16 ─ Na kolana

838 59 246
                                    

── Łukasz... ── westchnąłem, odwracając głowę bokiem ── Ja tak nie mogę, ja mam narzeczoną.

Chłopak prychnął i odsunął się ode mnie, nadal siedząc na moich biodrach.

── Nawet nie udawaj, że ją kochasz. Zdradzasz ją na prawo i lewo. ── Puścił moje ręce i rozpiął moją koszulę.

── Co ty robisz? ── uniosłem brew i podniosłem się na łokciach ── Nie zdradzam jej do cholery.

── Tak, a teraz co robisz? ── zakpił i sięgnął po kolejny woreczek z proszkiem, po czym rozsypał go na moją klatkę piersiową.

── Czy to przypadkiem nie za dużo? ── spytałem chłopaka, który już zdążył ułożyć proszek w dwie kreski i wciągnął go przez rulonik z banknotu.

── Nigdy nie jest za dużo ── oświadczył melancholijnie ── Kurwa, nawet nie wiesz jak mam ochotę cię tu zerżnąć.

── Zejdź ze mnie, chcę wysiąść ── powiedziałem i zacząłem szukać ręką tego przycisku od fotela. ── Rozumiesz co do ciebie mówię?

Wawrzyniak pokręcił głową z sarkastycznym uśmiechem, po czym rozpiął swój rozporek.

Dopiero teraz skierowałem swój wzrok na jego krocze, gdzie znajdował się niemałych rozmiarów problem.

── Daj mi wyjść.

── Maruś, Maruś, Maruś... Ja mogę dać ci wyjść, ale ty nigdzie nie trafisz. ── zaśmiał się i zsunął z siebie spodnie.

── Przestań się rozbierać, wypuść mnie. ── Chciałem sięgnąć po przycisk do odblokowania drzwi, ale złapał mój nadgarstek. ── Odkąd przyszedłeś do mnie i Karoliny byłeś naćpany, prawda?

── Może byłem, może nie byłem ── wymruczał z rozbawieniem ── Chcę sprawić, żebyś jutro nie mógł usiedzieć na krześle ── wyszeptał, rozpinając mój rozporek. ── Chcę, byś mi się oddał. Chcę cię mieć.

── Jedyne co chcesz, to chcesz mnie zgwałcić ── odpowiedziałem, patrząc mu w oczy. On był chory...

W jego rozszerzonych, głębokich źrenicach widziałem ogromne pożądanie. A co najgorsze? Mimo wszystko wiedziałem, że prędzej czy później ulegnę. Nie potrafiłem trzymać się twardo swojego zdania.

── Oszukujesz sam siebie. Próbujesz wmówić sobie i innym, że jesteś idealnym aniołkiem. Perfekcyjnym narzeczonym, doskonałym pracownikiem. A wiesz jaka jest prawda? No wiesz, Maruś? ── zaśmiał się gorzko ── Leżysz pode mną w aucie, w lesie. Brałeś narkotyki i zdradziłeś swoją narzeczoną. Robisz nielegalne rzeczy, ale lubisz to, Mareczku.

── Nie próbuj mną manipulować. Usiłujesz wmówić mi, że jestem najgorszy, a prawda jest taka, że to ty jest...

── Ćśśś... ── przerwał mi, przykładając palec do ust ── Nie udawaj, że w czymś tkwi problem. Chciałbyś mieć mnie znowu przy sobie, prawda? ── Zsunął ze mnie spodnie, a ja nawet nie protestowałem.

Wpił się mocno w moje usta, przygryzając moją dolną wargę do krwi. Wplotłem palce między jego włosy, wypychając biodra do góry.

── Może i bym chciał... ── szepnąłem, patrząc w jego oczy. Nie myślałem teraz trzeźwo, kierowało mną pożądanie i chęć bycia obok niego. Nakręcił mnie na to, co było przed naszym rozstaniem. ── Nie powinniśmy ── jęknąłem, zaciskając palce na jego włosach. ── Ale chcę, żeby było mi z tobą dobrze.

── Na to czekałem, Mareczku. ── Przez jego twarz mignął cwany uśmieszek. ── Niewinny aniołku... ── wyszeptał, zostawiając po sobie malinkę na mojej szyi ── Karolinka się wkurwi?

── Coś za coś ── stwierdziłem, po czym sam również wpiłem usta w jego bladą szyję. Zapewne obydwoje będziemy tego żałować, ale teraz nie było to istotne...

── Jesteś zazdrosny? ── zaśmiał się, po czym znowu złapał woreczek z białym proszkiem i pomachał mi nim przed twarzą ── Weź sobie, chociaż się trochę rozluźnisz, bo zachowujesz się, jakbyś miał chuja w dupie, a jeszcze nie masz. ── Zszedł ze mnie i położył się na odsuniętym na płasko fotelu kierowcy. ── Chcesz, czy nie?

── Chcę ── oświadczyłem ignorując jego wcześniejsze słowa.

── Chyba wiesz co masz robić. ── Podał mi rulonik z wcześniej skręconego banknotu, po czym rozsypał sobie proszek na bokserki w miejscu krocza, uśmiechając się cwanie. ── Na kolana, panie prawniku.

── Czasami się zastanawiam co ty masz w głowie ── prychnąłem i wstałem, po czym klęknąłem między jego nogami. ── I zastanawiam się też, co ja mam, skoro się na to zgadzam.

Wciągnąłem prawie cały proszek na raz, przez co trochę zacząłem kasłać, ale to po chwili ustało. Usiadłem na piętach, skierowując swój wzrok na jego ciało. Z jego bokserek przedzierał się mocny problem, co dosyć mnie zdziwiło, bo z tego co wiedziałem, po mefedronie często są problemy z erekcją.

── Myślałem, że po mefedronie nie można osiągnąć wzwodu ── stwierdziłem przeciągle, bo trochę kręciło mi się w głowie ── Mój klient kiedyś...

── Nie zamierzam słuchać o twoich przygodach, jak bawiłeś się w dziwkę. Prostytucja w Polsce jest w ogóle legalna? ── prychnął, a ja uniosłem się nadal na kolanach i przybliżyłem twarz do jego bokserków, przeciągając po nich nosem i zaciągając się zapachem, niczym wcześniej narkotykiem.

── Jest legalna. Nielegalne jest stręczycielstwo, sutenerstwo i kuplerstwo ── odpowiedziałem pół szeptem i przejechałem językiem po jego przyrodzeniu, nadal przez materiał bokserek. Chłopak wypchnął biodra do przodu, a głowę do tyłu.

── Nawet nie wiem co to znaczy, ale to zabawny widok, że prawnik po narkotykach się mądrzy ── mówił, powstrzymując jęk, bo złapałem jego krocze i zacisnąłem na nim palce.

── Nakłanianie, ułatwianie i czerpanie pieniędzy z czyjejś prostytucji ── odpowiedziałem, ściągając z niego bokserki. ── Artykuł dwieście czwarty kodeksu karnego. ── dodałem, po czym przejechałem językiem wzdłuż jego członka.

── Jesteś popierdolony, że gadasz mi o kodeksie karnym podczas obciągania ── jęknął, podnosząc się trochę i wplatając palce w moje włosy. ── Pokaż, co potrafisz.

Przewróciłem nieznacznie oczami, po czym wziąłem główkę jego penisa do ust. Sam nie wiem, co mną wtedy kierowało, ale chciałem tego. Nie myślałem tak jak powinienem, moje myśli zagłuszały w tamtym momencie narkotyki.

Poruszałem głową w górę i w dół, a Łukasz jęczał moje imię, zaciskając palce na moich włosach i niekiedy za nie ciągnąc.

To wszystko coraz bardziej mnie nakręcało, chciałem czuć więcej i dać mu więcej. Nie wiedziałem jaką tabletkę zażyłem na początku, ale być może to dzięki niej czułem wszystko kilkukrotnie bardziej.

Zacząłem brać go do ust coraz głębiej, a szatyn przyspieszał to, przytrzymując moją głowę. Nigdy nie pomyślałbym, że finalnie będę robił głębokie gardło swojemu byłemu w aucie, w środku nocy i w środku lasu, w dodatku po narkotykach.

Po jakimś czasie złapał mnie za głowę, odsuwając od niego. Trzymając mnie za włosy jedną ręką, złapał swojego penisa w drugą. Przymknąłem oczy, wiedząc, co planuje.

── Otwórz jeszcze buźkę, diabełku ── szepnął, na co wykonałem jego życzenie.

Otworzyłem usta i wystawiłem język, już po chwili czując klejącą substancję na swojej twarzy i języku. Nie miałem już ani godności, ani honoru, więc nic mi już nie groziło.

Oddawałem się chwili.

Oddawałem się swojej dawnej miłości, którą sam niefortunnie straciłem.

Dlaczego straciłem?

Bo sława jest początkiem końca, a fejm zniszczył naszą miłość.

***

ostatni rozdział z maratonu już jest, czytajcie dalej 

nie przyznaję się do tego...

✔ 𝐅𝐄𝐉𝐌𝐔 𝐍𝐀𝐒𝐙𝐄𝐆𝐎 𝐖𝐈𝐍𝐀【𝐊𝐗𝐊】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz