6 ─ Trzeba się zabezpieczać

666 66 108
                                    

Ze snu wyrwał mnie dosyć głośny dźwięk budzika w telefonie. Nie otwierając oczu, wyciągnąłem rękę w stronę szafki nocnej, na której się on znajdował i po omacku wyłączyłem alarm. Przekląłem pod nosem i podniosłem się powoli do siadu otwierając w międzyczasie oczy.

Wstałem niechętnie z łóżka i pokierowałem się do szafy, z której wziąłem do ręki białą koszulę i czarne rurki. Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic, po którym się przebrałem. Popsikałem się wodą toaletową i ułożyłem włosy, po czym wyszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie kawę i zjadłem na szybko jakąś sałatkę, która była w lodówce.

Wybiła godzina, w której powinienem już wyjść z domu, więc tak też uczyniłem i już po niedługim czasie znajdowałem się za czarną kierownicą mojej Audi. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem z miejsca parkingowego. 

Po niecałych dziesięciu minutach znajdowałem się już pod budynkiem. Wyszedłem z auta i pokierowałem się do drzwi frontowych kancelarii. Wybrałem windę zamiast schodów i mijając kilku współpracowników i współpracowniczek w końcu wszedłem do swojego pokoju.

Ogarnąłem papiery i zacząłem wypisywać różne dokumenty, a także wykonywać telefony do różnych ludzi na temat ich spraw w sądzie, gdzie ich broniłem. Minęły tak mniej więcej trzy godziny, gdy do pokoju weszła moja asystentka przerywając mi pracę.

── Jakiś mężczyzna twierdzi, że miał z panem umówione spotkanie, ale ja nie mam nigdzie tego odnotowanego. ── Zaczęła wertować jakieś swoje kartki. ── Czy mam go wpu...

── Tak tak, niech wejdzie. ── mruknąłem, przerywając jej i dalej uporządkowując dokumenty.

No trudno żeby miała to odnotowane, skoro umówiłem się z nim w jego domu. Ale ja sobie szargam reputację... 

No i jej w sumie też, skoro „nie zapisuje moich spotkań", a to jej praca. Nieważne. 

Do pokoju wszedł Łukasz, a zaraz po tym asystentka go opuściła zamykając za sobą drzwi.

── Ciężej się do ciebie dostać niż do prezydenta. ── prychnął i usiadł naprzeciwko mnie.

── Trzeba się zabezpieczać, żeby idioci tacy jak ty nie wchodzili mi do pokoju. ── uśmiechnąłem się niewinnie.

── Tandetne, ale działające. ── westchnął i przewrócił oczami ── Masz jakiś plan?

── Dokumenty ── oświadczyłem. ── Bez dobrych dokumentów nie ma dobrej sprawy. Daj swój dowód.

Wyciągnąłem z szuflady te papiery, które zacząłem wypisywać, gdy przyszedł tu pierwszy raz. Miałem w głowie różne pomysły. Przewijały się one przez moje myśli i nie wiedziałem czy dobrym pomysłem byłoby zrealizowanie ich w rzeczywistości.

Być może naoglądałem się zbyt wiele filmów kryminalnych.

── Jeżeli będziemy udawać, że cię tam nie było, to się spalimy. Musimy wymyślić coś, co wytłumaczy twoje intencje.

── Na przykład? ── prychnął znowu i zaczął bawić się palcami ── Nie da się wytłumaczyć morderstwa. ── mruknął.

── Na przykład to, że zostałeś zmuszony, zaszantażowany. Zrobimy z ciebie tak naprawdę ofiarę zamiast oprawcy. ── oświadczyłem, dosyć niepewnie.

To nie byłoby wcale aż takie trudne. Myślę że uda nam się jakoś to rozegrać, żeby go uniewinnić.

Ale trzeba się będzie bardzo postarać i dobrze byłoby też modlić się o powodzenie tej sprawy. Już to widzę.

── Ten drugi przecież wszystkiemu zaprzeczy. ── oburzył się.

── Od tego są dowody, Łukasz. ── Przewróciłem oczami, przepisując jego numer pesel.

── Te, których nie mamy? ── prychnął.

── Irytujesz mnie. ── warknąłem ── Nie pospieszaj mnie, bo do niczego to nie prowadzi. Próbuję coś wymyślić, żeby wyciągnąć cię z tego bagna a ty wcale nie pomagasz. ── westchnąłem.

Nie wiem na co on liczył. Nie podam mu od razu całego planu na urobienie sądu. To nie jest takie łatwe, żeby wymyślić coś przekonywującego w krótkim czasie, a na tym nam zależy.

Mógł nie maczać palców w takim gównie.

── Dobra, przepraszam marudo. ── Przewrócił oczami, a ja zgromiłem go wzrokiem pozostawiając bez komentarza.

── Musimy sfałszować dowody. Wiesz, że niby cię zastraszał, szantażował. A ty biedny i posłuszny stosowałeś się do jego rozkazów. ── mówiłem i chciałem kontynuować, ale znowu mi przerwał.

── Posłuszny jak... ── zaczął, ale tym razem ja przerwałem jemu.

── Wiesz co? Radź sobie sam, pierdolę to. ── odłożyłem dokumenty.

Niesamowicie mnie już irytował. Nie mam ochoty na takie rzeczy. Albo współpracujemy, albo niech spada informować swoją narzeczoną, że zabił niewinną dziewczynę.

Nie będę się godził na takie warunki. Nie na to, że będzie mi się wtrącał w to co mówię i gadał dwuznaczne teksty i tak dalej. Po prostu nie.

── Mareeeeeczku, nie obrażaj się, przecież nie mam nic złego na myśli. ── Kolejny raz, przez te zaledwie mijające dziesięć minut, przewrócił oczami.

Przesunął moje dokumenty tak, aby leżały przede mną. Złapał moje obie ręce i położył je na te kartki, po czym zabrał swoje.

── Zamknij się już, albo wezwę ochronę i tyle będzie, nie pomogę ci. ── warknąłem i popatrzyłem na niego zirytowany ── Trzeba będzie sfałszować wiadomości, jakieś listy i zdjęcia, które mógł ci podrzucić, no i nagrane rozmowy.

Nie skomentował tego i widocznie przynajmniej przez chwilę próbował siedzieć cicho. Bardzo mi to odpowiadało, więc kontynuowałem dalej.

── Jeśli założymy, że podrzucił ci na przykład zdjęcia z ukrycia na których będziesz ty, twoja partnerka i ewentualnie jeszcze jakaś rodzina, to uznamy to za zastraszanie. Artykuł sto dziewięćdziesiąty kodeksu karnego. Żeby uznać sytuację za stalking, musi się ona powtarzać.

── Rozumiem, ale skąd weźmiemy te zdjęcia?

── Zwykłe zdjęcia, ale żeby wyglądały jak zrobione z ukrycia. Twoja dziewczyna jest w Hiszpanii, tak? To w takim razie z nią będzie ciężej, ale wystarczy że śledził ciebie.

Ta sprawa jest naprawdę ciężka. Trudno jest wymyślić coś dobrego i w niczym się nie pomylić. Starczy małe potknięcie i wszystko pójdzie się walić.

── A jeśli wezwą ją na zeznania? ── Obserwował mnie.

── Być może nie wezwą, jeśli nie podasz jej nigdzie jako świadka ani nic. Różnie może być, ale zawsze może odmówić składania zeznań. ── westchnąłem ── Dalej. Artykuł sto dziewięćdziesiąty pierwszy kodeksu karnego. Przemoc lub groźba, zmuszenie do określonego zachowania.

Obserwował w mnie w milczeniu i skupieniu, jakby próbował zapamiętać i dobrze zrozumieć wszystkie słowa, jakie wypowiadam.

I tak mu się pomiesza w tej ślicznej główce.

─────────────────────

Mam nadzieję, że Wam się podoba, podzielcie się opinią w komentarzach ♥

✔ 𝐅𝐄𝐉𝐌𝐔 𝐍𝐀𝐒𝐙𝐄𝐆𝐎 𝐖𝐈𝐍𝐀【𝐊𝐗𝐊】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz