epilog.

1.1K 100 41
                                    

a/n: Dziś wyjątkowo zaczniemy od moich słów... Miałam zupełnie inny pomysł na to opowiadanie, tak jak pisałam wcześniej - miało być krótkie, max. 10 rozdziałów, ale pisaliście, że chcecie dłuższą wersję, więc cóż... oto i ona. Kończy się tak jak powinna, jak zawsze planowałam, przepraszam. Jestem z niej zadowolona, chociaż uważam, że i tak nie spełnia tego, co chciałam, ale nic na to nie poradzę. Co do tytułu, chyba ostatnie słowa epilogu idealnie wyjaśniają. 

Chciałabym, aby każdy, kto przeczytał to opowiadanie, był tutaj, towarzyszył historii Lane i Zayna, zostawił po sobie jakiś ślad.  Nie żeby coś, po prostu byłoby miło, a i chciałabym zobaczyć, jakie Wy macie przemyślenia i opinie odnośnie tego fanfiction. Bez Was nie byłoby mnie tutaj zapewne i bardzo, bardzo, bardzo Wam dziękuję za każde wyświetlenie, gwiazdkę czy komentarz. Nie nalegam rzecz jasna, no ale mam nadzieję, że ktoś zrozumie :) 

No to cóż - zapraszam na epilog Spowiedzi:



~*~



~ Nie ma Ciebie. Thylane, gdzie jesteś? Budzę się sam, panicznie dotykam Twojej poduszki, szukam Cię w łazience, salonie, w kuchni. Gdzie się podziałaś?

 

~ Zniknęłaś miesiąc temu. A może minął dopiero tydzień? Nie wiem. Nie ma Cię.


~ Przepraszam, że musiałaś mnie znosić, nie byłem idealny, żałuję...


~ Jestem jak rozbitek, dryfujący na drewnianej desce, równie dobrze mógłbym utonąć.


~ Kilian codziennie się pyta, kiedy wrócisz? A więc, Lane, kiedy do nas wrócisz? Bo wrócisz, prawda?

 

*

 

Ciemnowłosy mężczyzna wstał z łóżka, nie mogąc usnąć. Kolejna noc, podczas której przewracał się z boku na bok, próbując opanować myśli. Puste miejsce obok, na sypialnianym łożu, tylko upewniało go w sytuacji, że nie ma na kogo czekać. Nie przyjdzie. Odeszła.

Zerknął na zegarek. Druga dwadzieścia trzy. Kręcąc głową, udał się do kuchni po coś do picia. Zajrzał po drodze do małego pokoiku, gdzie pięcioletni Kilian od kilku godzin już smacznie spał. Zayn mimowolnie uśmiechnął się, wpatrując w synka, po czym wyszedł na korytarz. Przemierzając salon, minął kilka pudeł przygotowanych do przeprowadzki, która miała odbyć się w ciągu kilku dni. Nie chciał opuszczać domu, jednak za dużo było w nim wspomnień, a poza tym, był on zdecydowanie za duży jak na dwójkę osób.

Odkładając pustą szklankę po soku pomarańczowym, zerknął w stronę stosu książek i zeszytów ułożonych przy drzwiach. Od kilku dni omijał to miejsce wzrokiem, szczególnie zeszyt, leżący na samej górze. Przez ostatnie tygodnie starał się pogodzić, nie chciał zapomnieć, cierpiał i wiedział, że uczucie to będzie mu towarzyszyć już do końca.

Podszedł do stosu makulatury, z którego podniósł znaną okładkę. Pierwszy wpis odnosił się do dnia, kiedy coś się w nim przełamało. Wiedzieli już wtedy od kilku tygodni o stanie Lane, ale dopiero tamtego popołudnia Zayn stanął twarzą w twarz ze swoim strachem. Zaczął pisać.

Ostatni wpis, ostatni wpis był z dnia, poprzedzającego jej odejście. Więcej do niego nie sięgnął. Kiedy dowiedział się o jej śmierci, nie wierzył. Siedział najpierw kilka godzin na korytarzu szpitalnym, wpatrując się ślepo w ścianę. Później naszła fala bólu, zobaczył ją ostatni raz i popłynęły pierwsze łzy. Następnym etapem był wybuch – wrócił do domu i wpadł w szał, rozwalając wszystko, co znalazło się w zasięgu jego rąk. A później opadł na podłogę i przepłakał kilkanaście godzin.

Otworzył zeszyt na ostatniej stronie i zamarł widząc znany charakter pisma. Nie spodziewał się tego, jednak po chwili wahania, zaczął czytać krótkie wyznania.


Najukochańszy,

dziękuję Ci, za wszystko. Nie mam ci nic do wybaczenia. Nie zraniłeś mnie, nie sprawiłeś żadnej przykrości. Mimo iż nasz związek był cichy, tajemniczy i dosyć oziębiony, nie zamieniłabym go na żaden inny. Niczego nie żałuję, tak musiało być. A los nam i to wynagrodził, bo ostatnie miesiące były naprawdę niesamowite; dziękuję Ci za naszą małą wieczność. I wiesz, jest coś jeszcze. To ja mam szczęście. Zawsze je miałam, bo byłeś ze mną do końca. Jesteś. A ja zawsze będę przy Was. Kocham Was. Do zobaczenia.

Thylane.

 

Nie przeszkadzały mu łzy, spływające po twarzy, próbował jednak opanować szloch, nie chcąc znowu dać się ponieść emocjom. Wziął kilka głębokich oddechów i zamknął dziennik, który zabrał ze sobą do sypialni.


*

 

~ Dołączyłaś do naszego maleństwa tam, w górze. Wierzę, że będziecie zawsze z nami, ze mną i z Kilianem, który płacze nocami, tęskniąc za Tobą. Ja również, czemu niebiosa musiały Was zabrać?

 

~ Kłamałbym mówiąc, że nie tęsknię. Kłamałbym mówiąc, że nie cierpię. 


~ Dziękuję ci, byłaś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. 

 

~ Tęsknię.

 

*

 

– Tatusiu, a czy mamusia znajdzie nas w nowym domku, kiedy wróci z nieba? – Kilian spojrzał na Zayna z nadzieją.

Mężczyzna podszedł do niego i smutno się uśmiechając, wziął go na ręce i przytulił. Teraz najważniejszy był maluch, który ciągle dopytywał się o mamę, która odeszła.

– Zawsze będzie przy nas. – Pocałował synka w główkę i próbując powstrzymać łzy, przymknął oczy, chowając twarz w ciemnych włoskach Kiliana.


*

 

~ Thylane otworzyła moje serce i bez uprzedzenia w nim zamieszkała;

Kochałem – przyznaję; co było ciężkie, musiałem odnaleźć w sobie to uczucie; walczyłem z nim, niszcząc siebie, a przede wszystkim ją; cierpiała, chociaż nigdy się nie przyznała. Dopiero później los się do nas uśmiechnął i na chwilę mogliśmy posmakować szczęścia;

Kocham – tak, nadal, nawet jeśli ona odeszła w chwili, kiedy nasze życie było naprawdę piękne; moje cierpiące serce nadal bije;

Będę kochać – na zawsze, do końca swoich dni, już nigdy nie wypuszczę jej ze swojego życia;


więcej grzechów nie pamiętam,


Zayn.



Spowiedź // Zayn Malik ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz