21

203 18 3
                                    

Spędziliśmy cały dzień na zewnątrz, jeżdżąc po mieście rowerami. Na początku musiałem trochę pomóc Levi'owi, który nie jeździł na rowerze od dawna. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu widząc, że chłopak ciągle chwieje się i przewraca. Jemu jednak nie było do śmiechu. Koniec końców ruszyliśmy oboje na długą przejażdżkę. Na sam początek zaproponowałem mu, byśmy podjechali do marketu niedaleko i kupili coś do jedzenia. Zawsze marzył mi się piknik na plaży, a fakt, że mieszkamy niedaleko wejścia na plaże niesamowicie ułatwia całą sprawę. Nic nie mówiłem Levi'owi. Chciałem żeby piknik był niespodzianką. W końcu jemu po tym wszystkim należy się coś miłego od życia. Siedzenie na plaży, szczególnie przy zachodzie, jest genialnym sposobem na zrelaksowanie i odstresowanie się od życia codziennego. Przed wyprowadzką często jeździłem z mamą i siostrą nad morze. Nigdy nie omijałem okazji chodzenia na zachody słońca. Mogłem wtedy przestać myśleć o problemach i delektować się pięknym widokiem morza, zmieniającego swoje barwy  na ciepły pomarańcz. Teraz. mimo że morze mam na wyciągnięcie ręki, ani razu nie miałem okazji stanąć na ciepłym piasku, który sypie w oczy z każdym podmuchem morskiego wiatru. 

 Wyszliśmy z dwoma reklamówkami wypełnionymi jedzeniem i napojami. Jedną reklamówkę wsadziłem do swojego koszyka rowerowego, a drugą wylądowała  na bagażniku. 

-Dobra, to prowadź- powiedział Levi, wsiadając na swój rower. Kiwnąłem głową, po czym ruszyłem przed siebie. Pierwszym celem podróży był park na drugim końcu miasta. Wybrałem akurat ten, bo mieliśmy dość długą drogę do niego, a chciałem trochę rozruszać chłopaka, który jeszcze czuł się niepewnie kierując rowerem. Dojechaliśmy do parku, w trakcie robiąc kilka przerw na napicie się czegoś i odpoczęcie chwilę na ławce. Nasza kondycja kompletnie siada. Nie miałem o tym pojęcia, dopóki nie zmusiłem swojego ciała do takiego wysiłku. Objechaliśmy cały park, przy okazji zatrzymując się przy budce z lodami. 

Po przejażdżce w parku, krążyliśmy do końca dnia bez celu po mieście. Udało nam się odwiedzić kilka ciekawych miejsc. Tych bardziej znanych i tych, o których kompletnie nie mieliśmy pojęcia. Myślę, że to była dla mnie niesamowicie ciekawa przygoda zważając na to, że słabo znam to miasto. Znam jedynie okolice szkoły, okolice mojego domu i całą drogę autobusem w dwie strony. Nic poza tym. Levi co prawda mieszka tu od urodzenia, ale również nie miał okazji zwiedzić wielu miejsc, które zwiedziliśmy tego dnia. Gdy zatrzymywaliśmy się przy fontannie, czy to wielkim jeziorze z kaczkami, które karmiliśmy słodkimi bułkami, czy też kwiatowych łąkach świecących pustkami - widziałem ogromny uśmiech na twarzy chłopaka. To było cudowne uczucie. Mogłem sprawić, że znów poczuł się jak mały dzieciak na wycieczce z rodzicami - bez trosk, stresu i całej przeszłości, która ciągnie się za nim cały czas. Ja nie miałem od czego uciekać. Moje życie było praktycznie idealne - oczywiście patrząc z perspektywy życia Levi'a. Miałem kochającą mamę, siostrę która opiekuje się mną jakbym był małym dzieckiem no i najlepszego przyjaciela, którego Levi'owi tak bardzo brakowało. Nie musiałem się martwić o to, co się stanie jak za późno wrócę do domu? Czy mama znowu będzie pijana? Za co oberwie mi się dzisiaj? To straszne, że przez tyle lat takie pytania zadawał sobie codziennie. Dobrze, że jest już w bezpiecznym miejscu. Mam nadzieje, że nic mu się tutaj nie stanie - a przynajmniej postaram się tego dopilnować!

Zbliżał się zachód słońca, a my kierowaliśmy się w stronę mojego domu. Skręcając w prawo zaraz przy nim mieliśmy prostą drogę na plaże. Zwolniłem trochę, by znaleźć się obok Levi'a.

-Mam na koniec niespodziankę dla ciebie- zagadnąłem go, gdy byliśmy coraz bliżej domu.

-Huh? Jaką?- spojrzał na mnie zdziwiony, a ja tylko posłałem mu tajemniczy uśmiech.

-Zobaczysz. Jedź za mną- odparłem po chwili i skręciłem w uliczkę prowadzącą na plaże. Chłopak posłusznie podążył za mną. Po niecałych 5 minutach w końcu dojechaliśmy do jednego z bocznych wejść na plaże. Nie chciałem być blisko głównego wejścia, bo tam zawsze jest pełno ludzi. Oni zawsze psują spokój. Szczególnie gdy są tam pary z dziećmi, które nie potrafią sobie poradzić z napadami gniewu i okrzykami radości swoich pociech. 

-Plaża?- spytał, zsiadając z roweru.

-Mhm! Pomyślałem, że może chciałbyś pooglądać ze mną zachód słońca- uśmiechnąłem się. 
-Dlatego też chciałem kupić jakiś prowiant. Piknik przy zachodzie dobrze nam zrobi po całym dniu jeżdżenia po całym mieście- zaśmiałem się cicho, po czym oparłem rower o murek. To samo zrobił Levi, który widocznie się zawstydził

-Wiesz... nikt nigdy nie zaprosił mnie na oglądanie zachodu słońca- powiedział po chwili ciszy. 

-Serio?- spytałem. Myślałem, że może chociaż raz Erwin - jego były - zaprosił go chociażby na krótki spacer przy zachodzie słońca. Chłopak skinął głową i uśmiechnął się pod nosem, który delikatnie się zaczerwienił. 

𝓵𝓲𝓽𝓽𝓵𝓮 𝓵𝓲𝓮𝓼 | ereriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz