8 ─ Manipulant?

631 70 221
                                    

Kolejne tygodnie z mojego, jak widać, monotonnego życia, opierały się głównie na tym samym. Spotykałem się codziennie z Wawrzyniakiem i nie ukrywam, wcale nie miałem z tym problemu. Lubiłem spędzać z nim czas, mimo że przez jego problem, praktycznie przez całe doby pracowałem. 

Co prawda, od początku byłem świadomy, że ta sprawa, z jaką do mnie przyszedł, będzie ciężka i gruba, bo w przeciwnym razie nie wybrałby właśnie mnie jako swojego adwokata. Mimo to podjąłem się tego i dopiero z perspektywy czasu będę mógł stwierdzić czy będę żałował. Zwłaszcza, jeżeli skończę za kratkami ─ wtedy będę miał wystarczająco dużo czasu na rozmyślanie.

Wszystko było już praktycznie gotowe i dopięte na ostatni guzik, ale tak naprawdę jedyne o czym teraz marzyłem to mieć pewność, że to się uda. W odwrotnej sytuacji, oboje mamy skończone życie, dosłownie.

Jednak uważam, że nie powinienem spędzać z nim tyle czasu. Nie dlatego, że nie chcę, czy coś takiego. Problem tkwi w tym, że ja po prostu zaczynam się do niego na nowo przywiązywać mimo, że nie powinienem. Zaczynam znowu czuć te durne i całkiem przyjemne ukłucia w dole brzucha i dziwne, dalej nieokreślone uczucie rozpływania się gorąca, w tym samym miejscu.

On cały czas kierował w moją stronę flirciarskie teksty, a nawet doprowadzał do bardzo dwuznacznych sytuacji. Bawił się przy tym nad wyraz dobrze, czerpał satysfakcję z mojego zmieszania. Co ten człowiek ma w głowie?

Ale przecież nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, nie masz na co liczyć, Wawrzyniak.

Zarwałem dziś nockę, na rzecz ostatnich poprawek w tych wszystkich dokumentach i naszym planie rozprawy. Musiałem mieć pewność, że zrobiłem wszystko. Jutro jeszcze parę podpisów i koniec.

Łukasz był ostatnio na kilku przesłuchaniach i dobrze na nich wyszedł, więc mam nadzieję że wszyscy nam uwierzą w te bzdury, które nawymyślaliśmy. No a raczej ja nawymyślałem, bo mimo tego, że Łukasz miał głowę do pomysłów, tak tutaj nie był zainteresowany wspomożeniem mnie w jakikolwiek sposób

Strach spędzał mi sen z powiek, obawiałem się przyszłości, jest przerażająca. Nie miałem pojęcia czy się uda. Gdy zreflektowałem się, że jest już po siódmej, a ja powinienem być o tej godzinie już w pracy, zerwałem się od swojego biurka i zabrałem z niego wszystkie papiery które właśnie dalej wypisywałem.

Ubrałem się szybko w białą, trochę pogniecioną koszulę i czarne jeansy, po czym zgarnąłem kluczyki od Audi. Wyszedłem z domu i wsiadłem do auta, żeby już po niedługim czasie być pod kancelarią.

Czasami się zastanawiam, czemu mu właściwie pomagam. Powinienem zostawić go na pastwę policji i polskiego prawa, aby sprawiedliwości stała się zadość. Co mną kieruje, gdy stwierdzam że jednak mu pomogę?

Przywiązanie?

Sentyment?

── Głupi jesteś? ── Usłyszałem rozbawiony głos szatyna.

Wywnioskowałem, że rozmawia przez telefon. Szedłem właśnie po schodach i kierowałem się w stronę korytarza na którym znajdował się mój pokój.

Głos Łukasza z każdą chwilą stawał się głośniejszy, co utwierdzało mnie w przekonaniu że znajduje się właśnie pod moim biurem.

Nie wiedzieć czemu, poprawiłem krawat i włosy, po czym z uśmiechem na twarzy zbliżałem się już coraz bardziej w stronę szatyna, który nadal nie był w stanie mnie zauważyć.

Przeszkadzała mu w tym ściana, która jak dotąd dalej mnie osłaniała. Już miałem się zza niej wychylić i przywitać, a po chwili zaprezentować mu plan na rozprawę, z którego byłem dumny, ale to co usłyszałem sprawiło że mój uśmiech zszedł szybko z mojej twarzy i dziwna, niewidoczna siła wbiła mnie w podłogę.

✔ 𝐅𝐄𝐉𝐌𝐔 𝐍𝐀𝐒𝐙𝐄𝐆𝐎 𝐖𝐈𝐍𝐀【𝐊𝐗𝐊】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz