1. Madie pieprzona Black

667 23 29
                                    

Rok wcześniej

- To ostatnie pudło? - zapytałam patrząc obojętnym wzrokiem na swojego ojca, który trzymał duże kartonowe pudło

- Madeleine wiesz ze to konieczne po prostu po tym co się stało my... - zaczął się tłumaczyć, ale szybko mu przerwałam. Nie będę słuchać tego pieprzenia.

- Daj już spokój co?! Mało ci? Teraz już nie będziesz miał mnie na głowie będzie Ci łatwiej - wypowiedziałam słowa z jadem w głosie i prychnęłam zła. Spojrzałam mu prosto w oczy - Nie będziesz musiał się wstydzić.

- To dla twojego dobra. - że co? O czym on mówi? Wylewu dostał czy jaki chuj.

- Dla mojego dobra!? Dla mojego dobra?! Śmieszne. Troszczysz się tylko o to co powiedzą ludzie. Dla ciebie liczy się tylko opinia publiczna! - wykrzyczałam mu prawdę prosto w twarz

Wzięłam od niego pudło i spakowałam do bagażnika mojego Mercedesa. Dobrze, że mam dużo miejsca w samochodzie. Spojrzałam do środka, gdzie leżały 3 walizki każda w innym kolorze i 5 kartonowych pudeł. Był to jeden wieki syf. Nie chciało mi się tego układać. Wrzuciłam wszystko do pudeł i walizek a walizki i pudla do bagażnika. Spakowałam się w trzy godziny. Tylko tyle zajęło mi uprzątnięcie tego co miałam w tym przeklętym domu. Tego co mnie tak naprawdę tu trzymało.

- Madeleine córko...

- Nie nazywaj mnie tak! Pokazałeś z matką dość wyraźnie, że macie na mnie wyjebanie. Więc chyba raczej już nie jestem waszą córka co?! - mój ojciec spojrzał na mnie z niewzruszona miną - tak myślałam - pokiwałam powoli głową i przeniosłam wzrok na drzwi, gdzie stała moja matka - Adios jakoś nie będzie mi was szczególnie brakować - prychnęłam i ukłoniła się przenosząc wzrok na auto, które stało po mojej lewej

Z lekkim trudem zamknęłam bagażnik i okrążyłam samochód. Wsiadłam do środka zatrzaskując drzwi. Zapięłam na szybko pasy i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Powoli ruszyłam z podjazdu mojego rodzinnego domu. Nie będzie mi go brakować ich w sumę też. Nie odwróciłam się za siebie no, bo po co? Oni nic dla mnie nie znaczą. Mogą się pierdolić. Prychnęłam na swoje myśli i skupiłam się na drodze. Powoli nigdzie się nie spiesząc mijałam ludzi, domu i inne auta. Cale to zapchlone miasto tętniło życiem. Nienawidzę go. To miasto to jedno wielkie skupisko bólu i wspomnień. Dlatego łatwiej mi będzie je opuścić.

Jechałam powoli 10 minut, kiedy to na horyzoncie pojawiała się stacja benzynowa. Zajechałam do stanowiska numer 3 i wysiadłam z auta. Podeszłam do dystrybutora i chwyciłam pistolet. Otworzyłam bak i zalałam za mniej więcej 50 dolarów nucąc przy tym jakąś nieznana mi melodie. Kiedy odstawiłam z powrotem pistolet powolnym krokiem ruszyłam do wnętrza stacji by zapłacić.

- Dzień dobry - powiedziałam otwierając drzwi i podchodząc do kasy

- Dzień dobry - odpowiedział znudzony kasjer, kiedy płaciłam

- Poproszę jeszcze cole i Malbork czerwone - położyłam odpowiednią sumę pieniędzy na ladzie patrząc na młodego chłopaka. Mógł mieć góra 18 lat, czyli był w moim wieku.

- Proszę - kasjer podał mi papierosy i cole a zabrał pieniądze.

Schowałam papierosy do kieszeni a puszkę coli wzięłam do ręki. Mocniej owinęłam się bluzą i ruszyłam do auta. Otworzyłam drzwi i wsiadłam. Usadowiłam się wygodnie w fotelu i wgapiłam swój obojętny wzrok w przednią szybę. Siedziałam dobre kilkanaście minut patrząc tak naprawdę na nic. Dwa drzewa kilka krzaków ot widok, który teraz tak bardzo mnie teraz interesował. Pociągnęłam nosem i spojrzałam na swoje nogi. Oparłam dwie ręce na kierownicy przed sobą a między nimi głowę. Przymknęłam oczy i oddychałam głęboko starając się uspokoić.

Namaluj Nasze Jutro [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz