. ── Głowa mnie napierdala ── mruknął, a ja zacząłem naciskać te wszystkie guziki. ── Gówno zrobisz bez kluczyków ── zaśmiał się ── To nie ta klasa auta, panie Kruszel. Ja tu mam zabezpieczenia na takich jak ty ── mruknął rozbawiony i wyjął ze schowka mokre chusteczki.

── Gówno wiesz, ja to otworzę, bo  chcę wyjść ── warknąłem, jeszcze bardziej poirytowany jego dobrym humorem na którego nie zasłużył ── Zostaw mnie natychmiast! ── krzyknąłem, kiedy złapał mnie za nadgarstki.

── Auto mi rozpierdolisz, debilu. ── warknął, obracając nas tak, że po chwili siedział na moich udach, nadal trzymając mnie za nadgarstki.

── Popierdoliło cię, Wawrzyniak? ── syknąłem, a on puścił moje ręce. Myślałem, że mam siłę, by móc się wyrwać, ale przerosło to moje umiejętności. 

── Zamknij się. Do wyboru masz albo mieć więcej krwi na twarzy albo nie mieć jej w ogóle. ── syknął, łapiąc moją głowę za podbródek i skierowując swój wzrok prosto w moje oczy ── Chciałem grzecznie, ale kurwa się nie da ── dodał, po czym zaczął wycierać moją twarz z krwi ── Po chuj ćpałeś później?

── Nie ćpałem ── dodałem, mając ochotę ugryźć go w tę pieprzoną rękę.  ── Wal się, ja nie biorę narkotyków, to ty jesteś ćpunem.

── Widzę po tobie! ── Szatyn w końcu też uniósł głos, co jeszcze bardziej mnie zirytowało. ── Zaraz przeliczę ile tego mam, to się dowiemy. ── Uśmiechnął się sztucznie, przekonany swoich racji. ── I kto tu jest ćpunem, Maruś? Kto nie mógł się powstrzymać? Jebany w dupę narkoman. ── prychnął, licząc swoje idiotyczne woreczki, nadal siedząc na moich udach.

✔ 𝐅𝐄𝐉𝐌𝐔 𝐍𝐀𝐒𝐙𝐄𝐆𝐎 𝐖𝐈𝐍𝐀【𝐊𝐗𝐊】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz